Pan Tealight i Kostuszek…

„Malutki taki, rzezany i rzeźbiony…

… no po prostu dzieło sztuki, ale wiecie, ruszające się i żywe, chociaż ino z kości wszelakich, może i nawet i nie jego, nie do końca, znaczy kiedyś były na pewno może i  czyjeś, a teraz…

Już nie.

Bo przecież jak coś się znalazło, może i nie do końca legalnymi metodami, to jednak no weźcie, jak nie ma specjalisty, to nawet nie będzie wiedział czy to z kota, psa, człowieka czy krowy… a już wszelako nie czy pozyskane etycznie, czy jednak całkowicie wygryzione i teraz biedny zwierzak łazi bez kosteczki… noj przecież on był naprawdę taki malusieńki. I Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane go uwielbiała. Chociaż jakoś tak, serio i naprawdę, no nie mogła tykać jego prawego ramienia i kawałka półdupka…

Ale podziwiała te dziary.

Oj bardzo… zawsze miała ochotę na jakieś malunki na skórze, nie żeby se w kości grzebać, oj nie, szpik ma zostać gdzie jest, ale jednak, no wiecie, jak już to co i gdzie i czy na pewno i serio… tyle się zmieniało.

I zmienia.

Kostuszek był mały, najczęściej niewidoczny dla innych, więc nie miał takich problemów. Był tylko dla siebie, no i dla niej ostatnio i nawet se poroże dla niej lajsnął. Się to nazywa oddanie, bo po kilkunastu chwilach, gdy się zaklinował w takim czy innym przejściu, dziurce, czy zachaczył o sznurek i coś się popruło, to wiecie, zrobił je takie wyjmowane i wyłącznie na zewnątrz.

No wiecie, sztuka to jednak.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Tak łatwo zapomnieć kimś się jest i tak bardzo łatwo zrozumieć, kim się naprawdę nie jest… tutaj. Będąc miotanym wiatrami, niezrozumianym przez żółtą kulę na niebie i jeszcze te blota i wszelakie załamania sieci i jeszcze… coś tam w powietrzu. Pewno, raju nie ma nigdzie, nie istnieje, ale jednak…

Może gdzieś jest?

Tutaj nie.

Z drugiej strony co to by były takie rajskie życie? Aniołki i ich trele? Ja tam niezbyt za aniołkową śpiewaninką… hymny i alleluje, nie, to nie dla mnie. Na pewno. I zapewne msze przymusowe czy coś w ten deseń. Nie, to nie dla mnie. No i ona grzeczność, no weźcie no, nie można nikomu przywalić, bo podziękuje za przefasownowanie buźki czy coś? Nie nie nie… czasem trza człowiekowi odrobinę piekielności. Ale z drugiej strony czym jest piekielność? Smoła?

Serio?

Fajnie pachnie…

No co? Benzyna też!

Niektórzy mają dziwne poczucie węchowej estetyki. I tyle. Przywyknijcie do tego, albo nie przywyknijcie, męczcie się z tym, że inni wolą inne. Dlatego tyle tego wszystkiego jest na świecie. Ha!!! Odkrycie wieczoru. Na zdrowie. Coś mnie w nosie kręci, wiatr nagle ucichł, nie wiem co myśleć…

Nie wiem co czuć?

Ale…

Oczywiście, że i u nas wszystko drożeje, bajer w tym, że jako miejsce wszelako turystyczne, u nas nigdy nie taniało, więc… nie, podwyżki żadnej nie miałam. I wiecie, może cud jakiś się stanie, ale jednak… no nie wiem. Zapytam Chowańca, może on widzi jakieś cuda blask na horyzoncie życia…

Urodziny się w końcu zbliżają.

Człowiek się starzeje… a może raczej, spoglądajac na ludzi tutaj, dopiero za ileś tam lat dotrze do tego wieku – okolice 60tki – kiedy to życie zaczyna się naprawdę? Wiecie, czasem tak myślę. One damy kąpiące się w lodowatej wodzie, może i pomarszczone, ale po dłuższej rozmowie wychodzi na wierzch, że ona już po 80tce, a wygląda jak wczesna 50tka… kurde, pewno to ta woda.

Trza się pokąpać.

Naprawdę, co jak co, ale kobety tutaj, takie, co wiecie, odpuszczają sobie, naprawdę wyglądaja świetnie. Odżywają nagle z wiekiem, jakoś tak fruwają, unoszą się ponad powierzchnią… naprawdę, rąbane anielice. Spacerują, bawią się. Robią, co chcą… czyż to nie jest zachwycające? Niektóre zaczynają nowe interesy, biznesy, inne wychodzą za mąż, w końcu lub od nowa, inne idą na studia…

Ja pierdziu… pięknie będzie!

Ekhm!

No co?

Cóż nam pozostało poza okłamywaniem siebie? Znaczy dodawniaem sobie tej no, nadziei czy jak jej tam. Nie wiem, nie wierzę w nadzieję.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.