Pan Tealight i Samiotam…

„Rany no, wcale nie chodziło o to, że on wszystko sam, czy coś… po prostu matka wredną babą była i tyle. Serio. Na zawsze pozostawiła mu nie tylko ten cholerny, w dziwny kształt wygięty i wywalony na zewnątrz pępek, one równie dziwnie kręcone włosy, jakby na odwrytkę… wiecie, niby świderki, a jednak czujecie pewien niepokój, że zaraz zejdą mu z łba i wgryzą się wam w wątrobę…

O którą mało dbacie i tak.

… no i wiecie, z tym cholerny imieniem…

W ogóle się z nim nie utożsamiał, okay, miał własną firmę, prowadził ją sam i opierał wyłącznie na sile myśli własnej i ramion oraz księgowej, która istniała wyłącznie w czekach, które opłacał zawsze przedwcześnie. No i biznes był dość samotnościowy, wiecie, wyłącznie dla wszystkich samotnych, kochających samotnośći pragnących ją wyprowadzić na wyższy lewel…

Sztuka samotności.

Tak się nazwał.

A co… w końcu musiał jakoś zrobić wszystko, by wykorzystać oną swoją specyficzną fizjonomię oraz oczywiście imię. Bo przecież każdy powinien tak żyć, czyż nie… tak uważał… masz, to korzystaj. Masz, to pokazuj… no dobra, to drugie, to akurat nie do końca implikuje się do wszystkiego, ale jednak… wiecie, może i należy przełamywać pewne schematy? Może…

Może byłoby lepiej na świecie wtedy?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Magia łączy” – … oj wiem… wiem, że już koniec, ale jednak… jakoś tak… wiecie, już święta, no jakoś tak mam, że u mnie od pierwszego grudnia, a potem od 21go koniec i tyle.

Po pogańsku i tyle.

A co do książki, no wiecie, jeżeli kochacie serię, to już przeczytaliście całość, ale jednak jak może nigdy nie mieliście jakiejś takiej serii, którą można czytać i czytać, więc… polecam serię o onej damie. Ekhm, o magii, włochatym facecie, innych włochatych gościach, wiedźmach, wampirach…

… przesunięciu…

Ot wiecie urban fantasy!

Ale takie one and only.

Wiem… powtarzają się elementy takie i takie i przecież, i to i tamto już było, ale jednak… no widzicie, wszelako macie rację. We wszystkim, ale… no właśnie, tutaj jest ten kop, jest tajemnica, jest niespodzianka, świństwa, komizm, jęzor cięty i wolny, ech te wschodnie klimaty, mitologie…

Kocham.

Nawet ze świadomością, że to już koniec, bo seria cała dostępna jest… nie wiem, w różnych miejscach? Mieszkacie w Polsce, to macie możliwości. LOL

Tia…

Chcecie pogadanki o zdrowiu psychicznym na Wyspie, czyli w Danii… no więc jak najbardziej wiadomo, są lekarze, czekaj wróć, jeden jest osobiście, inny ino przez neta, ale… jeśli naprawdę macie problem możecie zostać sami, albo iść zwyczajnie do lekarza pierwszego kontaktu.

I już…

Dostęp do leków jest, jak was stać.

Czyli pewno jak wszędzie i tyle.

Ale… czasem z człowiekiem dzieje się gorzej i wtedy może próbować starać się o pewnego rodzaju rentę. Nie jest to łatwe, jak najbardziej jest to proces bolesny dla chorego, ale czasem nie ma innego wyjścia. Jak już nic nie działa, nie potraficie zarobić sami na siebie… macie problem, prawdziwy i namacalny, wtedy, wiecie, trzeba zgłosić się do regionskomune i zawalczyć.

Problem jest taki, iż w Danii panuje często dziwny optymizm. Ot powiedzą wam od razu, a że to może nie będzie problem, może jednak będzie dobrze, może jednak od razu się uda, się pan nie martwi. Otóż, jedna jest prawda, nie wierzcie w ten optymizm. Naprawdę. Dla własnej zdrowotności. Pamiętajcie o tym, że wsio to biurokracja, więc nawet jak kulejecie, to jednak, doczołgać się trzeba…

Wszędzie.

Ale… przejdźmy do weselszych tematów!!!

Wieje!!!

I śnieg był!!!

Znaczy, to zależy od Wyspy, na przykład kilka dni temu był u nad, a potem po drugiej stronie, no wiecie, taki klimat. Za to na pewno jest zimno. Zimniej niż w zeszłym roku, większość Wyspy świetli się, migoci światłkami, lekko porwanymi, wiadomo, kolejny sztorm… jak zwykle mijacie domy obwieszone u szczytów lampeczkami, ale część z nich dynda, część nie działa, wiadomo…

Trza przeczekać wiatr.

Sprawdzić kubły na śmieci.

Wieje wciąż… i pewno ono wianie już zostanie i jeszcze szaro i gloomiście jest i wiecie co, to jest szalonie cudowne. No co? Tak wiem, tylko mi się to podoba, że fairy lights mogą walić 24 na dobę… no dobra, nie mogą, w końcu ceny prądu poszły tak w górę, że człek nawet oną przyjemność sobie musi dozować.

Mocno.

Jakoś strasznie stresujące te święta będą…

Chyba?

Jak człek nie obchodzi, nie boi się już wielkiego stołu, niewygodnych ciuchów, uśmiechania się gdy każą i tak dalej, sam kupił sobie prezenty i zapakował miesiące temu i zapomniał co tam jest…

… więc…

Tak szczerze to wszystko może być w końcu takie odpoczywalne.

Gdyby tylko nie ten stres!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.