Pan Tealight i Panny z Wanny…

„… bąbelki.

Naprawdę.

Dobra, nie no, oczywista, że to nie było jakieś tam jaccuzzi czy inna wanna z bąbelkorobem, ale po prostu, jakoś się robiły one bańki i bąble, pykające kulki lekko tęczowe, a niektóre to po prostu kolorowe, że aż oczojebne… I chociaż żeliwna była, prawilna taka wanna, wiecie, ona wszelako i mocno pradawna, ale i przerdzewiała nawet miejscami, to jakoś tak, magicznie li i może…

… działała

… więc raz w tygodniu wszystkie były pannami. Pannami z Wanny.

Ale tylko raz w tygodniu.

Musiała, a raczej potrzebowała chyba aż tygodnia by się napełni, naczarować, narobić, no i wiecie, wszelako znowu być użytkową, one tylko przynosiły zapałki i chrustu trochę, zapachowych gałązek, ziela sypkiego, ziela w mazidłach, ziela w kulach… a cała reszta robiła się sama… Kwiatki ddokoła się pleniły, różne plącza łapkami dziwnie nazbyt ludzkimi masaże oferowały wyciągając najpierw kartoniki do podpisania, ale druk mały i jeszcze te czarne maszynki, coby karty płatnicze wsadzić… no wiecie, w tym świecie nie ma nic za darmo… nawet las chce teraz by mu płacić nie tylko powietrzem. Oj nie. Za takie traktoanie, to on musi jakoś coś dostać…

Więcej?

Ale one… jakoś im to nie przeszkadzało.

Właziły ostrożnie, dziwnie każda miała wodę jak chciała, w takiej temperaturze, a nie innej, nawet jak grupowo, jak kilka chciało się bardziej zabawić, to w tym miejscu chłodniej, tam cieplej…

Dziwne to było miejsce.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Mama muminków” – … ona. Taka niewielka, na zdjęciach szczuplutka, właściwie maciupka, bardziej Mała Mi niż mama Muminka… bardziej ona eteryczność, niż człowiek zdolny stworzyć coś takiego. Coś, co czytane za dzieciaka uczyło żyć, a za dorosłego…

Pozwala odetchnąć od onego życia.

Napisała i narysowała wiele. Miała rodzinę. Kochała, była kochaną, miała wyspę, chatkę, ale przede wszystkim w tym malutkim ciele wciąż dymiła i szalała wyobraźnia. One spostrzeżenia, oglądania świata zmieniały się w słowa, a te w postaci, przemyślenia, zdania, któte akturalne do dziś niosą mądrości i pocieszenie… bo przecież choć była mamą Muminków…

To nie tylko.

Oto jest… wielka opowieść. Twarda okładka sprawia, że wygląda to jak mega cegła, ale jednak te niebieskości, skromność, ale i bogatość okładkie, czyste szaleństwo barw jasnych, wodnistych niczym i śnieg i wody letnich jezior i jeszcze… skały Finlandii i ona przyroda, te lasy i ciemność i jasność…

Oto opowieść o kobiecie i o tym w jaki sposób postrzegała świat.

Ale oczywiście nie tylko o niej. Bo ludzie jak ona mają też takich, którzy ich albo ukształtowali miejscami, albo kopnęli w tyłek, zranili, dobili… zmieszali… i oto są opowieśći tych ludzi. I jej historie. Cytaty i pomysły. Podróże i… oto biografia, którą czyta się trochę jak jedną z jej książek. Zaskakująca, gdy człek liznął trochę wiedzy o tym, jak traktuje się jej pamięć teaz w Finlandii. Jak czci się ją wprost w Japonii! Wiedzieliście o tym? Park rozrywki, zabawki, wszelkie merchendise czy nawet nowy film i książki… zdjęcia, obrazki…

Oto opowieść, którą warto przeczytać, ale… i nie trzeba… bo w końcu my, ci, którzy kochają Muminki i ich świat, identyfikują się częściowo nawet z niektórymi postaciami, może i konstrowersyjnymi… znamy ją. Wiemy, że była odważna na tyle, by mówić nie. By walczyć o swoje i zrozumieć… miłość i jej wszelkie odcienie. I nie, nie mówię o jej życiu osobistym, chociaż pewnie to was bardzo intryguje.

Oto opowieść…

Ciekawie i spisana i złożona, pełna rycin i zdjęć. Piękna w wydaniu i zawartości… genialny prezent dla każdego właściwie…

Morze…

Gdy człowiek nagle dostaje to, co dla wielu jest marzeniem, czyli dom i morze w bliskości zaskakującej, ale nie przerażającej, to… wielu mówi, iż codziennie by było na spacerze. Że codziennie łaziliby po piasku, ciągle by spacerowali, wdychali i słuchali i jeszcze… nie wiem jak to jest, ale się chyba ludziom coś popiętroliło, bo przecież morze morzem, może być, jest znaczy się… ale zwykłe życie życiem zwykłym i tak… oczywiście, że wschody i zachody słońca są niesamowite. Iż mogę sobie posłuchać fal i tak dalej, że czasem sztormy mnie wykańczają, łeb mi pęka…

A piasek to jest taki, iż włazi wszędzie, więc…

Nie, nie chodzę na spacery nad morze codziennie. Gorzej, chodzę nad nie sporadycznie. Chodzę, bo chodzę, ale wiecie, tak naprawdę, by ino nad morze… Chowaniec mówi, że czasem się zatrzymuje jak jedzie do pracy, albo po robocie, no wiecie, na nerwa to super rzecz, ja mogę w ogrodzie się wyżyć. Wkurwić na chwasty czy coś… pobić się z kamieniami, ale… tak, chodzę nad morze.

I jak już tam polezę to wiem, że mnie wołało.

Dziwnie to brzmi? Może… tutaj, to nic dziwnego.

Tu morze woła, i wtedy musicie pójść, niezależnie od pory dnia, niezależnie i od tego, co się ma na sobie. Ale przecież u nas i tak mało kto zwraca na ciuchy. Byle by było w jednym kształcie i w chodzeniu czy robocie nie przeszkadzało. A najlepiej to żeby to było ono robocze wdzianko, bo przecież…

Czemu nie!?

A morze…

Spokojne.

Wszelakość kolorów, odbijające się w nim niebo, kamienie wystające, zieleń i czerwienie alg i innych roślinnych… no roślinności. Już postawili pomost, znaczy no teraz w Melsted mamy ten nowy, ale dołożyli mu te drewienka, po których można łazić i się może nie zabić… bo wiecie, barierek nie ma, więc jest jakieś prawdopodobieństwo. Wody w końcu mało. Serio, te lodowce się roztapiają, więc gdzie ta woda? Miało się wsio podnieść, a tutaj wciąż i wciąż… wciąż sucho.

Wciąż wody niewiele.

Podobno trolling fruwa, ale co ja tam wiem o tym postpandemicznym świecie. Świecie, co to się ma stać pandemiczny znowu? Serio? Nie wiem… może i to logiczne, może nie, tak wiem, że w Chinach zamykają ludzi, ale… mieszkam na wyspie, u nas to właściwie zamknięcie jak promy nie pływają, więc… pewno, że możemy pójść do lasu, ale co jeśli go wycięli? Idziecie, a drzew brak…

Nie mogę już kurde.

Chcę drzew… ale zamiast nich mam morze, które kurna też znika?

No sorry, ale o co chodzi?

Mniejsza, oddychajmy, to już maj, więc Turyścizna… już tu. Podobno pełno ich w miejscach różnych, ale jako człek bez dni wolnych od pracy, wiecie, się nie znam. Na pewno zjechało się głośnych aut.

I ludzi…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.