„Pan Tealight miał specyficzny stosunek do świętowania. Sabaty przyprawiały go o ból głowy, a spoglądanie na nadmiernie pobudzoną i dziwnie radosną uciętą główkę, zwaną Ojeblik… szalejącą, budziło mroczki przed oczami, których nie miał.
Trudno mu było wytrzymać radosną radosność innych… nie ufał radosnym stworom, a uśmiechnięte przedmioty powodowały u niego bolesne i aromatyczne gazy! Ale jednak w początku jesieni było to COŚ, co kochał i rozumiał. Przemijanie, umieranie, więdnięcie i kolorowe odchodzenie. To był przecież JUŻ wstęp do Samhain… czyli Już Już Już niedługo Yule!
A Zimę rozumiał Pan Tealight jak nikt inny!!! Kochał i ubóstwiał… i to dla niej właśnie szorował okna. Przecierał szklane, gładkie powierzchnie, na które chuchała ucięta główka… przecierał je do najwyższego połysku, pieszczotliwie… by po chwili znaleźć tam ponownie ślady dziwnych kropelek. To jednakowoż niszczyło jego spokój. I spokój Wszelakiego Ducha też! Jakby rozumiejąc co przeżywa, Stara Miotła poprawiajaca sobie w kacie witki, kopnęła w stronę zwiniętego kłębka koców niewielkie pudełko z chusteczkami. Wiedźma Wrona naprawdę miała katar!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS. Recenzja: przeczytana świetna „Podróż do tyłu” dzięki nakanapie.pl 😉 oraz „Ostatni taki Amerykanin”.
Sabat to czas wdzięczności. I jestem wdzięczna 🙂 Tesce za wszystko, ale szczególnie za „Masę krówkową” 🙂 A EFantastyka.pl za nagrody…
Następnie poczcie, która w końcu jednakowoż dała radę… choć nie wiem co się z nimi dzieje 😉 Jakieś rozleniwienie czy coś? Bynajmniej dziękuję za cudowny, wpasowany w czasie listonoszowy łomot do drzwi!
Zawsze z uśmiechem!!!
Książki od Prószyński i Ska oraz list niesamowity z Brazylii, od przebojowej dziewczyny imieniem Sophia 🙂
Tak… list to owo pudełko w piękne maki. Cudny list z dodatkami. Takie mgnienie egzotyki troszkę i zwyczajne poznanie kogoś, kto jest cudowny, wspaniały i do końca zaskakująco szalony!!! Kocham listy!!!
Nawet jak zawierają pająki 🙂
Kocham czytać Jej listy. Są cudowne. Takie prawdziwe i emocjonalne. Pełne jakiejś specyficznej dobroci i wrażliwości. Sophia to jedna z tych przedstawicieli zagrożonych gatunków… wiecie małych stworzonek na wymarciu, co to są inne niż cały świat. Ale i tak zemszczę się i wyślę jej kiedyś pająka!!!
Obydwie boimy się ich przeraźliwie 😉 Choć ona u siebie to ma raczej większy niż ja… kaliber!!!
Jej Brazylia jest taka piękna… ech! ale ja nadal i wciąż fanatycznie kocham swoją Wyspę 😉
Za to dziś mam dzień pluszowy na full!!! 🙂 Przybył miś wygrany na stronie Forever Friends Cute Bears 😉
Przyznam, że do końca nie wierzyłam, że go dostanę 😉
Potem, po wielu wielu wielu dniach przybył w końcu LAMB PUFF 😉 od Kittypinkstars!!! awesome, full of pink and rainbows… so cool that made a Sun come out!!! This is a true magic!!! Thank You!!!
A na koniec mój kochany Admin wybył na zakupy i… cóż nie wrócił sam… taki pluszowy dzień 🙂 O książkach napiszę jutro 😉