Pan Tealight i Krostacz…

„Tak, wyglądał obrzydliwie.

Pachniał też nielepiej, ale jednak, ona maść chociaż odrobinę wszystko tłumiła, one wydzieliny, barwy spływające mu po twarzy… maciupkie ślady stóp na onej mazi… bo przecież w każdej kroście był inny świat. W każdej z nich inne stworzenia, byty i wszelakie niebyty… światy nieprzeniknione, bo kto by się odważył, może i nie zarażał, ale jednak, czy można mieć pewność…

Szcególnie w onych apokaliptycznych czasach.

Nie żeby Apokalipsa w ogóle coś chciał robić, w ogóle był zainteresowany. Oj nie, w ogóle. Nic. Uważał to wszystko za spisek mający na celu zmuszenie go o ciężkiej i naprawdę niechcianej pracy. Zwyczajnie miał to gdzieś. Konie w stajniach, Śmierć i najomi na flaszkami czego tam pili…

Nie, nie robią.

Za mało za to płacą, a i ubezpieczenia nie ma.

W ogóle!

Toż to skandal skandaliczny. Należy w końcu zastrajkować i nieapokalitycznować. Oj nie. Najpierw zęby, kości, jakieś dopłaty do ciuchów, no w końcu to taka robota, i wyglądać trzeba. Tylko do kogo tu się zgłosić? Dlatego siedzieli w Najniższej Piwnicy i budowali tam Pub pod Wielbłądem.

Wielbłąda jeszcze nie mieli…

Ale Krostacz obiecał, więc…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Wiedźma naczelna” – … i rozumiem. Serio, teraz rozumiem, dlaczego Fabryka Słów, która jako pierwsza wydawała oną serię, zakończyła cykl na trzech tomach. Chociaż Kroniki Belorskie mają ich trochę więcej i to jeszcze z dodatkiem bez Wolhy, więc… Wiedźmie opowieści, Wierni wrogowie i Kroniki Belorskie widać nie były dla nich atrakcyjne, bo…

Bo chyba to roumiem, chociaż akurat mi Wierni wrogowie przypadli do gustu.

Nasza bohaterka zwyczajnie pnie się dalej po szczeblach kariery, bakałarz to brzmi dumnie, wydaje się, iż miłość ma ustalone u niej tory, przyjaciele też są, wciąż zabawy, wciąż przygody, czasem trochę niebezpiecznie, ale jednak… no przeca, ona jest magiem bojowym, więc jak łupnie, chociaż…

… stos czy ołtarz… znaczy się ten no, ślub.

Nęci to czy to?

Wiecie, każdy ma jakiś inny problem.

I już. Tak to jest. Gromyko poziom trzyma, tłumacz miód, orzeszki i malinowie… albo Maliniaki? No wiecie… jak komu wygodnie. To jest zabawa. Rozrywka. Siadacie i nie możecie się oderwać… i tak teraz myślę, może warto cykl cały przeczytać? Prziecież to nie znaczy, że pozostałe są be.

LOL Czytajcie!

Hmmm…

No to tak, jak w całej Danii i na Wyspie są dwa obozy lampkowe. I warczą na siebie. Jedni, że trza cokolwiek, że życie krótkie, że ciemno i tak, no weźcie, druzy, że groza i elektryczności nie ma!!!

Aaaaaaa!!!

Mam dość.

Naprawdę mam dość.

Nie podchodzić do mnie. W ogóle. Z lampkami czy bez. Po prostu won, wszelkie ludzie, sio, wypierdalać. Mam wkurwa i tyle. Niczego nie potraficie docenić. Kurna, przez tyle lat człowiek nie miał ciepłej wody… wiecie, że jak pojechałam na studia, to po raz pierwzy mogłam tak normalnie wszelako się prysznicować. Co więcej, mogłam wziąć prysznic bo było mi zimno…

A sklepy… no i co z tego, że święta są wcześniej?

Kuźwa, czy tylko ja wciąż mam traumę, tej nicości, upierdliwego klejenia łańcuchów, nie chciałam domowego makaronu! Nie wiedziałam, że sklepy istnieją przez długi czas. Pierd…ocie się. Szczerze. A może nie byliście biedni? Nie wpierdalaliście przez spory byt czas jabłek z wodą i mąką? Tak, to nie wasza wina, że moje życie było i jest jakie było i jakie jest, ale jenak, empatia kurwa!

Nie zupa z Azji!!!

Po prostu…

A już ci ludzie pierdolący o tym, że nie będą życzeń rozsyłać bo dadzą na biedne dzieci czy Ukrainę… ekhm… kurwa mać! Pierdolić tę poprawność. Jebać to! Jestem psychiczna, mogę mówić prawdę po prawdziwemu!!! Tourett lekki też w podejrzeniu diagnozy, więc, kij z tym. Mam swoje kalendarze, mam ten, który robimy sami przez cały rok zawsze zapominając w ciągu roku cośmy zapakowali, tudzież jak jesteście jak mój Chowaniec, no to wsadzając tam coś, co mu się wydaje, że ja nie wiem…

No wiecie…

LOL

Kochany jest.

Ale… chodzi mi o to, że chcesz nie chcesz, a rób se co chcesz… ale kurna, takie wielkie teksty, obwieszczenia właściwie na FB czy w innych SM, to jest do porzygu. Chcesz ać na biednych, rozejrzyj się w okolicy, na pewno ktoś tam jest. Chcesz wesprzeć oną Ukrainę, mam garść artystów, którzy na pewno dostaną tę kasę i dzięki niej będą żyć, a nie będzie to jałmużna, a docenienie czyjejś pracy…

A nie, że biali zbawcy atakują Afrykę.

Kuźwa!

Dobra, a teraz idę pooglądać jakieś choinki, bo w domu mamy ino malutką w doniczce, potem się wysadzi, no jakoś nie mogę, robalów się boję… serio, robalowie są w choinkach i onej ziemi, no są!

Oj…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.