Pan Tealight i Najmniejsza Malutka…

„Taka była.

Najmniejsza Malutka.

I wiecie co, dobrze jej z tym było, że nie każdy ją zauważał, co więcej, właściwie nic… może i nie sięgała ku półkom z książkami, które chciała, ale wszędzie coś dało się, ono coś zrobić, no i wiecie, przecież książki, kto tam się książkami interesuje teraz… dziwne ludzie. Dziwne takie bardzo… nie będą patrzeć, że ktoś z drabinką chodzi czy haczykiem na patyku albo sznurku? Nie no, na pewno nie.

Zresztą, na niskich nie patrzą.

Czasem się potknie który, to nawet przepraszam nie mruknie i zwyczajnie, nawet i jeszcze dokopie, nawet i jeszcze dotrąci, zwyzywa, że przecież to jest jej wina, bo jest tutaj, a nie gdzieś indziej, gdzie może i ktoś by jej szukał, że może ktoś by chciał może… gdzie jakoś takoś nie kręciłaby się pod nogami i innymi członkami, że przecież może to nawet próbowała kogoś na śmierć właśnie zwodzić… może jednak to ona jest złem wszelakim, może się powinna zastanowić, nad swoją małą i może, ale jednak egzystencją? Egzystencją wkurzającą egzystencje innych?

Tak, tylko wtedy zauważają…

No chyba, chyba że coś chcą… oj, wtedy to się nawet zbliżą, pochylą, wszelako poniżą oną niskością, głową zbyt blisko ziemi, głową, która może i dotknie trawy, a trawa się zadziwi bardzo, bo nigdy nie widziała tak tłustych kłaków. Zbyt bardzo tłustych i się pochyli od razu i wciągnie głębiej…

Ale ona, tak, wolała dużych nie wkurzać.

Wolała oderwać się od tego świata powyżej i zwyczajnie jakoś tak, nie pozwalać sobie na zbytnie spoufalanie się. Bo i dlaczego miałaby? Przecież wiedziała kim jest, wiedziała co robi i jak komu kostki obgryźć, pięty wyrwać, do łydek nawet doskoczyć. Gorzej, nawet portki podrzeć… a co… patyczek z haczykiem. Sznureczek z małymi haczykami sięgał nawet i jeszcze wyżej…

Aż nazbyt wysoko i oj, coś się oberwało.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Lestat na nią czekał tam.

Na pewno.

Anne Rice zmarła 11 grudnia 2021 roku, bo przecież serio, ten rok to same kopy w zad. Ale i tak pełna jestem onych brzydkich myśli, że może wydadzą teraz jej książki i będę mogła jakimś cudem znowu je mieć w rękach? Wszystkie? Te o Taltosie, Louisie i oczywiście Lestat… oj tak…

Ale, tym razem na wodach… w rzeczywistości szwedzkich, ale ponieważ to między nami a Ystad, to wiecie, może jakby poszedł trochę w prawo na drzewo się wdrapał i mgły by nie było, to by zobaczył… tonący statek, z któego wycieka olej. Chyba olej, wiecie, że ja te informacje czerpię z Chowańca, więc co najmniej drugiej, trzeciej ręki. No czort wie gdzie on to przeczytał… więc… Szwedzi aresztowali obecnie załogę statku, który nie zatonął, statku tonącego załogi nie odnaleziono, co oznacza, że Dania szaleje, bo Szkoci ich stuknęli. I to na wodzie.

Trochę jak za dawnych czasów?

Wiecie, możnaby się pośmiać, ale w przypadku kolejnych dusz zaginionych na morzu, to nie jest śmieszne. Dwuosobowa załoga… hmmm, dwie osoby, a taki duży stagek? No mniejsza, możliwe, że kompletnie się nie znam… może to i lepiej, że ino dwie, ale dotąd ich nie znaleziono…

Szkoci zostali nazwani obywatelami brytyjskimi i aresztowani za to, co zwykle się robi na wodzie, wiecie, five o’clock… kurde, naprawdę to nie jest zabawne, ale picie na wodzie, szczerze, pewno, że mawiają, iż wszyscy to robią, ale jednak… jednak no weźcie no! Przy przejściu przez takie zdradliwe wody?

Zderzyć się?

Chlać?

A na Wyspie

Nagle śnieg zniknął i jest ciepło…

Za ciepło, dziwnie wilgotno, a to coś, co ma być stawe, co budują tuż pod muzeum w Gudhjem, no dobra, bardziej bliżej nas, co przeraża tym bardziej, więc… szykuje się wylęgarnia komarów. Żadnej melioracji, już te domy, co to popękały i biedne ludziki tam mieszkają z pleśnią – tak, myśmy w takim żyli i wsio stracili poza tym, co dało się uprać… moje książki RIP…

Dobra, nie mówię o tym więcej, na razie.

No co?

Wciąż cierpię, a ostatnimi czasy kompletny brak światła zaczyna szczerze wpływać na wszystkich. Ludzie szukają i picia i zabawy i choć rząd doradza izolację, to jednak… Chowaniec musiał pójść się wymazać, wiecie, z gardła, bo ktoś tam w robocie się poparcił. Znaczy, był gdzieś, może i zaliczył…

Coś.

Trudno się ludziom dziwić, ale jednak…

To już nie są święta, ale ciągły stres, jak dla mnie wzrastający od połowy września, gdy tylko wróciliśmy ze Szwecji… jest ciężko. Szalenie ciężko. Drzewa nawet nie pomagają, jakoś tak… nic nie pomaga.

I jeszcze człek nagle na wsio uczulony!!!

Obeżreć się nawet nie może.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.