„Ojejku no…
Przecież znajomych się ma różnych, a nie zawsze człowiek zaczyna pytanie na początku znajomości od… A co robisz i czemu masz pokoik w folii i ten odplamiacz? Oja, ale kolekcja zapachowych odświeżaczy i jeszcze te płyny do prania i mycia, kurde, coś ty kolekcjoner, nie no, bardzo szanuję, czy mogę powąchać… a, że zamrażarka, nie no, jakoś bardzo rozumiem, te czasy pandemii…
… najlepsza największa.
Oczywiście.
I te wieszaki, skórki, ekologia pełną mordą. No wiecie, znajomość to znajomość, a jak czujecie, że to może być przyjaciel, to wiadomo, przecież nie będziecie zwracać uwagi na pewne sprawy, raz pogadacie o nich i… od razu stajecie się pomocną ręką, zachęcaczem, zanęcaczem i tak dalej.
Przyjaźń to rzecz wielka.
Potężna.
Ale jednak…
… nie no, jeszcze na samym początku to już w ogóle, jakoś tak wszelako i mocno należy czasem po prostu odrzucić. No przecież każdy ma jakieś wady. Każdy czasem puszcza bąka i ma problem ze wzdęciami. Albo co więcej, no jakoś tak, zwyczajnie zaakceptować i wady… dla przyjaźni czy nawet i miłości może. W końcu pewne rzeczy się rozwijają. Życie pustką nie zalatuje, a nawet jeśli, to zwyczajnie… widać oną pustkę potrzebowało, czy coś, jakoś tak. To jak z łąką… musi być…
Nie ino lasy i lasy i Killer w nich.
Wielki i ciężki i pot z niego spływał… niczym dla dzieci oliwka.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Nocne mgły…
Teraz to się zdarza, wiecie… takie podróże. Nocne prawie, chociaż wieczorne ino… a, no i Covid wraca. Tia… milusio, co nie? Sorry, za przerywnik w tym, co miało być mgliste i tak dalej, ale nas właśnie trochę jebnęło, wiecie, orędzie do narodu… Czy się wypowiem w temacie? A po co? Przecież i tak nikt nie używa mózgu do myślenia, ino nim w piłkę grają, czy coś tam…
Wiecie…
Tutaj ludzie zaszczepieni olewają info o tym, że mogą być chorzy i roznosić wsio, dzieci puszczają jak leci i trza się od tego robactwa odganiać, najlepiej ogniem… no co? Sorry, ale jeżeli wasz dzieciak jest dla mnie zagrożeniem, to już nie będę leżeć i poddawać się bólowi. Już nie. Wprost przeciwnie, ale jestem licencjonowaną wariatką, więc wiecie, spokojnie mogę komuś przypierdolić. Takie ostrzeżenie. Trzymać bachory, bo roznoszą wirusa. Trzymać, bo wkurzają nie tylko mnie, to miejsce nosi na sobie typy wszelako ciszy pragnące i spokojności… a cała reszta… też lepiej się trzymać z daleka. Po prostu i zwyczajnie zachowywać odstęp.
I już, będzie lepiej.
I łatwiej, w końcu ja wyłażę z domu raz na miesiąc.
Maks!!!
Ale nie no, oczywiście, zaszczepieni uświęceni, nie muszą myśleć i tak dalej, to że kolejnych dawek nie biorą, nie doczytali do końca o co chodzi w tej akurat szczepionce, że znajomy się nie odzywa po pierwszej dawce, a źle ją zniósł… Nagle świat nie tylko się zmienił, ale jeszcze dokładnie podrapał po dupie i myśli, że to głowa.
Wiecie, taka jakaś odmienność.
Ale…
… mgła…
Gdy się czasem wraca nocą, a wiadomo, noc to teraz szybko się spojawia, to jakoś tak się i mgły spojawiają, a na tej Wyspie mgły są niesamowite, fascynujące i wszelako uczłowieczone. Wiecie, bardzo myślące… ej, zaraz, ludzie nie myślą, a mgły myślą… cóż, widać te mgły przejęły mózgi.
I nagle, w onej światłości świateł przeciwmgielnych, czy jak to się nazywa, no co? Ja pasażer!!! Ja nie kierować, za bardzo ciekawska jestem i tyle. Muszę sobie popatrzeć przez okno na one mgły też. One mgły przyjmujące kształty człowiecze, one kształty zwierzęce, wszelako… zaskakujące cię, nagle pojawiające się przed maską auta by rozwiać się, a może nie? Może nie rozwiać?
A może… wchłaniają się w auto, wchodzą w nas?
Tych w środku?
Może w rzeczywistości od onych mgieł uciec nie można? Może też nie trzeba? A może jednak należy się zatrzymać gdzieś na bocznej drodze, zostawić zapalone światła i wejść w ich blask i pozwolić mgle robić swoje? Może to jakiś rodzaj chrztu, innego tam uświęcenia, może li ino sakramentu…
Wyspowego?
Nie uzdrowi, ale może mózgi jednak jakoś uaktywni?
A jak nie, to choć se mgły mózgi wezmą, może one je bardziej wykorzystają? Może… na pewno, no weźcie, na pewno!!!