„Był tym, który pozostawał w ziemi, zawsze, niezależnie od pogody, temperatury i wszelakiego nawodnienia. I nie gnił. Był tym jedynym, onym pierwszym i ostatnim zarazem, dawcem nasion…
… ekhm, oraz innych tam spraw i rzeczy, o których naprawdę wielu wolało nie myśleć i nie brać tego na poważnie, chociaż jakoś tak, no wiedzieli, że te rzeczy i sprawy się dzieją, i on jest ich prowodyrem, więc…
Ale nie, dokładnie nie chcieli być wprowadzeni w sprawę.
Nie.
Jednak Marchewkowy Król nie był takim, który uwielbiał trzymać język czy korzonek za zębami. Czy w natkę innym nie dmuchać. Wiecie, otwarty był bardzo. Na wszystko. Na rozmowy, kawkę, herbatkę, wspólne pieczenie pierniczków, ciastecek innych, może maślanych, nawet marchewkowe ciasto, z chęcią, nie widział w tym nic z marchewkobanilizmu. Kompletnie. Mógł jeść, piec, kroić… w końcu tak naprawę niby był jenym z nich, czy jeną… ale też i nie.
Kompletnie.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Nowa moda…
Chociaż nie, nie moda, raczej przymus… taki, iż pomiędzy 17tą a 20tą światła w oknach znikają, jakoś tak mniej ich, wszystko się zamraża, jakby, ludzie kumulują się niczym one roboty w „I, robot”… w miejscach, gdzie dają światło za darmo, chociaż zaraz, nie obok lodówek, tam powyłączali światło, w sklepach też półmrok dziwny, jakoś tak… obrydliwie, smutno, depresyjnie…
Wsystko oczywiście dlatego, że w tych godzinach prąd jest najdroższy.
Każdy teraz liczy one kilowatogodziny, ile i kiedy, co i jak. Czy mogę czy nie, ale jakoś nie liczą jak gdzieś lecą ile tych CO2 wydalają, no ale, co ja się będę tam… więc… sprawdzaliśmy w Nexoe jak to ze świątecznością. Na miasto około naście domostw było oświetlonych i nie mówię o czymś szalonym. Nie. Po prostu sznur lampek przy dachu, oknie, krzaczki… i tylko na przeciwko młyna w Aarsballe jest jeden co się po prostu nie będzie przymusom kłaniał.
Co się sprzeciwia ciemności i jednobarwności…
Bo…
Powiedzmy sobie szczerze, kochamy buntowników. Tych, sprzeciwiających się systemowi, a dokładniej nie systemowi, bo system zrozumiał, iż sobie pęta coś na szyję i nagle piszą, żeby włączać lampki, bo to tak mało zżera, że nie warto, że depresja, że u nas i tak przecież ciemno, że…
I jescze nagła, nachalna reklama ukraińskich rzeczy w sklepie…
FYI i tak mnie nie stać.
A… jednobarwność.
Bo widzicie, Duńczycy kochają niekolorowe lampki. Preferują one, zwane przeze mnie obsikanymi… no sorry, ale taki to odcień niebieli nieżółci.
Bleeee…
Czyli z jednej storny kolor, logiczne, ale jednak, nie. Podobno to warm light, ale nie no, weźcie no, nie. Kolor jest yyyyy dla mnie bardo wkurwiający. I tyle, ale la innych widać nie i to tyż fajnie, ja se go nie wsadzę do domu, chociaż, wróć… wsadzę, bo inny tu zdobyc nie jest łatwo, więc… ale wróć, przecież i tak nie wolno się oświetlać, kurna, jak w stanie wojennym… no co?! Kupiliśmy i butlę z gazem, myślicie że co? Że jak to działa? Kula strachu się napędza…
Jak kawał bałwana.
A!
Jeśli zauważyliście brak literek, to tak, mój komputer wciąż zdycha, a ja z nim… sponsorzy mile widziani. Wypłacalni. Paypal tam, gdzie zawsze… no jest tam taki przycisk na stronie, po prawej na górze. Uczę się to mówić, walić to! I tak, azroszczę innym tych pięknych sklepów, wystaw, światełek, kolorów, piosenek… wczoraj byliśmy na jarmarku w Nexoe i było strasznie. Nie tylko dlatego, że padało…
Nie…
Po prostu było żałośnie i smutno, dodatkowo, co tymi palaczami!!!
Bleee!!!