Pan Tealight i Majtki Bezcnoty…

„No dobrze, od razu to wyjaśnijmy… majtki jako takie wcale i nigdy w rzeczywistości, nie miały być strażnikami cnoty. A przynajmniej nie zawsze, nie wszędzie. No dobra, nie myślały tak o sobie i tyle… Cóż… oczywiście, że niektórzy twierdzili inaczej, niektórzy myśleli, iż posiadanie ich na tyłku uchroni oną pokrętną cnotliwość… jakby taka błona miała jakieś znaczenie.

No i ma, może, kurde…

W dzisiejszych czasach?

Przecież nawet jakby co, to nie można zrzucać winy na rąbane gacie?! Czy można? Kawałek bawełny, bo nie polecamy poliestrów, szczerze, zapocicie sobie elementy, które muszą oddychać, ale nie tak oddychać, że kurde wywalacie je na zewnątrz, trzymajcie widoczki dla siebie i tych, co chcą je widzieć, więc… bawełna, czy tam co innego naturalnego, może nie liście pokrzywy czy coś takiego, ale jak kto lubi… i obcisłe, rozwlekłe, no wiadomo, każdy lubi co innego, nazbytnio obcisłe mogą jednak uwierać, czy coś tam obetrzeć, więc wiecie, lepiej może nie? Ale, nie wtrącajmy się już tak w życie ludzi… shorty style? Bikini, thongi czy inne Bahamas… no wiecie…

Z koronką?

Ale ona swędzi!!!

Znowu takie wielkie barchany, nie no, niby płótno, niby można kieckę i weicie, świecić nogawką, ale w lecie nie no, tosz to tortura, a znowu zimą, nie, też nie, bo przecież czepiać one kurde pończoszki czy coś… i jeszcze… kurde no, jednak w temacie gaci to chyba wsio zależy od dupy.

I tyle.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Mumia” – … tak… Dobra, przyznaję się. Autorkę lubię, książkę oczywiście czytałam, ale chciałam ją mieć. Znowu… nie wiem dlaczego, bo jeśli chodzi o mumie to tak, zboczonam, ale ta opowieść nie jest mumiowa… znaczy jak najbardziej morderstwa – no weźcie, to kryminał, oczywiście, że tutaj są ciała, więc spojler alert, są nieżywe i archelogiczne…

Co dziwne, kurde, nie do końca wiem, dlaczego tytuł to mumia… „The keepsake”… hmmm, nie, nie mumia. Z drugiej strony, no od razu spojler w tytule, że mumia w środku, więc… ech, niech wam będzie… O co chodzi, o to, że powieść jest prosta, lekka, ale jakaś taka, no wiąże się z pewnymi moimi wspomnieniami i…

Chciałam ją mieć z powortem.

I nie, to nie najlepsza powieść Gerritsen z cyklu babskiego duetu: glina i antropolog sądowy. Duet super, ale w tym momencie wciąż za bardzo od siebie odstający. Nie wiem, oczywiście, to dobre czytadło, ale tak bardzo chce się… coś dopisać. I tutaj i tam, i coś zrobić z nimi i z nią i nim…

Dobre czytadło.

Pełnia księżyca i wiatry… no tak, podobno też były na kontynencie. Grad i tak dalej też… ale wiecie, tutaj niby to zwyczajność, to po pierwsze, a po drugie… hmmm, jakby to ująć, no mentalnie napierdziela. I człowiek nie wie co ze sobą zrobić. Spać się nie da, oddychać nie da, no kurna no, gdzie jest życie?

No weźcie, takie choć mniej bolesne!!!

Nie wyjeżdżajcie mi z retrogradacją Merkurego, bo zapłonę… a to mało fajna sprawa dla środowiska, one CO2 i tak dalej. Wiadomo… mamy być wszyscy tacy cudownie naturalni i jeszcze świeżutcy i… kuźwa, od kiedy słuchacie innych jacy macie być? Onych wysokich, co sięgają półek, niscy się słuchają i co… upadają, skręcają kostki, nie… Słuchajcie siebie i wiatru, albo siebie, gdy wieje.

Szczególnie.

Wiatry ostatnio dają popalić, zerwały to i tamto… przewróciły kilka rzeczy i oczywiście, że mieszają we łbach wszystkim, ale też wyczyściły stare liście, sprzątnęły to i tamto, może i falami zmyły coś…

Zakazanego…

Zezwłok jakiś?

Hmmm…

Ten rok nie zaczął się jakoś super…

Ale na razie oddychamy.

Luty ma być podobno przełomowy, się zobaczy. Jak nie będzie to co? Tak szczerze, co wtedy zrobię? Jak się poruszę, jak spojrzę na siebie w lustrze? Nie wiem, ale życie na wyspie, w momencie, gdy cały świat stoi właściwie już nie na głowie, nie na rzęsach, ale na jakichś ułomkach, co wyrosły mu ze łba i są lekko żelatynowe i tak dalej… chwiejnie stoi, wiadomo, że albo żelatyna się rozpuści, albo i gorzej, podejdą ci tam, wegetariany i opierdolą go o zwierzęce pozostałości…

I znowu świat padnie na ryj.

A tak się starał.

Chodzi mi o to, że spoglądanie na to wszystko z pozomu malutkiego kawałka skał i ziemi jest jakieś takie odstrzelone. Bo to wyspa i otoczona wodą jest ona i poczta dostarczana tutaj jest, już nie wiem jak często, raz w tygodniu? Może… każdy się mnie dopytuje i czepia, a co ja mam z tym zrobić?

Trza było wysłać miesiąc wcześniej.

Jak ja.

Ale… ono spoglądanie na ten świat jest takie ograniczone. Bo my mamy własne problemy, choć nie chcemy ich mieć i, oczywiście dodatkowo, w pierniczonym bonusie, mamy one problemy zwyczajowe, co to każdy je ma. Ceny wzrastają, a i tak wysokie były, nagle masła na przecenie już nie ma, chleb suchy, ale ino z Lidla, bo gdzie indziej tak drogi, że… można ino powąchać… i jeszcze ten wiatr…

Może to już czas… by to rzucić wszystko?

PS. I te teksty ludzi: ale przecież mieszkasz w tak pięknym miejscu, morze masz… tia, mam, widzę je nawet. Nie nakarmi mnie ono boście je zasrali swoimi gównami i innym shitem z Wisły…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.