Pan Tealight i Zwykły Dzień…

„Tak miało być.

Tak zaplanowali, a jednak…

… i tak nie mogli być pewni, czy przyjdzie, czy się zjawi? Bo jak można być pewnym? Pewnym czegokolwiek w onych czasach? No przecież wszystko tak szalało, wciąż coś się motało, Pan Tealight nie wrócił właściwie do pracy, pewne zmiany zaszły w okolicach jego kapci, niektóre nad głową… tak naprawdę tak często zajmował się wyłącznie swoimi dziennikami i pamiętnikami oraz wszelakimi sprawami pisanymi, albo też i zajmował się gapieniem w okno… patrzeniem na Wiedźmę Wronę Pożartą Przez Książki Pomordowane, która od jakiegoś czasu nie wchodziła do Białego Domostwa… nie mówiąc już o Sklepiku z Niepotrzebnymi…

Jakby się bała, że ją wciągnie i już nie wypuści.

Może miała rację?

Wszyscy czuli w kościach i mazi, mięsie i mięśniach jakieś takie napięcie… nie tylko dlatego, że znowu wisiała nad wszystkim ona Pełnia. Tym razem rąbanie Truskawkowa… znowu? No kto to widział, by się świat tak szmacił? To, co miało być wyjątkowe nagle stało się sezonowe i…

Zmiany…

Dlatego go aż tak bardzo potrzebowali.

Zwykłego Dnia, onego dnia ze wschodem i zachodem słońca, albo i deszczem, może i wietrznego, może spokojnego, w którym mogliby popełniać błędy, potykać się, napychać brzuszyska i paszcze, a potem żałować tego ostatniego kawałka piernika czy zkornikowanego drewienka, które miało dopełnić onej cudownej kolekcji drewnianych niewiadomoco…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Szwecja – Sprawy książkowe.

Szwecja ostatniego dnia maja była dziwna.

Pogoda zaserwowała na południu wszystko co mogła i wrzątek i zimny wiatr, nibyśnieg i deszcz i wiatr sam, bez wiatru i jeszcze… co się dało no. Niebo takie i takie, chmury niskie, prawie drapiące cię po czaszce, a potem… słońce i jakby nigdy nic leci z nieba deszczyk wiosenny, cholernie mroźny, ale przecież wiosna, więc podpada pod wiosenny… więc…  Niby tym, co w aucie nie winno to przeszkadzać, po prostu jedziemy ostrożniej, ale jednak… wyjść tu, wrócić i już gacie mokre…

Ale…

Po pierwsze na półkach pustki.

Makarony i zupki wykupione, a sprawdzaliśmy w kilku miejscach. Nie wiem dlaczego zawsze biorą moje ulubione grzybowe… no zboczeńcy jedni. Dodatkowo byliśmy akurat w kilku i wszędzie to amo. Tego nie ma, tamtego nie ma. Jakby… hmmm, czy to już one zwiastowane braki?

Nie wiem.

Byliśmy w okresie onego końca szkół, więc wszędzie i flagi i czapeczki, one girlandy i wstążki, wszystko niebieskie i żółte i niektórzy oczywiście są lekko zadziwieni, ale, co tam, przecież co mnie inni… Szwecja ma flagę jaką ma i kocha swoje kolory i wolno jej się cieszyć. Jeśli jeszcze ktoś tego nie rozumie, tutaj koniec pewnego szkolengo etapu, podobnie jak w Danii, jest ważne.

I już.

Koniec tematu, nie to nie Ukraina!

Ale…

Tym razem udało mi się zwiedzić kilka intrygujących sklepów.

Po pierwsze sklep hobbystyczno-artystyczny. Ja pierniczę, chcę co najmniej połowę tych narzędzi by sobie przepalić srebro, ale… spokojnie. Większość z tego, nie wiedziałam nawet, iż takie rzeczy istnieją. Kurcze. A to, to w ogóle jest do czego? Jako osobnik, który umie robić świeczki poczułam się jak… no szczerze, no i mydła? Ja pierdziu… naprawdę, takie fikuśne…

Ale ja chciałam fajne stemple do wosku… nie było.

No i dobrze i tak mnie nie stać.

Mniejsza… te podobrazia… ech, farb moich też nie mieli, ale to chyba trzeba zamówić i tyle, w końcu zwykle i tak nie mam czasu i tak nie wiem… jakoś tak, chociaż nie, mam 3 obrazy do skończenia i tak się stanie, a potem reszta. Powoli. Małe kroczki. Musi się udać, wszystko, innej wizji nie przewiduję.

No i książki…

Tak… w końcu znalazłam sławną księgarnię science-fiction/fantasy.

I była tym razem otwarta i… mają Tardis w środku!!! Ja pierdziu, po prostu, mają tam rzeczy, niewiele, nerdowe, filmowe, mają też i książki, co jest tak bardzo mega odświeżającego!!! Oni mają tutaj książki!!! Dużo. Po angielsku i szwedzku i jeszcze jak tam inaczej, i książki i anime i komiksy zapewne też…

I Tardis.

Wspominałam?

Tam jest jak w sklepie dla dorosłych, ale wiecie, tych innych dorosłych. Tych, którzy czytają i kochają czytać, tych, których fascynują one Marvele i inne tam. Właśnie wiecie, tych dorosłych… zły sklep. Jak nic trzeba tam zrobić prezenty na święta! I wszelkie inne okazje i mają tanie kartki z reprodukcjami prac jednego z moich ulubionych artystów!!! I plakaty… następnym razem biorę jeden…

Mam nadzieję…

I pachnie tam książkami.

Kurde no! W jaki sposób ten świat, w którym z końcem XX wieku narodziły się niesamowite księgarnie teraz ich już nie ma? Jak? Ma salony wystawiennicze i meblowe, dezajnerskie szopy…

Jak?

I Tardis…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.