Pan Tealight i Wiedźma Zapotrzebowania…

„Pojawiła się…

Niby wiecie, kolejna, wiedzieli, że posiadając wiedźmę jakieś usługi ku niej skierowane czy inne tam, wiecie, samotniczkę to zawsze wszyscy chcą przytulić, więc… nie zdziwili się, aczkolwiek lekko ją zaskoczył chyba ich brak zaskoczenia, bo na dzień dobry potknęła się o kamień, milusi troll, całkowicie nieznoszący obcych, i wyrżnęła łbem w pierwszy schodek Sklepiku.

Nikt się nie zaśmiał.

W końcu jednak wiedżma.

No… przynajmniej nie oczywiście i głośno.

Wiecie, z jednej strony mieli prawo się śmiać, nie znali jej, pojawiła się nazbyt dumna i kompletnie nieproszona, a i też jakoś nie było widać, zeby miała prezenty, więc Księżniczki i Królewny poczuły się być lekko zaniepokojone brakiem błyskotek i kwiatków i tak dalej, no ale… nie mówiły nic, większość opuściła woalki, odwróciła się, nie baczyła, nie słuchała, Wiedźmy z Pieca czy Smok to już w ogóle mieli wyjebane na kogokolwiek nowego, jakby co nada się na kompost, czy coś… w końcu czasy są dziwnie niepewne, więc…

Jednorożce dziwnie mruczały, w pewnym momencie zaczęło to przypominać jakąś piosenkę, zaklęcie może…

Aż w końcu, no wiecie, jak już przybyła się pozbierała z onego wyrżnięcia, jak zauważyła, że minęło sporo czasu, gdy tylko uświadomiła sobie, że nikt się tym nie przejął, a i ta dziwna nie przyszła, gorzej, podobno walczyła tam u siebie i wykrzykiwała, że jest delikatnym kwiatuszkiem…

Coś w niej pękło wtedy.

Coś…

I zniknęła.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

RECENZJA: „DZIEDZICZKA Z MOCZAROWISK”

Zachody slońca i pole…

Właściwie, to… no właśnie, właściwie to ostatnimi czasy one pola pełne kwiatów są dość popularne. Zwykle to coś nagietkowego, zapewne wykorzystywane w kosmetyce, nie wiem, sama mam krem i działa cuda, ale może to ino na nasionka… może? Ale jednak, znalezienie takiego pola to dla mnie za każdym razem gigantyczna radocha. Na dodatek to miało one cudowne szpalery kwietne, więc można było wleźć na pole dla zdjęć… a w końcu mi o to chodziło…

O fotki!

Bo zachodzące słońce i lekka mgiełka nad kwiatami, szczególnie w tym niezwykłym miejscu, gdzie ziemia otulona była lekkim cieniem, gdzie dom lśnił swym światłem, gdzie jakoś tak wszystko zdawało się być oną pomarańczowo-żółtą nieskończonością. Gdzie po prostu, zwyczajnie była oną wszystkość…

Niesamowita.

I pachniało!!!

Jak one niesamowicie pachniały… tak bardzo mocno, jakby, wiecie, nagietkowate mają tak, że śmierdzą, albo śmierdzą mniej, ale te, jakoś tak, no jakoś tak pachniały. Pachniały lekko, ale wyczuwalnie.

A nad wszystkim polatywały sobie wróżki.

No fairies…

Serio!!!

Nie rozumiem dlaczego ludzie nie wierzą we wróżki, przecież to lepiej brzmi, że użarła cię wampiryczna wóżka niż zwykły komar. Od razu ma się jakąś taką większą jakość życia i bycia… no weźcie. LOL

Ale…

Sterczy człek na tym polu, niby nie jest zwolennikiem „golden hour”, niby wcale go nie ruszają te momenty, ale jednak, no po prostu czasem, czasem znajduje człek takie miejsce, że nie może się oprzeć… a czasem wie, że przecież takie pole, to zaraz zniknie… kwiaty się rozwiną, zostaną zebrane i tyle…

Nic z tego,

Złapię je tym razem, no i złapałam. Przypłaciłam to zpaleniem spojówek i jeszcze mocną migreną skroniową czy zatokową, możecie sobie wybrać nazwę, cholerne uczucie, dziwna niemoc w otwieraniu oczu, a i zamknięte bolały, piasek pod powiekami, no naprawdę… serio koszmar. Ale zdjęcia są. No a co! W końcu o to chodziło, by tak jakoś, zwyczajnie, po prostu…

Złapać chwilę.

Mimo słońca, głowy i tak dalej…

Przebywanie na takim polu, nie no, pewno że człek srał po nogach, że ktoś go pogoni, ale przecież nie robiłam nic złego. nikogo nie deptałam, nikogo nie niszczyłam, jakoś tak, nawet pszczoły mnie olewały… bączki se bzykały, chociaż, było ich dość niewiele, nie wiem czy to pora, czy jednak…

Te wróżki. LOL

Ale zdjęcia… magia.

Mogę tak sterczeć, aż światło zniknie, a że o tej porze roku u nas te noce wciąż jasne, to jakoś tak, no po prostu… może to trwać. I to może długo trwać, naprawdę. I można cykać fotki i wszystko się zmienia i jedno miejsce, a wciąż inaczej i inaczej widzicie te kwiaty i pyłki i wróżki, i jeszcze, coś takiego, niewypowiedzianego, coś takiego niewymownego, nie do opisania…

Coś.

Uczucie?

Ale czy tylko we mnie?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.