Wiedźmia psychiczna nieodpowiedzialność…

„Nie umiem być szczęśliwa.

Chyba zwyczajnie brakuje mi owego genetycznego zaplecza, albo raczej od tak dawna kłamię, że jest okej i wsadzam odpowiednie emotikony, czy jak to tam zwą… że nie ma dla mnie ratunku?

A może raczej ludzie przestali słuchać.

Bycie smutnym jest dla większośći jak choroba zakaźna. Oto prawdziwa dżuma naszych czasów. Owi smutni, depresyjni, nakryci czarnym psem ludzie. Pławią się w tej swojej wyobcowanej samotności łez i pajęczynowych kątów – czyż nie tak nas postrzegacie? Jako tych, którzy mają ów cholerny luksus – mogą być smutni. Mogą się martwić, żyć w ciągłym cholernym strachu, który niczym nwotwór – drapieżnik rozdziera im wnętrzności, dusi za gardło, odbiera oddech, wysusza oczy… ale nie pozwala płakać…

Tak nas widzicie?

Jako rozmiękłych, leniwych idiotów. Egoistyczne świnie… choć czy świnie są egoistyczne? Jak się kto dopcha do koryta pierwszy, to dlaczego ma się nie najjeść? Może rzeczywiście plemienny wódz winien najpierw zaprosić starych i dzieci, matki i wojowników… dla depresantów nic by nie zostało.

Czy wiecie ile sił potrzeba czasem, by nie umrzeć?

Oj ba… każdy ma problemy… nie przeczę. Każdy ma swoje demony, problem w tym, że u nas te demony są rodziną, strażnikiem więziennym, współodsiadującymi karę.

Tylko za co?

Nie wsadzę uśmiechniętej buźki! To nie ja. I nie będę się uśmiechać – z drugiej strony może też odnaleźć w tym dobrą stronę – żadnych zmarszczek?

Nie będę tym, kim chcecie bym była. I nie chcę akceptacji. Ja muszę znosić Waszą radosną rozbrykaność. Wy raczej nie zrozumiecie pędzącej falii smutku i tsunami zalewającego moją osobistą Wyspę.

Dlaczego nie wolno być smutny?”

(„Pożarta Przez Książki – autobiografia” Chepcher Jones)

PS. Przeczytane „Szczątki” – powieść, która o wiele bardziej jest książką psychologiczną, niz kryminałem. Powieść z jednej strony piękna, z drugiej rozdzierająca duszę. Wstydliwa, biedna, a jednocześnie tak przepojona siłą. Niepozorna. Cicha… rozgrywająca się gdzieś pomiędzy ciszą domu, a tym co nie może wyjść na zewnątrz.

Warta poznania.

Książka Belindy Bauer, to powieść psychologiczna. Obraz rodziny kształtowanej przez niewyjaśnioną przeszłość. Piękna, ale bolesna. Prawdziwa, bo ile takich tragedii rozgrywa się poza naszymi oczami? Poza naszymi, wstydliwie opuszczonymi powiekami i słowami: „to nie moja sprawa, nie moja rodzina, nie mój problem”? Z drugiej strony też historia kryminalna. O tym jak łatwo nie zauważać zła i zbrodni. Jak wyminąć wstyd… jak przestać żyć po cichu, nie przeszkadzając innym…

Historia chłopca, jego babci i matki. Opowieść o pragnieniu miłości rodzinnej, poszukiwaniu jej, ale też historia tego, jak bardzo wcześnie czasem dojrzewa mały człowiek. Jak bardzo szybko musi, jak kruche jest dzieciństwo, ale też… jak wiele sił może mieć w sobie ten, który ufa i wierzy, że miłość wciąż gdzieś jest!

Warto!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz