„Osobiste notatki, dotyczące wyłącznie istnienia Wiedźmy Wrony na Wyspie, zaczęły powoli przytłaczać Pana Tealighta. Dokładniej, to przytłaczały go przez chwilę dość materialnie. Po tym, jak nakarmiona nadmierną ilością krówek Wiedźma w końcu zasnęła – najpierw skatalogowawszy pieczołowicie istniejące w Sklepiku łyżeczki – Pan Tealight zamierzał je uzupełnić i stanąwszy dość niefortunnie zwalił pudła pełne zapisanych notesów na siebie, oraz Ojeblika – małą, uciętą główkę. Jak jeszcze główka nie ucierpiała, tak lewa stopa Pana Tealighta była w opłakanym stanie. Dokładnie. Mokra od łez wylanych przez Zapomnianą Pannę niezbytMłodą, tkwiła teraz obandażowana na fotelu. A Pan Tealight notował, spoglądając badacznie to na chwiejną konstrukcję tworzoną przez skruszone Religijne Korniki i stado nader Zbuntowanych Moli – sprawców kruchości mebli – to na śpiącą w kącie Wiedźmę. Otulona w plemię Wyleniałych Koców… chrapała. Chrapała jak zwykle, aczkolwiek uważała całkiem odwrotnie.
Wszystko zaś zaczęło się od ognia. No przynajmniej tym razem. Wiedźma Pożarta Przez Książki była zdecydowaną piromanką. A przy statusie stworzenia, całym owym szeleście i krwawieniu stronami… nie było to bezpieczne. Jednak wciąż żyła. Pan Tealight posiadał kilka teorii na ten temat, ale najpierw chciał coś sprawdzić. Lepiej na śpiącej, a dokładnie nieprzytomnej wiedźmie! W końcu ona jadła książki. W przypadku pożeraniu historii, karmieniu się słowami i wciąganiu okładek… wszystko było możliwe.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS. Książka na dziś, powieść wygrana… dziękuję CPA 🙂 no i Agnieszce Lingas-Łoniewskiej, co to nową książkę na dniach na półki wrzuca!!!
Wypatrujcie „Zakładu o miłość”! 🙂
PS. Recenzja „Nie bierz do ust ręki umarlaka”.