Pan Tealight i Dynia Halołinia

„Świat zrobił się szary i pochmurny. Właściwie wszelakich odcieni szarości Pan Tealight naliczył co najmniej z pięćdziesiąt. A jednak w tym momencie, w dziwny i zaraźliwy sposób, wszystko porażała pomarańczowa dynia. Wielka, nadzwyczajnie wydłużona, o gładkiej, lekko oleistej skórce. Była gotowa, jak tylko Dynia Halołinia – co roku – potrafi być gotowa, gdy Samhain puka do drzwi – i oczywiście chce słodyczy, jakby nie wiedział, że ma problem z uzębieniem! Dynia była zakończona lekko podsuszonym kawałkiem kłącza, które nie przeszkadzało, gdy dumna toczyła się obok Pana Tealighta, starając się nie uszkodzić Ojeblika, małej uciętej główki. Cała trójka powoli i z widocznym ociąganiem, gdy co chwila dynia odtaczała się trzy obtoki w tył… zbliżali się jednak do chatki znanej na Wyspie wiedźmy.

Wiedźma Wrona, Pożarta Przez Książki kompletnie i na amen, też była gotowa. Jej drżące dłonie trzymały świeżo zaostrzony nóż, a ślady na palcach świadczyły o tym, że permanentny pisak był już w użyciu – nóż też zdawał się być nakarmiony. Porozwieszane na ścianach jej chatki kartki prezentowały plan zbrodni. Prosty. Składający się właściwie z czterech cięć. Głównego otwierającego puszkę mózgową, dwóch otworów na oczy, jednego poszarpanego na usta… Ale to nie cięcia były najważniejsze, lecz dyniowy musk, z którego nie możnabyło uronić ani kropli.

Ani ziarenka.

Ofiary należało dopełnić co do cna… a potem ożywić umarłą świeczką. Nóż zadrżał, gdy coś pomarańczowego mignęło za oknem i postanowił przegryźć coś z małego, wiedźmiego palca… tak dla kurażu. Kropla krwi niezauważona potoczyła się po szafce i zniknęła w mysiej norce… Mutanty, które się narodziły z owej kropli podobno szeleściły szczególnie mocno i mrocznie, ale to kompletnie inna historia.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


PS. Recenzja: „Zemsta syreny”.

Właśnie się dowiedziałam, że Marta Orzeszyna – osoba dysponująca zboczeniem w stronę Francji oraz nadzwyczajnie przemiłym i dystyngowanie inteligentnym usposobieniem, zgłosiła mnie do konkursu 😉 Dziękuję bardzo, nie wiem co powiedzieć? No serio serio nie wiem!!! Głosowanie tutaj!Papierowy Ekran 🙂

Przyznam się, że przeraża mnie własna chciwość, gdy spoglądam na premiery wydawnicze i zapowiedzi… nie wiem, czy jest książka, której naprawdę bym nie chciała.

Coś strasznego!!! Ale oczywiście mam i faworytów 😉 Wszystko co wyda/wydali Prószyński i Ska, Fabryka Słów, Mag, Initium, WAB, Zysk i Ska… no i kilka innych – chcę koniecznie!!!

Omal nie zapomniałam… Czytam oczywiście, że czytam… Tym razem książka, która odsłania prawdę! Wspaniała, drastyczna czasem, choć dla mnie mniej, lubię dobrze objedzone zwłoki i nie przeraża mnie mogiła… wprost przeciwnie. Książka to: „Nie bierz do ust ręki umarlaka” (mam nadzieję, że dobrze napisałam tytuł, bo ciągle go przekręcam na nie bierz do ręki ust umarlaka… i wiecie, gorszy mnie to, że leży mi w kontekście, mam zboczoną wyobraźnię :)).

Świetna! Kapitalnie napisana. Prawdziwa. Inna. Ale jeszcze nie skończyłam! 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz