„No wiecie, taki z kamerką i takimi ustrojstwami wszelakimi… pajączek taki bury, niby z oczkiem, a jednak jakby widział więcej niż ci z sześcioma, na dodatek muszymi gałami, i ciągłe gadanie… i ciągle chce zniżki… i ciągle jakieś takie trącania i fochy, żeś go nie polajkował, czy coś.
Serio wyglądał jak pająk obrany z nóg, znaczy niby człowieczo wyglądał, górne miał i dolne też, odzienie owszem i to na XXXS, ale jednak, to jedno oko z taką no, chyba, zaraz, serio? Tak, on tam miał soczewkę i samowyzwalacz pod pachą i jeszcze… do tego puszczał sobie muzyczkę. Jakąś taką dziwną. Pewno raczej nie taką, za którą trzeba wiele zapłacić, ale wiecie, na pewno go nie zdemotyzują. A był przecież wszędzie. I Jutubowie i Instagramowie go znali, Tiktokowie i inne tam Snapczatowie i wszelakie rodziny SM go wielbiły i mocno, radośnie wprost nazbyt wylewnie, witały…
Jak wyjeżdżał.
Coś jakoś tak, więc… hmmm, z jednej strony był znany, miał milion i tu i tam, ale Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane – jak twierdził, wyłącznie z zazdrości – rechotała, że to kosztuje ino kilka stówek, więc niech się tak nie obnosi, bo da mu do poczytania plotkarskie strony…
Ale…
Wiecie, ona nie miała milionów, więc była dla niego nikim, zresztą wciąż chora i oficjalnie nierozmawiająca z Panem Tealightem, który pisał do niej już kolejny list – zeszyt, książkę, czy może trylogię nawet…
A i on był od poznania… wiecie, nie mody i przyrody, ale poznania… w znaczeniu samego onego, cudownego dla niego, jedynego i wciąż nie do końca zrozumiałego, no wiecie, czucia uczucia… poznania.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Dudley and Eunice?
I od razu szaleństwo, że ludzie tego nie wymówią… oczywiście chodzi o sztormy, ale… tak szczerze, kto z nas pamięta, że przed nimi był Malik? Kto w ogóle, poza pasjonatami tematyki zapytają się, jak nazywa się to cholerstwo, które rozpierdziela ci dzień? Albo tydzień… No więc u nas wymyślili, że Dudley może być, ale to drugie, to ludzie nie będą potrafili wymówić, więc trzeba zmienić.
Ekhm?
Serio, opłaca się? Sztormy dwa, będą nas napierniczać kilka dni a potem, przyjdą nowe, więc…
Dajcie se siana!!!
Będzie Nora… aczkolwiek sama się przyznam, że nie wiem kiedy ten jeden sztorm się kończy kiedy inny zaczyna, szczerze, bo wieje i to serio mocno przez cały czas, podmuchy sprawiają, że gacie mi latają… i inne rzeczy też, a na dodatek podnosi takie doniczki, których sama nie potrafię, więc…
No wiecie.
Dajcie se siana z tymi nazwami, określmy to jako pore wiatrową i tyle. W końcu bez urazy, ale zimy to nie będzie. Nie było… były tylko dwa dni, które były piękne i zimne i cudownie mroczne, a cała reszta, to żałoba po sezonach.
Bo ich to już nie uświadczysz.
I tak nagle…
Nagle człek sobie uświadamia, że taki wiatr to inna forma niewoli.
Znaczy… oczywiście, że można siedzieć w domu i jak się go ma wystarczająco dużym, to zawsze się znajdzie kopę roboty, coś z ulepszeń czy jakoś tak, a może jakiś handmade i tak dalej, no wiecie, mądre umysły znajdą sobie zajęcie, a nawet może i w końcu zdecydują się na leżenie dupą do góry, w czym jestem kompletnie niewykształcona. No nosi mnie no. Nawet czyste można zawsze przetrzeć…
Coś napisać, namalować, w końcu album dopracować…
W końcu to coś zmienić…
W końcu… a może jednak w tych wiatrach chodzi o to, by się wsłuchać? By jakoś tak pozwolić im wywołać w nas te uczucia, nawet te najbardziej kiepskie, jak lęk i wściekłość z niewiadomojakiego powodu. Może jednak chodzi o coś, wiecie, bardziej wewnętrznego, a nie tylko wianie i zamartwianie się, bo jakoś tak, ehm… ostatnimi czasy, to zauważyłam, że człowieka wyłącznie opisuje stan konta.
Oczywiście miejmy na względzie moje znikome, nie mówiąc iż żadne, kontakty z ludźmi. Chyba jednak trzeba o tym pamiętać. Dobra, powiedzmy, że wiedzę czerpię z internetowych komentarzy. Są straszne. Mega przerażające!!! Tylko jeśli masz i to jeszcze musisz mieć pewne rzeczy, miejsca zobaczyć, jakby kurde był jakiś poradnik, którego nie dostałam. Jakby… było coś: jak żyć, ale mnie z tym nie zaznajomiono? Czy to możliwe? Serio? Możliwe?
Kurcze…
Świat nie jest taki jakim go opisywali filozofowie, bardziej to już fantasy… i to kiepskie. Z cycami na okładce.