„A tak, długie mieli one miana.
W żadnych papierach się toto nie mieściło.
Nie.
Zwykłe wypełnieni podania o jakieś papiery, wszelakiego zaproszenia na jakąkolwiek RSVP uroczystość było koszmarem dla wysyłacza. A już skrótowce, nie, nie lubili ich, więc po prostu nazywali ich Ej.
No co…
Życie i tak jest wystarczająco trudne i skomplikowane, więc coby jeszcze je sobie bardziej urozmaicać, no nie, ile można… nie. No po prostu i w ogóle. Niech się kurna albo skrócą, albo reagują, bo następnym razem ni na obiad nie zawołają, ni, że coś im się tam ciągnie za tyłkiem czy też… wiecie, głaz leci, lawina, a może i meteor, coś się wali, słuchawki w uszach… nie.
Ej!
Oczywiście, że było to słabe, ale sami spóbujcie tak ich obydwoje, za jednym zamachem na śniadanie i jednocześnie się zapytajcie co preferują, czy jednak wciąż weganie czy peskaterianie, czy frutarianie, czy marchewka im nawet płacze, gdy tak przez gardło przechodzi… no co, różne są typy osobliwości ludzkopodobnych. Bo oni byli ludzkopodobni, ale czy ludzcy…
Hmmm…
Ej!!!?
Ale i tak najgorsza i najbardziej wkurwiająca była ta ich pierniczona optymistyczność… no kurna, ile można?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Wiecie co jest wkurzające?
No więc reklamy.
Nawet jeśli nie oglądacie telewizji od prawie zawsze, radia nie macie, gazet nie czytacie i tak dalej, unikacie newsów i w ogóle, to i tak dopadnie was reklama. Jakaś. I okay, rozumiem to, mnie dopadają na YouTubie i cudnie jak można je pominąć i tak dalej, wsio rozumiem, czego nie kumam, to tego, że dostaję reklamy naszych linii lotniczych albo Bornholmslinjen.
… więc dlaczego się wkurzam?
Abo… nie mam innego wyjścia.
Wciąż nie nauczyłam się chodzić po wodzie, sorry, czy też nawet się po iej ślizgać i tak dalej… ale wiecie, wsio przede mną. Przecież podobno w dzisiejszych czasach każdy może wszystko tak naprawdę?
Nawet zmieścić się w rozmiar 0 czy coś…
No ale, kolejna reklama promu, z którego musisz skorzystać, bo przecież są monopolistami, jakoś nie pomaga. W szczególności, że przy naszej ostatniej wycieczce „za miasto” nagle, w drodze powrotnej bramka w Ystad się zbuntowała i… no właśnie, oznjmiła, że może za bilet zapłaciłeś one 99 koron – sorry, ale tylko przy promocjach nas stać na przejazd, znaczy przepłynąć raczej, w końcu to prom a nie samochód, czy pociąg czy jakoś tak…
No więc bramka powiedziała wsadzaj kartkę, dopłacaj prawie 800 inaczej nic z tego, nie wracasz do domu choć powrotny masz. Ale wiesz, widać coś się zmieniło, widać coś… o czym nie wiemy, choć poza Wyspą było nas ino kilka godzin… no dobra, ponad 10, więc kilkanaście. Większość i tak w samochodzie, do Szwecji co prawda nie musimy już mieć testów, ale jednak, gdybyśmy chcieli na wakacje w niebiesko-żółtej codzienności, to po powrocie 11 dni kwarantanny.
Nie pytajcie jak jest w drugą stronę, bo to wciąż się zmienia…
Tak, Duńczycy mogą udać się do kilku krajów, ale które teraz są na tak, a które na nie… nie wiem, w końcu i tak nie planuję wycieczki.
Sponsorzy mile widziani. LOL
No ale, robi się coraz cieplej, więc…
… no tak, nie skończyłam co z bramką… chodzi o to, że to jest tak jak z wyjazdem z parkingu, aczkolwiek parkingi często od razu rozpoznają cię po numerze i nie ma problemu, rachunek na konto, kiedyś też tak działały bramki, ale widać już nie… a może działają tak ino dla wybranych i przestaliśmy nimi być?
Nie wiem.
Ale przy niepodnoszącym się szlabanie, powoli zapełniającym się parkngu, gdzie czeka się na prom, człek zaczął panikować. No sorry, ale taka natura ludzka, a już moja w szczególności. Po pierwsze nie stać nas na taki wydatek, po drugie, dlaczego, jeśli bilety kupione dawno temu, więc… co im się popiętroliło?
Oczywiście…
… jest guzik alarmowym.
Wciskasz, odzywa się Szwed mówiący po duńsku, na szczęście, bo chociaż da się zrozumieć szwedzki gdy jest kontekst, to jednak nie zawsze i nie każdego i bez urazy ale to nie są takie same języki!!! Jakkolwiek byś nie piał, nie są. W końcu nawet Kopenhaga często nie rozumie wyspowego!!! No ale… jest tam ktoś, plujesz się, że bilet masz, że się nie podnosi, czemu masz płacić, o co chodzi, on, że zapyta kolegi… po chwili zauważyłam, że inni jakoś też się nie ruszali, bo oczywiście bramek jest kilka, w końcu raczej jedna byłaby szaleństwem…
… no i nam się nagle podniosło, jakby Bogowie Bramkowi się zlitowali…
Hailleluja!!!
Walić gościa w speakerze.
Jesteśmy!!! Ale jednak stres był. I po co tak człowiek stresować, szczerze, raczej nie tylko nas sądząc po tym, że korek się zrobił…
Ech… jak Turyścizna zacznie zawalać wsio będzie sajgon!!!
PS. Przypominam, że prom z Ystad to najszybsze połączenie z Danią. Znaczy kontynentem. Promem szybko, potem przez kawałek Szwecji i most sławetny… ale wiecie, wciąż niewielu o tym wie czy pamięta, bo durne mapy pokazują Wyspę jako coś uplasowane na północy, gdzieś w okolicach powyżej Oslo.