Pan Tealight i Pomazanica…

„Wszelako było widać… wiecie, te farbki na twarzy, te jakieś mazy, niby Picasso a jednak Mondrian czy inny tam nieżyjący…

Warhol?

On tak lubił w cztery iść.

I jeszcze te czerwienie i niebieskości, niby zdecydowane posunięcia pędzli i palców zapewnie, bo jednak przecież jak inaczej, a może i łza, może mucha wpadła, może to nie były jednak farby… nic co zostało stworzone z mułu i jagód, skał zgniecionych i olejów… może jednak to coś innego, może ona sama, wytwarzająca takie barwy, one zielenie i żółcienie, te szarości i biele aż niebieskie…

Te zawijasy.

Bo przecież nie chodziło wyłącznie o kolory. Nie chodziło tylko o nasycenie i odcienie, o one czystości oraz zamotania. Nie… było w tym coś więcej. Niczym alfabet, który czeka tylko na rozszyfrowanie. Niczym kartki pragnące jakiegoś zapisania, jej skóra. Może i biała, a może jednak… może w ogóle jej nie było? Bo przecież która z tych barw jest kolorem jej skóry? Najczęstsza?

Najrzadsza?

A może…

Stała i spoglądała w słońce, a pryzmaty kropel tańczyły w jej długich, różnobarwnych włosach. Iskry, jakby sama nie potrzebowała ładowarki, baterii i w ogóle miała gdzieś umowy wszelakie w granicach paliw płynnych i innych solarek. Jakby te kolory, a może odpowiedź była inna…

Może?

Ukazała się im tylko, a potem, wrz z deszczem… rozpłynęła się pomiędzy kiełkujące wiosenne twory. Odeszła w wilgotną mglistość między gałęzie i białe kwiaty. I jeszcze… może gdzieś tam, gdzie głęboko śniły tajemnicami byty, o których nikt nie chciał wiedzieć. I jeszcze może…

Jeszcze.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Nowe zakupy!

Znaczy wiecie, haul ze spożywczego LOL No bo w końcu jak żyć w tej całej beznadziei? Ino z książkami i w książkach, tyko tam nadzieja i mądrość.

No dobra, nie w każdej.

Ale… co do zakupów, to połowa odzyskiwanie tych, które czytam często, połowa to sprawy dla mnie nowe, tudzież przeoczone, czy jakoś tak…

Wieje…

Czasem mi się wydaje, że serio w końcu poczuję to, co Dorotka… ino Toto mi brakuje. Ale, żeby nie było, nie znoszę dziouchy. Jak ona mogła wiedźmę tak i buty z trupa, weźcie no, kto to takie miał pomysły… znaczy wiem kto, ale jednak… nosz kurde no, żeby autor miał takie dziwne pomysły. Dziwne? A może jednak pokręcone mocno? Przecież to już lekka nekromancja, no wiecie, stóp fetysz…

Ekhm…

A już rabowanie grobów na pewno!!!

Tosz to mauzoleum było!!! Z tym domem na niej… nie, nie mogę myśleć, a jeszcze takie wiedźmy to pod ochroną na pewno są, lub były… więc nie, nie chcę być Dorotką. Chcę domu, który stoi na ziemi. I mam dość wiatrów. Moje zatoki szaleją! Nie mogę już, weźcie no. Co ten wiatr przynosi?

Czyje to pyłki?

Pierniczone alergeny!!!

Podobno będzie to męczący czas… ale no ja już przepraszam, ale co to, jakby przez ostatnie lata to ino płatki róż, piórka – dla alergików sztuczne – no i jeszcze wszelakie, cudowne dywany i one wszelkie umilacze. I jeszcze napitki z bąbelkami i może dla tego wystrój wnętrz, dla tamtego coś innego…

A teu fotel.

Albo sofa!!! I kocyk!

Temperatura oczywiście wiosenna…

Nie ma śniegów, przeszły one mrozy, ale jednak jakoś tak, no wiecie, zwyczajnie i po prostu, jakoś tak nie jest wiosennie. Kwiatki to wciąż ino hiacynty, może i tulipany zaczną się pojawić, są i żonkile, oczywiście. Wiadomo… ale poza tym, w lesie to ino czosnek. He he he!!! Wali ładnie.

Szczególnie jak wieje.

Ale tam, święta idą… czy to już nadeszły, nie wiem, bo wiecie, u nas to raczej nie obchodzi się, poza onymi piórkami gdzie niegdzie, jakimiś czekoladkami… a no właśnie, uważajcie na skandynawskie jajka!!! Znaczy czekoladowe. Z innymi to nie wiem, ale czekoladowe jaja zostają wywalone ze sklepów, bo nabrudzili w fabrykach i podobno można nieźle odlecieć… znaczy salmonellowo.

Jak ktoś chętny, to…

Jak ktoś niechętny, to sorry, ale jajek nie będzie. Już widzę oną panikę pań, które w planach miały hamerykańskie jajaek w ogródku ukrywanie i dajmy na to już zapasy zrobiły. Wiecie, bachory latają z koszykami i udają, że nie widzą gdzie są jaja, ale jak inny chce podebrać, to w mordę!!!

Przemoc wszędzie. LOL #sarcasm

… więc uważajcie na to, co jecie i na to, co je was.

Kleszcze się budzą!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.