Wiedźma Wrona kontra stado pewnych mew…

„Mewy właśnie zbombardowały nasze pranie.

I gdy mam na myśli mewy, to widzę cholerne mega czikeny ze świetną przemianą materii. Wielkie, nastroszone, dumne ze swej nieskazitelnej bieli wrzaskuny… Sprytne są. Dałam się zmylić, jak chrzaniony naiwny pisklak. Złapałam się na ten ich taniec, owe przeplatanki na idealnie niebiesko-błękitnym niebie. Zagubiłam się w ich śpiewie, owych wychwytywanych przez nie nutach turystycznej mowy, łączeniach w nowe pieśni, trubadurzych poemach, wierszach nieopierzonych, plątaninie słów, jakże ludzkich, szumie nieznanych mi dźwięków…

Opętały mnie swoją godnością i tymi perfekcyjnymi kształtami. Okryły cieniem skrzydeł. Zaczarowały i omamimły.

Podeszły mnie.

I… osrały!”

(„Słuchając Wyspy – Nie słuchając ludzi” Chepcher Jones)

Konkurs w Saloon Bluźnierców na Duże Ka… idzie dalej 🙂 GŁOSUJTA OJ GŁOSUJTA!!! niekoniecznie na wójta 😉 Klik przekieruje Was na mejla, w tytule należy wpisać nazwę bloga! w treści swoje imię i nazwisko…

NO I BĘDĄ ZA GŁOSOWANIE NAGRODY 🙂

PS. Wracam czytać.

Dziś „Pamięć krwi” właśnie kończę, a potem chyba pójdę dalej w te trupy… jakoś żywi mnie nie pociągają? To chyba zboczenie takie zawodowe… nic ino dookoła duchy i kościotrupy w każdej szafie. W ubikacji mam jednego rozumnego nazbyt topielca, w odpływie prysznica Bulgota Utopca… za firanką kilka gderliwych pajęczarek, trzy wąpierze w lodówce oraz małe, niewyrośnięte Yeti w okolicach mysiej dziury.

Nie ma to jak rodzina, co nie? 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz