„Grzybki na numer jeden i na numer dwa… obecnie w promocji.
Weź trzy, zrezygnujesz z płacenia!
Taki czas.
Turyścina zjechała na Wyspę, więc… trzeba było jakoś tak, no zwyczajnie mniej lub bardziej, często nadzwyczajnie nawet, jakoś tak po prostu się zareklamować. Wymyśleć produkty, sprzedać je, zarobić, bo przyszłość… Przyszłość przyszła i oznajmiła, że jest niepewna siebie samej.
Że wszystko to, co się do tej pory zdarzyło wzięła rzeszłość i zapakowała w pudełka i papier świąteczny i kokardki dodała, jakby wiecie, się Mikołaj… no sorry, ale po tylu ciasteczkach i mleku… musowo pawiował, a jak pawiował to ze sprinklesami i… Chodziło o to, że Przeszłość nie czuła już siebie, a Teraźniejszość była tak niewinna i tymczasowa, włąściwie uchwytna ino na zdjęciach a to i tak nie zawsze dobrze, bo teraz te filtry i inne wymysły, wiadomo co to nabroili na tej nibykliszy…
A nie, kliszy juz nie ma…
Tak, Przyszłość wiedziała, że nie ma, jest, ale nie była już pewna tego, czy w ogóle jakakolwiek i czy po prostu… będzie.
A to było doprawdy przerażające.
Bo jeśli ona nie wie, nie ma onych proroczych snów, wizji wszelakich, nie jest upojona onymi naparami, naćpana grzybkami i wszelako nasmarowana mazidłami – tak, podobno pomagały na latanie na miotle, ale która kobieta by sobie pozwoliła drąg tam wsadzić w tę stronę, no weźcie się zastanówcie. Przecież to nie tak działa. Oj nie… a jak u kogoś działa, to boleśnie!!!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Coś jest dziwnego w tej pogodzie.
Nie tylko to, że z nagła mamy czerwiec i nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa, ale przede wszystkim, jest… hmmm, jak to określić… zimno. Znaczy, w słońcu, w dzień, oczywiście, można czasem się i spocić, ale wieczorem temperatura leci w dół i czasem nawet spada poniżej 10 stopni. A to czerwiec. Pomyśleć, że rok temu mieliśmy już lato, a potem nie, potem znowu, więc…
… hmm, kto to tam pamięta.
Prawda jest taka, że wielu się to nie podoba, a ja jestem zadowolona.
A co… w końcu mam niewrzącą pogodę.
I tak mi lepiej. Wiem, że zboczeńcy kochają tam jakieś 30C, ale może przez chwilę dacie i tym wielbiącym chłodniejsze klimaty wytchnąć? Co? Przecież to kurde północ. Nie oszukujmy się. To nie Majorka, choć niektórym się tak chyba wciąż wydaje, no ale… jak to u nas, szczury. Tak, mamy taki problemik i się okazuje, że ostatnio w Aakirkeby do domu wprowadziła się rodzina. Wygnały ją szczury, a dokładniej po pogryzieniu dziecka przez gryzonie, zaproszony szczurołap nie wziął fujarki, znaczy pewno ją ze sobą miał, ale jednak nie zagrał jak to w bajce, wiecie, siedząc na skrawku zieleni, ciągnąc je rządkiem za sobą z dala od ludzi. Nie. Kurcze, nie zrobił tego i naprawdę jestem zawiedziona, to Dania na Królową!!!
…nie wypędził ich poza miasto i w ogóle… po prostu powiedział babce by wypowiedziała umowę i spier…
Wyprowadziła się.
Nie wiem czy już to zrobiła, ale to podobno niezła szczurza spelunka. Lepiej w ogóle jej unikać i co jak co, ale podejrzewam, że tam zachodzą takie mutacje jak z Żółwiach Ninja… pamiętacie?
Ciekawe…
No ale…
Płot nam zakwitł, wsio wygląda dookoła jakby gotowe było na ślub, koniecznie dziewica, welon i wiecie, scena jak z tego bez oka, czy nie, zaraz, ślepnącego… no Juranda ze Spychowa, wiecie. Mój ci on, mój… czy jakoś tak to było? Nie wiem, do końca nie pamiętam, ale jednak…
Musi być dziewica.
Ta biel, te płatki zrywane wiatrem i unoszące się w powietrzu, tosz to przecież niesamowite. Wygląda jak śnieg, i tak, cudnie jest, oraz przepięknie i w ogóle! I jeszcze… tak się bałam, ze nie będzie tego płotu, że nie będzie tej bieli, że wszystko jakoś takoś nie stanie się, bo przecież, przecież wszystko obecnie jest tak bardzo niepewne i… robi się coraz gorzej.
Gorzej…
Wszystko zaczyna nas przerastać.
Wszystko.
Ale nic to… w końcu i temu trzeba stawić czoło. Nowemu, strasznemu, innemu, trudnemu… ceny lecą, rosną, wzrastają, szaleją. Dostępność rzeczy to koszmar. I będzie pewno gorzej, ale jednak… podobno pandemia wraca jak przewidywali. Czy serio jeszcze będzie jakieś życie?
I czym w ogóle jest życie?