„Bo on tak bardzo kochał, wszelako i namiętnie.
Róże to mu z każdej kieszeni wystawały, liściki miłosne, poematy i wszelakie tam wiersze i rymowanki… do tego jeszcze, właściwie pasowały do każdego, znaczy każdej, bo jednak płeć miał sprecyzowaną.
Chyba?
Ody to mógł na poczekaniu, serenadę, gitar miał a trzy i umiał śpiewać i jednocześnie wspinać się po winorośli czy innej rynnie i w tym samym czasie, no mistrzu no, przeżyć umiał. Serio. Mag jakowyś czy bóg może nawet? No ale… Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane, obrażona ostatnio na Pana Tealighta, co on starał się bardzo zmienić, ale kurde wiało, potem Wiedźma przeszła w stan kwarantanny i tyle ją widzieli. Tak właściwie od tygodni już jej…
Kurcze…
Świat był coraz bardziej złym miejscem.
Musieli to naprawić, ale jakoś on się przyplątał, a że bab w Sklepiku z Niepotrzebnymi wiele, to wiecie… każdy dziś szuka onej odrobiny pocieszenia, chociażby malutkiej, mikroskopijnej… no jakiejkolwiek jednakże. Takiej, co to ociepli, albo choć poruszy one zapomniane miejsca w duszy.
Czy innym tam sercu.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Opowieść podręcznej” – … okay. Przyznaję, że no… ekhm, myślałam że to powieść. No wiecie, oryginalna, literki i te sprawy. Jakoś tak, no czysty przypadek, to trafiło w moje ręce.
I chyba nie żałuję.
Chyba?
Nie no, oczywiście, że wciąż chcę zdobyć powieść powieść, ale to jest naprawdę intrygująca pozycja. Trochę film, trochę koszmar. Bo jakoś tak ona czerwień na tych białych stronach, ta wybiórczość kolorystyczna… wszystko to, w jaki sposób Renee Nault przedstawia naszą bohaterkę, którą wielu zna z popularnego serialu HBO, może i mniej z samej, opublikowanej w latach 80tych XX wieku książki… czuje się bardziej. Tak, poprzez oną „komiksowość” powieści nagle coś, co winno być opowieścią o superbohaterach, bajką nawet, przeraża bardziej.
Ona opowieść o odbieraniu kobietom wszelakich praw, tak prosta, dziwnie logiczna, uderza bardziej.
Bo czy naprawdę wciąż mamy jakieś prawa? Czy naprawdę możemy o sobie samostanowić? Nawet teraz… pieniądze, oj to meżczyzna, nie masz mężczyzny jesteś przegraną. Nie masz dzieci, nie jesteś kobietą… właściwie, czy w ogóle jesteś… Czy jeszcze tam jesteś?
Ta opowieść autorstwa doskonałej autorki i zaskakująco dogłębnej w swej kresce kanadyjskiej ilustratorki przeraża. Akwarela i tusz… czerwień, czerń i biel. Prostota. To dociera do onych bajkowych obrazów, które często w sobie tworzymy, onych pragnień i rozbija je w pył…
Ważna!
Wieje…
Koszmarne, psychiczne powiewy telepoczą domem by potem nagle ucichnąć i zaszumieć deszczem… a potem łączą swoje siły i nie wiesz, czy kopać piwnicę, czy jednak spróbować pozostać na powierzchni… niby to tylko do 18km na sek, ale jednak… przeraża. Chyba zależy to od kąta pod którym wiatr wieje…
A może wyłącznie od mocy?
Nie wiem, wciąż tego nie rozpracowałam. Wiem za to jedno, wiatr to coś, co jest zmienne, coś, co mocno na wszystkich oddziaływuje i dodatkowo jeszcze, siła, z którą nie można się mierzyć… ale za nic nie mogą powiedzież już, że podwyżki prądu były z powodu braku wiatru. Oj nie… znaczy może w zeszłym roku, ale tak spoglądając ile wiało od początku roku – codziennie – to chyba już mogliby te podwyżki odrzucić? Ale gdzie tam. To jak z podatkiem od masła…
Odeszło opodatkowanie, ceny nie zeszły…
Ale czasem są promocje… coś, co powróciło po wielu latach niebytu.
To trochę trudne by wytłumaczyć komuś, kto tutaj nie mieszkał przez kilka lat, co jest z tymi wiatrami. I które są dziwne. Tak naprawdę to chyba jak z chorobami psychicznymi, odczuwaniem bólu i żalu czy radości, gdy nigdy tego się nie czuło. Nigdy… widzicie, to jednak ono pierniczone doświadczenie. Czasem przez rok nie wieje strasznie, a czasem wieje prawie cały rok i…
I na ludzi zwalają na to winę i dowalają podatków…
A od podatków jeszcze są podatki…
Serio.
Spoglądanie na prognozę pogody, tą rabaną kreskę ciągnącą do góry, potem na chwilę w dół, a potem znowu, niczym wykres bicia serca. Ale czyjego? Nie Wyspy, bo ten wiatr jest tak bardzo obcy…
I ten deszcz, zdolny zmieść kolejne zagajniki… rozerwać rzeczne linie, porwać brzegi, wszelako odsłonić, ale i zasłonić. Zniszczyć i stworzyć. Być i nie być. Przesłać ziemię w morze i zmieść ją na drogi.
Co jak co, ale suszy nie ma.
Chwilowo?
Czy znowu lato będzie kolejnym ekstremum pogodowym? A co z Turyścizną? Czy otwarte Maroka i inne Malediwy sprawią, że będzie ich trochę mniej? Kto tam wie… współczesność uczy, że pewnym można być niewielu spraw. A czasem i ino jednej, onej wszelako ostatecznej. Mocnej…
Czy już wyciągneliście maseczki z kieszeni?
Czy znacie życie i zakupy bez nich?
Wyjazdy do Szwecji, w szczególności na początku tego szaleństwa były takie dziwne. Wyzwolone. Niegrzeczne. Jakby człowiek robił coś naprawdę złego, a po prostu przekraczaał wodną granicę i już, był w świecie, który aż tak się nie bał. Któremu ktoś pozwolił żyć… oddychać. Czasem się zastanawiam, czy gdyby nie mniejsze zarobki i wszelako, no wiecie… Królowa, czy nie byłoby mu lepiej tam, ale jednak… okay, skał tak nie ruszą, chociaż, ruszają, ale te drzewa, powalane w chwilę. Mgnienie oka i znika las, mgnienie następne już są sadzoneczki…
Pustka przez kilkanaście lat.
Ból i dziwna cisza…
Ekologia Skandynawii to kłamstwo.