Oddychanie książkami, myślenie książkami, wiedźmie przesilenie…

Logicznie rzecz ujmując, wiedźma Pożarta Przez Książki, zbudowana jest z książek. Przetrawiona, wydalona i ukształowana na nowo… obrzydliwa wizja, ale nic na to nie poradzę, narodzin nie zmienię… istnieje w sobie tylko świadomym ekosystemie – wyraziście szeleści ze zdenerwowania, strachu, czy nadmiernej uczuciowości. Bynajmniej takie coś jak ja, tak naprawdę oddycha tylko książkami. Jak się zaciągam świeżyzną, to dostaję aż gik amoku. Wszystko się we mnie budzi, sen staje się teraźniejszością, koszmary zmiatają w kąty, utopiec Bulgot bulgocze bardziej rytmicznie… mój chochlik pisarski w końcu postanawia na stałe nosić jakieś gacie… wena mniej się puszcza…

Pewnie podobnie działają dragi, ale mam kiepskie doświadczenie. Czyli chyba żadnego.

No może nie pamiętam? Nie wiem…

Dziś LITHA.

I czuję.

Coś się zmienia, coś się unosi w powietrzu, jakby zaraz miało opaść, ale w geście totalnego niezdecydowania… wciąż jeszcze wisi. Za dwa dni spłoną wiedźmy. Nie lubię tego. Moja intuicyjna wiedźmowatość się miota. Nie lubi wyznaczonych świąt… świętuje wtedy gdy trzeba. Ale coś woła. Zew na puszczy ili bzyczenie w trawie, piski i gwizdy, ptasie trele morele…

To chyba TEN CZAS!!!

Płoń szałwio, płoń. Rośnij ogniu. Mały kurde piroman!!!

Wiej wietrze, burz się wodo, zieleń ziemio…


„Drżyj Ty, któryś klątwe na mnie rzucił,

drżyj, bo stronę jej zmieniam.

Teraz do ciebie już puka, pod parapetem stoi.

Nic Cię nie obroni, nic Cię nie uspokoi.

Zrzucam na Ciebie moje strachy i lęki.

Byś wiedział, jak bardzo człek może się czuć maleńki…

A to, co zrzuciłeś na mnie ludziu marny,

niech teraz stanie się żywotem swarnym.

Kłótliwym trwaniem w zawiści, niepewności…

póki sam nie uświadomisz sobie swej wobec natury maleńkości.

Na ogień i wodę, na ziemię i powietrze,

na kamień i metal, drewno i wszelkie przedwieczne.

Na świadków wzywam Wiedźmy Dziś, Wczoraj i Jutra!!!

Ja jestem siłą, nie puchem marnym…”

Wydobędę się w końcu z Twoich szponów! Już dość do cholery!!!

PS. Nakanapie.pl, jak zwykle cudne i kochane, podesłało wygrane książki z zajebiaszczymi zakładkami!!! Kurcze oni to mnie rozumieją!!! Ale czekanie na 10 paczek mnie wykańcza. Listonosza chyba też, reaguje facet nerwowo i ciągle ktoś inny przyłazi!!! Hmmm… może powinnam ograniczyć ekspozycję uzębienia?

„Dziś w nocy magia włada
dziś słońce się władzy domaga…
Tak więc rozpalcie ognie, idźcie nad wodę,
a może ktoś znajdzie jakąś niebogę?
Wiedźmę, utopca, może zombiaczka…
zawsze się toto nada na zwierzaczka ;)”

…ja dam się zaadoptować i ładnie gryzę, choć niekoniecznie na zawołanie, a wczoraj zjadłam mniejszą połowę kota… białego 🙂 Wystawiam referencje sama sobie!!!

PSS> Skończyłam „Stefan – opowieść o kocie”… i się zryczałam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz