„Nie dzwoniła.
Nie miała telefonu, po prostu pisała listy.
Od zawsze.
I jeszcze notatki, jakieś niby opisy, bajki, opowieści, wszystko co nieprzemyślane, zasłyszane, wydumane i wymarzone i jeszcze zmyślone, no przecież w tym całym szaleństwie naprawdę nie było metody, ale na pewno były niesamowite osobowości i przygody, przyrody nowe miejscówki i jeszcze twory nie do końca potwory i jeszcze… no właściwie wszystko tam było…
A ona to spisywała.
Problem?
Cóż… pisała nie tyle jak prawnik, lekarz czy kura pazurem, ale gorzej. Nie potrafiła rozczytać samej siebie, więc bardzo często traciła połączenie z onymi opiwieściami, tudzież one się do niej nie mogły dodzwonić, bo przecież, no logiczne, co nie? I jeszcze to jej umiłowanie wszelakich notesów i takich tam… nosz przecież ile można, ale jak się kocha i metal i papier i kamień… no właściwie, bez urazy, ale rzeczywiście, dziwna była chyba. Chyba bardziej niż im wszystkim się wydawała i Pan Tealight zdawał sobie z tego sprawę, że się już przyzwyczaił.
Do wielu rzeczy i spraw.
I chusteczek w dziwnych miejscach i jeszcze…
No wiecie, te liście, gałązki, kamyczki!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Znowu wieje…
I wieje.
I więcej wieje.
Pełnia dopiekła każdemu. Ludziom ino szaleństwo w głowie, ale na niebie błękit, a potem nagle… przez kilka dni rzeczywiście słońce waliło jak nie wiem co. Takie ostre, bolesne, dziwne. Niskie, w lesie oczywiście fascynujące, ale tak w polu, na drodze, po prostu parzące, ale nie ocieplające. Przerażające, niczym jakaś atomówka, albo wiecie… nie patrz w górę, patrz w górę…
No wiecie.
Coś takiego wisi w powietrzu.
Jakby.
No więc ona pogoda tak poszalała i poświęciło w pierony po tych miesiącach ciemności. Niesamowitych miesiącach ciemności i szarości cudownej, nagle pojawiło się to żółte coś na błękitnym niebie. I siedzi przez kilka godzin. Ja pierdziu!!! Jak toto znieść. Kwiatki od tego płoną, ziemia wysycha w doniczkach i…
Ale przecież bez słońca się nie da.
Ale jednak i z nim jakoś nie po drodze…
Świat naprawdę stoi na tych żelowych czółkach. No serio. I się chybocze. Mocno. Już się przewrócił kilka razy, ale jeszcze wciąż wraca, jak ten wańka od wstańka. I się podnosi i się znowu pochyla i znowu… a ty człowieku spać nie możesz, zdrapujesz szron z samochodu rano, a w ciągu dnia zwyczajnie ci gorąco…
Nie rozumiem.
A wiatr napiernicza.
Dziwna pogoda po prostu ma używanie… a człowiek, nic na to nie może poradzić… mógłby gdzieś pojechać, ale gdzie? Wszędzie teraz straszą i chcą papiery i paszporty i jeszcze testy i w ogóle… Żeby przejechać przez Szwecję trzeba było mieć test i paszporcik, ostatnio podobno ma się to zmienić… ostatnio? Wróć, od 21go podobno bez testu, ale wiecie, teraz to już lepiej to zrobić i mieć w kieszeni, jakby co…
Wyspa, to dziwny świat w wymiarze politycznym.
Niby część Danii, a bliżej Szwecji. Ile to już osób się ze mną kłóciło, że to przecież Szwecja i kłamię, a w ogóle to tam nie mieszkam, a oni byli na wakacjach przez tydzień i wiedzą lepiej… wiecie… ludzie.
Ale…
Prawda jest taka, że Dania Danią, ale jednak do stolycy najlepiej płynąć do Ystad, a nie do Køge. Mniej czasu na morzu, taniej, potem ino most i już. Tak za wszystko trzeba płacić, co właściwie nie do końca jest legalne, prawomocne i tak dalej, ale jednak… jednak Wyspa zawsze jest tym miejscem, które jest pomijane, obwiniane za błędy kraju i tak dalej. Już nie przypominam, że chcieli nas atomowymi odpadami obsypać… już po prostu mi się chyba nie chce… nie wiem…
No więc, chcecie jechać do babci co w Kopenhadze se dni spędza i co… musicie przejechać przez inny kraj. I choć nie wyłazicie z samochodu, to i tak, musicie, podlegacie różnym dziwnym prawom, które w drugą stronę nie do końca tak działają. Które często na przykład dla Niemców są inne… bo sa lepsi i lepsiejsi.
Tia…