„No bo szczerze…
… w tych czasach, dziwnie feministycznych, a jednocześnie poganiajacych kobietami,z ezwalajacych na wszelakie umniejszenia i desperackie próby zaistnienia… no wiecie, w czasach, gdy to tworzą się kolejne IZMY… naprawdę… Powiedzcie mi, jak powiedzieć/opisać/nazwać inaczej goryle w formie żeńskiej przy drzwiach? Wiecie, takie obronne i odganiające…
Selekcjonerki.
No jak…
Nie można wyzwać kogoś od małpy, bo to małpom się nie spodoba, a one mogą wszystko, no chyba że są banany, to nagle mogą zmienić zdanie, ale są i takie, które nawet bez bananów trochę się rozproszą… wiecie, z małpami nigdy nie wiadomo, ze świniami też. Dziwne to trochę, że małpy albo świnie. No i krowy czasem chyba? Tak, te trzy zwierzaczki zostały tymi, które mają określać ludzkie strony. Dobre, złe, neutralne, negatywne, minutowe, stałe i jeszcze…
… włochate.
Nie no, te to chyba od trolli, co nie?
Mniejsza.
… więc gdy jeszcze małpy można biologicznie uzupełnić i uczłowieczyć, to taka słodka świnka, prosiaczek cudowny błotnisty, toż to czyste stworzonko, a że wie, iż błoto dobre na cerę, tosz przecież i ludzie od nich przejęli. A krowa? No tyle teraz tych trawożernych pomiędzy ludźmi, że to wprost faktu stwierdzenie, a nie jakaś obraza. Zresztą, krowa, czadowy zwierzak i żołądki ma…
Taaaak…
To jak?
Właściwie w ogóle jak nazywać ludzi nim powiedzą ci jak chcą być nazywani… w tych podobno wolnych tak czasach…
Dziwnych?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Chemia śmierci” – … no tak. Nowe wydanie, nowy wydawca, ta sama powieść.
Niesamowita.
Tak, oczywiście że mam… wróć, posiadałam tę serię w wydaniu Amberowym. Białe takie okładki, ktoś pamięta? Jakby co, Google podpowiedzą. I pokochałam autora od pierwszych słów. Nie wiem dlaczego… może dlatego, że w odróżnieniu od innych antropologów sądowych jednak umie pisać?
Albo ma dobrych redaktorów?
No i te opowieści z Anglii… ech… mniam!
Choć nie, MNIAM w przypadku zwłok brzmi lekko atypowo? A może aż ohydnie? Nie wymiotujcie, zwłoki to zwłoki, okay, robiłam ino w takich przedanionych, ale wciąż, człowiek w innej formie to człowiek, ale i nie do końca, jakby człowiek, ale nie ludź… dziwne to, ten bra iskry… więc… ja o tym, że uwielbiam tę powieść i te, które po niej następują. I wielbicielom CSI i Kathy Reichs polecam. Szczerze. Też i tym, co lubią zagadki kryminalne i niezbyt ciężkie książki…
Ale też i niegłupie.
Beckett ma fajne pióro, dodatkowo jego bohater jest nie tylko narratorem, ale i tłem niektórych wydarzeń, jednak, nie zawsze, na ostatnich stronach to on obrywa, jak to bywa w innych powieściach… chodzi o to, że nie ma w tych tomach sztampowości, ale jest jakaś miła znajomość… po prostu… w pewnym momencie nawiązuje się kontakt z bohaterem i już tak zostaje.
Na dobre i złe.
Wieje i pada, pada i wieje.
Raz śnieżyca, potem wiosenne słonko i krótki rękaw, prawie… a potem od nowa, za tydzień znowu ma być przygruntowo zimno? I jak tu w ogóle ogródek planować, pomijając subtelny fakt, że i tak mnie na niego nie stać, więc może trawa i mleczyki. Będzie choć ekologicznie? Ale ja chciałam krzaki i drzewa i więcej jeszcze drzew i jeszcze więcej, ale to w końcu moja obsesja.
Moja własna.
Gdybym mogła obsadziłabym wszystko, a nie celowała w winnicę… a tak, na polu prawie pod moim nosem winnica stanęła. Się nagle komuś wydaje, że można ot tak, na zwykłym polu… i patrząc na przeszłość, to tak, oczywiście, można, ale nie na polu męczonym lekko, ostatnio mniej, nieosłoniętym, gdzie pizga tak, iż można po prostu odlecieć. Tak ot zwyczajnie i już. I oczywiście, że daję jej sezon, bo tyle tutaj zwykle pomysły trwają, ale jak ktoś trzy lata przetrwa ma szansę na więcej…
Ale forever?
Czy coś tutaj, na Wyspie jest na stałe i na zawsze?
Zwątpienie… na pewno.
Po prostu… patrzenie na ona zagłądę natury, którą nazywają ekologią, boli. Chyba po trzydziestce człowiek widział już wystarczająco, a dobiegając czterdziestki jest już pewien, że za wiele i nie wierzy… nie wierzy w nic. Żadne tam zmiany w człowieczym istnieniu, żadne tam zrozumienia i myślenia…
Nie.
Jeżeli tutaj to nie wyszło, nikt nie potrafi się dogadać, na tak małej przestrzeni… to czy jest w ogóle jakaś nadzieja na przyszłość?
A może nie mamy prawa do nadziei?
Myślę, że problem istnieje, tudzież zagrzęził się w onych kopenhaskich nocach, marzeniach o jakiejś tam zieleninie, znaczy, jak się dorobić na wciskaniu innym kitu, że eko i vege i w ogóle, cudownie i dziewice przy tym pląsały, ugniatały to półdupkami swymi różowymi i jeszcze… no co?
Nie oszukujmy się.
Sezon się zaczyna, pomysły bogatych ze stolycy przybyły na Wyspę.
Dobra, część najpierw się dorobiła na zakupionych tanio domach sprzedając je drożej rok i dwa lata temu, a teraz ciesząc się, że to już mają za sobą, o ceny znowu oklapują na rynku nieruchomości do onych… że to tak ujmę, bardziej znajomych. Ponieważ wciąż nie wiem jak nam udało się wejść w posiadanie… bardziej kredytu, ale jednak domu z ogrodem i to tam gdzie chcieliśmy… nie no, trzeba odmalować teraz i okna i sam dom, ale w zeszłym roku sami taras zrobiliśmy, może damy radę?
Może?
No ale…
… chodzi mi o to, iż spoglądając na 2019 i 2022 jestem… zrąbana.Ludzie, ja pierniczę, no kurde no… mam dom, który oczywiście bardziej należy do banku, ale jednak, mam dom. Jest w nim pracy wiele, wiadomo, ale to nie jest ważne, bo mam ten dom. Dobra, sąsiad to buła a sąsiadka kocha muzykę na drzwi i furtkę, ale jednak… mam kibelek i prysznic, więc… nie marudzę. Szczególnie jak sobie patrzę na innych. I na to, że nie dostałam w prezencie mieszkania po studiach czy przed, a już na ślubie, to bez urazy, ale przecież nawet człek niczego nie oczekiwał…
W końcu był dorosły.
Może za wcześnie?
Może dlatego teraz taki dziecinny? Ale jednak… może teraz se nawet popatrzyć na winnicę. Znaczy… z lękiem w oczach zamknietych, bo jak to wsio poleci, a jak pisałam… wieje! Co ja gadam, pizga no!