„Ważył ludzi nie piwo warzył, ino ludzi, koszmar dietetyczny… onych napchanych pulpecikami pseudomięsa nie będącego mięsem, z sojowych paścideł, chrupek zero kalorii i tym podobnych.
Wszelako jedzących, a jednak zawsze będących głodnymi.
Umartwionymi wiekuistą czytaniną co to się na etykietach tliła, onymi literkami, cyferkami, liczbami i tym podobnymi, oznaczeniami bliższymi potomkom Mendelejewa… chociaż wróć, czy on miał potomków? A może nie… może to sprawka kogoś innego, te wszelkie okresowości, tabliczki niemnożne i tak dalej… pierwiastki, widział ktoś jakiś, jakiegośc? Znał?
A może był w związku z jakowymś?
No i ono jedzenie niejedzenia?
I jeszcze… normalnoś abnormalności?
Ten Odwanik był skrupulatnym, łysym, starszym panem w prochowcu z nieodłączną, nicym do dłoni przyczepioną, teczką lekarską: czarną, czystą, ale już tak znoszoną, że otarcia ukazywały wielokrotną kolorowość podszewek i zaszewek, szwów naciąganie ponowne, a potem znowu, dodawanie innych sznurków, niteczek, ćwieków i zamka smarowanie, cerowanie, klejenie… ale gustowne. Stara, dobra szkoła, gdy to miało się jedno i o jedno się dbało…
… bo jak inaczej się mieć miało?
Cokolwiek.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Jedziemy na wakacje?!
No dobra, to nie do końca wakacje, bo przecież i jakaś tam praca, ale nie będzie internetu, będzie tylko dzicz wszelaka, starocie, możliwe są łosie, oraz deszcz, bo go zapowiadają, ma być też zimno… dziwnie, znaczy, zimniej niż u nas, a może tak samo, bo przecież koniec sierpnia wciąż był na Wyspie dziwnie zbyt ciepły, nadmiernie parny i wszelako męczący, no ale… jednak jedziemy…
Żeby nie było, w obecnej sytuacji wszelako światowej, wszystko jest droższe, mniej dostępne, dziwnie zastraszone, więc… zbieraliśmy na te 8 dni poza Wyspą. No wiecie, szczere mówiąc, jakoś tak dorosłość nie pobłogosławiła człowieka opływaniem w finanse. Winię za to tylko siebie, bo nie podczepiłam się pod social media wcześnie, a teraz robić z siebie pajaca na TikToku…
Nie dla mnie.
Ale… coś planuję.
Czy z tego będzie finansowa hossa? Nie wiem, pewno więcej stresu, zachodu i roboty niż mamony, no ale, coś trzeba. Trzeba coś zrobić, bo marzenia może innym się spełniają ot tak, mi nie. Trzeba cisnąć… trzeba im wciąż przypominać, że mają się spełniać. Mają i już, bo ja tak chcę!!!
Tak.
I jak najbardziej, to nasa taka jedyna wyprawa. Jesteśmy nudni i wyspowi cały rok… czy bylibyśmy tacy z większą ilością kasy w kieszeni? Możliwe że nie, wróć, chyba nie, na pewno nie, ale tylko w kierunku Północy…
Bo piękną jest.
Chociaż zdrożała…
W świecie tych przecen i wyprzedaży letnich jakoś tak, kurcze no, jakoś tak drogo. I tak wielu rzeczy nie ma. Widok pustych półek mnie przeraża, jest aż nazbyt znajomy. Aż nazbyt, obecnie, świadomy. W końcu wtedy człek był dzieckiem, teraz przez moment zaznał jakiejś tam spokojności konsumpcyjnej, chciałby popaść może i w jakieś szaleństwo, ale po co, na co…
Choć może…
Tak spróbować, zabawić się, sprawdzić, czy to rzeczywiście działa?!
Na wszystko, na spokojności.
No ale… od początku miało być, więc… jeśli planujecie wyprawę, należy najpierw zabookować sobie jakieś miejsce tam, no w moim wieku to już kibelek być musi, bez urazy, robię w lesie jak trzeba, nawet lubię, wiecie, ta poprawna postawa i tak dalej, ona naturalność. Ekhm, z naturą obcowanie, ale jednak prysznic wieczorem jest musowy. Nie mogę inaczej! No więc najpierw trza coś znaleźć, a jak planujecie już tak poza sezonem, to pewno i będzie tanie AKA w końcu mnie stać. Wyjazd z Wyspy oczywiście oznacza też prom, w końcu samochodu nie weźmiemy do teczki jak George Jetson. Zresztą, z dwojga złego wolę prom.
PS. Wiedzieliście, że George urodził się latem 2022 roku?
Hmmm…
No ale… wracamy do promu, wcześniejsze bookowanie oznacza, że możecie się załapać na tanie bilety, tanie onacza 99DKK za auto i dwa człowieki… i tyle, to jest najważniejsze. Nie macie wpływu na pogodę, na fale, na nic.
A potem… treba rano wstać… c.d.n.