Pan Tealight i Wakacje w Kuchni…

„No bo…

Nie było jej stać.

Właściwie, to stać jej nie było nawet na oddychanie… cokolwiek by jej Pan Tealight nie powiedział, od razu odpowiadała co ma na koncie bankowym, czyli nicość nicości, wszelaką pustkę pustkości, nieistnienie nieistnieniowości i jeszcze kompletną brakność i jeszcze… pożądanie.

Pożądanie czegoś.

Pełni i związanego z nią bezpieczeństwem.

Bo jednak ono istniało, ono Finansowe Bezpieczeństwo, które sprawowało, że jeśli bolało, mogłeś coś z tym zrobić, mogłeż zapłacić, więc ciebie słuchali… jeśli chciałeś, mogłeś ono chcenie sprawić i jeszcze gdy było źle, to wciąż mogłeś to choć sianem zapchać. No wiecie… tak naprawdę i do końca, bo przecież mogłeś kupić i wypełnienie i obkrywkę i do tego, jeszcze…

No i lepiej łkać w mercedesei niż pod latarnią czy na rowerze…

I mieć czym wytrzeć nos, chociaż gile takie nawadniające… a i jeszcze niektórzy może potrafią się pocieszyć zakupami, czy czymś takim, wiecie, takim czymś normalnym, kupowaniem, posiadaniem, mieciem i tak dalej. Miecio Bóg byłby ze wszystkich very dumny i tak dalej!

Ale…

Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane straciła zbyt wiele w poprzednich latach, więc…

… żyła tylko dla tego…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Jysk…

Erm…

… tia. Wiecie, prawda jest taka, że człek zawsze będzie miał akcent, nawet mieszkając nie wiadomo ile lat i używając języka. Serio, nawet jeśli wcześniej w życiu kilka lat spełnił w tak zwanym województwie poznańskim, który szczerze polecam jeśli chcecie sobie nadać duńskiej głębi. Naprawdę. Ten taki zaśpiew ichni przygotowuje pod bornholmskie jyllkaty… i tyle. A przynajmniej jak ktoś kiedyś mi powiedział, że słabo wciąż zaciągam, a potem zaciągam, więc wiecie…

Teraz kto się śmieje?

Ja nie.

W końcu nie gadam z ludźmi. Serio… jestem najbardziej nieużytecznym osobnikiem, niespołeczną gnidą, ale mam wytłumacznie i to medyczne, a jeśli Elon dokonał coming outa, to wiecie, czemu ja nie? Co ja gorsza? No co? Mam pluszowe dziecko, to więcej niż takie żywe o porąbanym imieniu Artuditu…

Serio, Artuditu byłoby lepsze!

Ale…

Jysk… chodziło o to, że było dużo gadania i oberwało się nam nacjonalizmem, bo Duńczycy są nacjonalistami i przyznaję, że mi to odpowiada i tak dalej. Posiadanie obywatelstwa w rzeczywistości niczego nie zmieni. Eee… niektórzy twierdzą, że ich niechęć do Szwedó, Polaków, Niemców… i tak dalej, to wiecie, jest we krwi. Ale USA…

Mniam.

No więc nie kupiliśmy stołu i krzesła.

A wygodne było i przecena!!!

Nadal więc, po prawie dwóch latach nie mamy mebli, ja nie mam książek poza taką kupką, która zmieściłaby się do jednej torby z IKEAi… naprawdę dziwne to wszystko. Ale, co tam, mamy dach nad głową, no i śliczne podłogi!!!

Stół jednak by się zdał.

Gorąco.

Jeszcze kilka dni temu człowiek odpalał ciepło, a teraz, od kilku dni od razu w duszność i upały. Koszmar jakiś… Nie daje się oddychać, jakby od razu od 6 stopni w 26 i pikuś, człowieku żyj z tym. Bo przecież… co innego zostało? Zdecydować się na koniec jakiś? Czy coś? A może jednak pójść do przodu, gdzieś w inne miejsce…

Jednak sama nie jestem zwolenniczką innych planet, więc…

Zdycham.

Dodatkowo chyba mam uczulenie na słońce, w znaczeniu wiem, że je mam, ale mi się pogorszyło, coś też w powietrzu pyli na całego, więc wiecie, jak jakiś chorobowiec łkam i kicham i nosem pociągam, ale, aspołecznie. Bez urazy. Nie dzielę się tym, to w końcu moje intymne chwile!!! Ello!

Nie ma, to moje i tylko moje smarki!!!

Oczywiście od razu wszystko się zazieleniło, ale jakoś tak…

Pokrętnie.

Jakby chciało przed czymś zdążyć, a może, może jednak zwyczajnie nie chciało już zwlekać. W końcu ludziom odbija, to czemu i przyrodzie nie ma odbijać? Hmmm… jesteśmy w końcu elementem natury i… no tak, teraz w komentarzach ludzie się kłócą o to czy przyjmować i czy w ogóle mają jakieś prawa do decydowaniu o tym, znaczy, wiecie… uchodźcy.

No właśnie, temat powraca, a wszyscy wiedzą, jak to się skończyło u nas. Nikt nie chciał zostać, właściwie dostali papiery i zniknęli gdzieś, jak to tłumaczy jakaś pracownica opieki wszelako społecznej. Dodatkowo na Wyspie mamy jednak problem z mieszkaniami, więc… ludzie błagają o wynajem, a tutaj nic. Nie żeby domów nie było, ale… wychodzi na to, że to kurna kolejna skomplikowana sprawa.

Widać nazbyt skomplikowana, bo nie kumam.

Za ciepło!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.