Pan Tealight i Zła Królowa Sąsiadka…

Zła Królowa Sąsiadka miała Zły Królewski Powóz, który mieszkał sobie w swoim Wielkim Powozowym Posiadłościowaniu

… i on miał Straszne Drzwi.

I Pałac Złej Królowej też miał Złe Straszne Drzwi i Powóz też je miał…

Może wyprzedaż była?

Może?

Teraz już nikt nie wiedział jak to się zaczęło, ale jakoś w pierwszym roku mieszkania w nowym domu, to jakoś tak nic się nie działo. Jakoś była cisza względna… wiecie, jakieś szmery, dzine kasłania i takie tam, a jednak, przecież ona wciąż tam była, od zawsze, jeszcze nim przybyła Wiedźma Wrona na Wyspę… na pewno kurde tu była, ale… może jednak nie?

A może na nią czekała?

Może była to przemyślana strategia i one arie wygrywane na drzwi wszelakie, jakby z samochodu, oczywiście grzecznie wychodząc i zamykając – to już niegrzecznie głośno – za sobą drzwi. I było ich w tym samochodzie wielu. A raczej, co nawet bardziej prawdopodobne, w onym aucie mieścił się portal do jakiegoś innego świata, Ludzi Trzaskających i dzięki temu wzywających i czycących wlasne bóstwa, a może i co gorsza przyzywających jakieś potwory…

Większe niż ona Królowa?

Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane była niewyspana… ogólnie Wielka Wiedźmia Depresja i Strach wzięli i zawładnęli jej wszystkim, no i naprawdę…

… nawet nowych książek nie chciała.

Było źle…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Egipcjanin Sinuhe” – … ech… co powiedzieć o książce, którą właściwie każdy powinien przeczytać. Chociaż, kurde, co ja tam wiem o życiu i powinnościącj, może jednak nie każdy winien czytać?

W końcu…

Czy każdy musi cokolwiek by zrozumieć świat, otworzyć inne drzwi, kolejne drzwi, zaintrygować się, nauczyć wiele o życiu, nauczyć o przeszłości… poznać sekrety, które doprawdy są intrygujące i dodaatkowo, świat, który… oj, no Starożytny Egipt, to przecież poezja sama w sobie!!!

A więc tak, oto opowieść o przeszłości i człowieku, który czerpie z niej garściami. Który pozwala sobie na wszystko… a jednocześnie o świecie, który aż dudni onymi możliwościami. I nie, nie pochodzi on z uprzywilejowanego świata, ale jednak, próbuje, otwiera, puka, pociąga za sznurki… i jest.

Istnieje.

Kwitnie!!!

Oto powieść Miki Waltariego, którego kocham, więc wiecie, pozwalam sobie na małą bezstronność? Chociaż z drugiej strony jako archeolog, który studiował też egiptologię i wciąż wiele się uczy ona oparta na biograficznych Opowieściach Sinuheta spisanych za czasów XVIII dynastii, ale mówiących o XII dynastii… wiecie, taka opowieść z przeszłości spisana w przeszłości, no kurna matrioszka. Matrioszka bohatera doskonałego, Sinuheta, opowiadającego o swoim życiu lekarza, który… cóż, dociera na szczyt, upada, potem znowu… a wszystko za sprawą…

Ech te baby!

Nosz my się nie zmieniamy!!!

Naprawdę, ta powieść jest i piękna, zaskakująca, historyczna, ale i niegrzeczna miejscami i kompletnie podróżnicza, nie zamyka się wyłącznie w Egipcie, wprost przeciwnie, bohater rusza, dociera, znika… to jest morze…

… morze przygód…

Jedna z najlepszych powieści na świecie.

Ta, którą miałam, była jednym z pierwszych wydań… z pomarszczonymi stronami, ale podobną okładką. Tęsknię za nią, więc cieszę się, że mam choć to… Opowieść w nowym wydaniu, ale wciąż o Tym, Kóry Jest Samotny.

Spacer…

W końcu jakoś ona zieleń w lesie się spojawiła. Może i zawilce jeszcze nie do końca otwarte, może pojedyncze ino przylaszczki, kokoryczy też mało, ale jednak, już jest coś. Choć samochód człek wciąż skrobie, prawie co kilka dni, to jednak… na zewnątrz słońce, pełna lampa, a poza tym susza, a dodatkowo zimno…

Znaczy zimno jak na nas.

No wiecie, ten łagodny klimat i tak dalej.

Do morza nawet największe morsy nie włażą, bo ten wiatr tak szczypie, tak chwyta za nerwy, że ino źle się ustawisz i już masz ubaw. Już cię przewiało i mimoza z ciebie. I tak naprawdę, przyznaję, że w sobie mam tylko lęk. Lęk przed tym wszystkim co będzie. Niby wcześniej też go miałam, w połowie 2019 roku miałam dziwne przeczucia, a teraz tylko się boję. Tylko i wyłącznie.

Jakbym mogła, to…

… chyba przestałabym się bać…

Ale…

Niby ludzie mówią takie piękne rzeczy o nadziei, ale ja nie mam w sobie nadziei. Nie mam wiary. mam ino wiedzę. A ta kurna kopie wciąż po tyłku. Pokazuje, że natura się opóźnia, a to oznacza, że nawet ten czosnek niedźwiedzi, który się pojawił, to pojawił się późno, no i jest jakiś takiś mało śmierdzący, co jest…

… dziwne.

Przynajmniej.

Ale spacer, to powinno pomóc, czyż nie?

Vang i po drzewach…

Zacznijmy od „po drzewach”… jest to ono wyrażenie, które ostatnio wciąż i wciąż pojawia się w rozmaitych opowieściach o Gudhjem i Melsted. I doprawdy, jeśli chodzi o wszystko i nic, to naprawdę mam dość. Głupoty podpisywanej tytułami, w które trudno mi uwierzyć, bo tutaj ludzie zmieniają zawody milion razy w połowie życia, ot bierzesz kilka kursów i już z geologa jesteś chirurgiem mózgowym. No wiecie, magia się dzieje… dobra, może i przesadzam, ale ino odrobinę. I to, że INO ODROBINĘ powinno was lekko przerazić. A może i nielekko…

No wiecie.

Zresztą, w dzisiejszych czasach, to już naprawdę wszystko się wali, drzewa widać też. Ale nie wolno nic powiedzieć, bo od razu się nie znacie, jesteście przeciwko sztuce i ekologii w ogóle, a oni przecież ten staw i raj dla motyli robią… i w ogóle cudnie będzie i pięknie, nie pusty plac, ale dywersyfikacja terenu…

Tia, to cytat.

Znaczy wróć.

Plan jest taki, by powstał staw/jeziorko – co mnie przeraża, bo nawodnienie tego miejsca sprawia, że domy kilkadziesiąt metrów dalej się walą – w okolicach muzeum, na ich gruncie. Na początku miało być na onym zielony czymś coś na kształt spacerniaka z rzeźbami. Wiecie, oaza sztuki, czy coś. Na razie zmienili lekko plany dodatkowo będzie staw i jeszcze ma być łąka i na to… dostali kupę kasy! A jak dostali kupę kasy, to stwierdzili, że w czynie społecznym wszyscy powinni zacząć zbierać nasiona i w ogóle może i pokopać i wziąć się do roboty…

A pandemia?

No dobra, mniejsza o pandemię… ja się w czyn społeczny nie dam wrobić. Już w komuniźmie żyłam. Nie ma takiego wała!!! Ale mniejsza o wała, bez urazy, ale jednak, kurde no… weźcie się rąbnijcie w łeb. Dostaliście kasę, ale oczywiście znowu chcecie rąbnąć ten sam, już kiedyś mocno skażony temat?

Ludziom się płaci!!!

Ale… co tam, przecież to wsio to ma być dopiero we wrześniu…

No ale… drzewa już zwalili.

A jak najpierw jedna z onych dam z sekty muzealnej – i tak, mówię to jako młodszy kustosz – piała, wyśmiewała się, że uważajcie sobie wszyscy ludzie co drzewa lubicie, bo se potniemy. Szkoda, że nie krzyczała jak mieli wycinać te po drugiej stronie… zaciukam babę. Ino w snach, ale jednak… wredna su..cz.

A… Vang miał być, będzie jak mi nerw opadnie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.