Pan Tealight i Milioner…

„Oj jak ona o takowym marzyła, wiecie, sponsorze, co dawał, a nic nie chciał poza jej pozytywnym istnieniem, w jej oczach oczywiście, potem może tam nikłym uśmiechem, czy prezentem ze splecionych liści… no wiecie, coś w rodzaju zapatrzonego, niezgodnego z normami, może i zaćpanego szaleńca, ale jak ma wiele na koncie, to nigdy nie głupiego czy szalonego, chyba…

Chociaż…

… ostatnimi czasy już unika się mówienia ekscentryczny… zauważyliście? Coraz więcej wariatów i porąbańców. Niezależnie o miejsca i pozycji urodzenia. Sorry. Można powiedzieć, że głupi bogaty, ale raczej cicho.

… więc o takim marzyła.

A plecione liście są super i trawy czy kamienie i gałązki…

Koszyk można zrobić sobie, wiecie, naprawdę, łatwo się go robi, można nawet łatwiej jak ino bierzecie liście, dźbła, no i potem gruba nitka i igła i szyjecie… nawet dywanik można lajsnąć sobie. Wszystko można, torebeczkę, ciuszki nawet, ale do bielizny to nie bierzcie tej, która tak rani, trawy się znaczy, z onymi brzegami niczym lancety, skalpele wszelakie, parzące…

… do wnętrza.

Ale sponsor taki…

rzucający się na kałuże pod waszymi stopami, no wiecie, taki niby konieczny niewolnik, ale wiecie, to on płaci, was wielbi, więc jakby stajecie się niewolnikami jego zapatrzenia, chciwości bycia i miłości może nawet… hmmm, no ale, chciała to chciała. Chciała go karmić obrazami i zdjęciami, sztuką wszelako szeroko pojętą splatającą słowa i obrazki, barwy i szelesty.

Tego chciała.

Ale, żeby nie musiała jakoś tak być z nim blisko.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

I może Vitlycke było jakie było, ale ten śnieg, chwila spaceru w lesistości białej, w śniegu głębokim, oczywiście, że wzięliśmy ze sobą łopatę, no weźcie no, wozimy zawsze… to jedyne ono doznanie, ale to, iż Google znowu nas jakoś pokierował… serio? Ale przecież ja ciągle mówię że on nas podsłuchuje, no i może i dobrze, bo w końcu wylądowalimy w kamiennym kręgu, kolejnym…

Abrott.

W rzeczywistości nie tyle krąg kamienny, co grób.

Fascynująca sprawa, chociaż może żelazny, więc jakby wiekowo nie dla mnie do końca, ale jednak… pośrodku szczątki, tajemnica, grzebień spalony, dookoła, cóż, dziwnie nazbyt wiele kamieni. Bo zwykle maks to 10, a tutaj… 15?

Co najmniej, dlaczego, kto, co, jak?

Można by porozprawiać, więc tym się zajmę.

Sama ze sobą.

Jednak… nigdy nie byłam o tej porze, w takim śniegu w takim miejscu. Nie żebym nie pracowała w zimie na stanowisku, ale jednak, śniegu było o wiele mniej. Pamiętam, bo szaleniec kazał nam łapami ryć, by sprawdzić jaki wał na nas czeka, czy ziemny czy ziemno-kamienny, no wiecie, pasjonaci…

Szaleńcy?

Nie wiem, ale odmrażanie dupska w archeologii, podobnie jak poparzenia słoneczne, to norma, wciąż mam blizny na nogach. I bóle reumatyczne od mycia skorup w zimnej wodzie. No co…

… szaleńcy lub pasjonaci?

Ale to miejsce, te drzewa, kamienie, cisza… magia prawdziwa.

A następnego nia w końcu czas na sam Tjörn, wiecie, gdzie skały inne, głowa na szyi stoi i cmentarzysko mają, no i co najważniejsze, brązowe na oatek mają i one moje kochane helleristningery.

15 łodzi.

Ale od początku…

Mieszkaliśmy chyba na obrzeżach Skärhamn… chyba, ponieważ to wsio takie wiecie, jedna wyspa a tyle miejscówek, no ale widok na uśmiechnięty kościół był. Jest tutaj Nordic Watercolor Museum, jest i cudowna skalność, taka dziwnie inna, jakby każde miejsce miało swoje one skały, kolory i faktury… nic dziwnego, że tutaj jest usytuowane ono muzeum, muzeum dziwnie na one skały otwarte, nietypowe, niesamowite… któego nie odwiedziłam i wiecie, no cóż, może następnym razem…

Pizgało za bardzo na zabawy z papierem i farbkami.

… więc posiedziałam sobie w mikroporcie, gdzie jak widać znalazłam fajne chatki nadwodne do wynajęcia – widać na Instagramie… posiedziałabym tam dłużej, ale jakoś mi nie było ane, a lampki nawet tam powiesili, kurna, jak cudnie no… w wodzie pewno jakieś byty machały do mnie, alem ślepa…

To polazłam zobaczyć ją.

Ale najpierw ocywiście łódki.

Jeśli chodzi o skałę z rytami, to jest dla jenych imponująca, dla innych, no wiecie, dla każdego coś niemiłego. Zaraz przy drodze 15 łodzi, największe skupisko w okolicy, pewno póki nie odkryją innego i tyle. Dla mnie piękne i stare, ale Chowaniec marzł, to udaliśmy się do głowy, co na horyzoncie mamiła…

Chyba.

Ona… Anna by Jaume Plensa, no cóż… jest szaleństwem. Z jenej strony powala, z drugiej niszczy mi widok… nie wiem co myśleć, jest jak bogini wysuwająca się ze skał, z drugiej strony, nią nie jest. Wiele uczuć, dziwnych myśli, dobrze że w dole cmentarzysko piękne ze stojącymi kamieniami, kręgami, więc człek może to przemyśleć… i wiecie co, no wygląda to mocno surrealistycznie. Pewno też ta kawiarnia w sezonie otwarta, więc jest inaczej, ale jednak, no nie wiem…

Za to cmentarzysko mega!

Nie ma to jak starocie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.