Pan Tealight i Biedronka Bezchlebowa…

„… bo widzicie, ona bezglutenowa.

A wszyscy tutaj do niej, że do nieba, że ma przynieść kawałek chleba, ale od razu ją swędzi, drapi, no naprawdę… ludzie są tacy okrutni!!! Jak to tak można? Ubzdurzyli sobie, że masz kropki, masz lecieć do nieba, a przecież jej pradziad był stonką. Ale no szczerze, niech się wzniesie pod siódme niebo one jej wyznanie, że był on, bo już nie jest, zdepnięty został, stonką najprawdziwszą…

… ale jakoś geny biedrończe w niej o wiele mocniejsze, więc wiecie, wszelako czerwono i czarno od razu…

I nie, wcale nie pytają się czy masz alergie jakieś, czy jednakowoż, jakoś tak, no nie pasuje wam pieczywo… zresztą, nawet jeśli, zaciskasz zęby i lecisz, targasz tę pakę, wiadomo, ze to magia i tak dalej, ale jednak… potem się okazuje, że oni chcieli ciemny nie biały, że ten tostowy za miękki, i czemu skórka nie obciachana, a na dodatek, to dlaczego to wszystko takie lekko wilgotne…

Kurna, no z nieba, nie?

Chmury były?

Pizga tam!!!

… więc przestała. Przestała się ludziom kłaniać, zwyczajnie wzlatuje, pierdoli co oni bleblają, nie ma znaczenia dla niej czy im źle, czy dobrze… po prostu z gracją wzlatuje, załącza swojego ajbiedra i słucha bzyków. Uwielbia ebooki. Tak, robale też je mają, wiecie, w dzisiejszych czasach firmy chcą sprzedawać i tylko sprzedawać. Nawet ten gość ze skrzydełkami przy girach… no wiecie…

Hermes?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

… więc jakoś tak oswajamy to miejsce, w którym się mamy zatrzymać.

Może nie robimy z niego domu, ale jednak, gdy wracamy  z wycieczki, łażenia, oglądania, pełni wrażeń, odcisków, z mokrymi gaciami, bo nagle stwierdziłam, że fajnie będzie się wyląpać, mimo iż wszyscy uciekali z wody z wrzaskiem, ale ja w końcu mieszkam na Północy, co tam Szwecja…

Ha ha ha!!!

Ale… oswajamy i żyjemy tam. Przez jakiś okres czasu, duży czy mniejszy, nie tylko składujemy graty, ale i umyć się trzeba i herbaty zrobić czy coś, jak kto lubi. Podobno są ludzie, którzy siedzą w takich domkach, no wiecie, gotują i tak dalej, wypoczywają… bez ruchu… nie wiem… Dziwadła czy coś? A może tylko ja nie umiem tak stanąć… znowu wychodzi na to, że ze mnie shark.

Co wynajęliśmy? A to… czy polecam? Eeee…

Hihihi,

Nie ma to jak nie do końca, a jednak… okay, domek na zdjęciach, to nie to, co zobaczycie, to co widzicie, to sprzed kilku lat co najmniej. Z zewnątrz wsio odmalowane, białe, dobry parking, długi dojazd, zadupie, ale za plecami skała, z przodku zieleni kawalątek, a potem dom na domu. Na skale jarzębina, mały podest z grillem i tak dalej… ale dom… piętrowy, na 8 osób, jednak… no właśnie, dwie łazienki, prysznic, sauna i jacuzzi, tylko… że to wsio zamknięte w dwóch pokoikach, z których jeden maciupki i prysznic w nim rozmiaru pudełka na zapałki do tego wrzący bojler z boku, ciągle gorąco… są i pralki, więc… Druga łazienka, piękniej, mały zlew, problem – zero półek wszędzie – niby prysznic w wannie można wziąć, ale jednak trudno idzie, bo to wielka wanna od jacuzzi, czy jak to zwą, więc nie ma trzymadła, ale…

Chlapi się.

Da się przeżyć, sauny nie próbowałam.

Na górze nie mieszkaliśmy, ale… znowu… brak półek. Cudne miejsce do odpoczynku, ale nie wiecie co zrobić z rzeczami, zdałoby się choć więcej kołków. Niby wsio jest, ale… salon na dole i maciupka kuchnia plus jadalnia. Tu żyliśmy. Lodówka cicha, nie jak rok temu było w innym… Łóżko? Erm… wzięliśmy ze sobą kilka prześcieradeł i z obrzydzeniem zużyliśmy je na to by mieć jakąś ochronę przez onym poplamionym… nie chcę o tym myśleć, no było dziwnie.

Powinni posprzątać, bo ja odkurzaliśmy po sobie, to koty krzyczały, że one tu żyją od dawna i nie chcą się wyprowadzać.

Z kurzu koty…

Ale jednak… śliczny ten domek, więc tak i nie?

Ale… zapomniałam.

Poranek na morzu był niezwykły… człowiek tak bardzo pragnął tego wyjazdu, że… nie wiem, jakoś tak… ludzi masa. Naprawdę, kurde, przecież to już czas powakacyjny, to co oni tutaj robią?

No ale…

Człek dojechał, miejsce oswoił i oczywiście zrobił co zrobił, a potem spotkał się ze złym prysznicem i poszedł spać… obudzenie się o 5 rano po tak wyczerpującym dniu to koszmar! Tak naprawdę chyba spałam lepiej dopiero ostatniej nocy. Nie wiem dlaczego. Żadnych hałasów, spokój, czerń, ciemnosć…

Dlaczego?

No ale… co zrobić z dniem, który, jak się okazało będzie mnie zadziwiało przez całą wycieczkę, był słoneczny i bardzo ciepły!!! A wyjechaliśmy z Wyspy mocno jesiennej, poniżej 20 stopni… szczerze, zabrałam tylko ciepłe gacie. No dobra, moje ciepłe można zmienić na chłodne, tudzież podkoszulek nosić bez bluzy, ale i tak szaleństwo pogodowe. I susza… ech…

Co zrobić pierwszego pełnego dnia?

Kurde, tosz to niedziela!!!

Wyjeżdżamy, a tutaj tłumy. Szczerze, auto na aucie, masa cameprów, masa masztów, słońce wali… co robić? Jak się odnaleźć w tym dziwnym, walącym odstępy i inne takie, no wiecie, w niegdyś normalnym… tłumie? Rok temu było tak pusto, oj pewno, że wszyscy wiedzą dlaczego, ale za kilka dni znowu dla Danii Szwecja będzie strefą żółtą, o czym dowiemy się wracając…

… więc…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.