„No rany, ale wam mówię, jak malowany był…
Z jakowyś ikon czy czegoś tam, mocno religijnie tchnął, jakoś tak od razu psalmy i nowenny, hosanny i alleluje się go czepiały, no i tak dalej, aureolki, skrzydełki, kolanne odciski, rączki do góry, amen. No i z onymi skrzydłami, aureolką, pierzem wszędzie, jak nic raj dla alergików. Taki był. No, ale z drugiej strony, to jaki miał być? Przecież był aniołem, a że za nikim nie stał, no jej, może coś się stało, może jednak po prostu na kogoś czekał, przydział z góry… tak, z TEJ GÓRY, jeszcze nie nadszedł, a może skurczybyk jeden wybredny był, czy coś?
Nie wiadomo…
Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane w rzeczywistości nie była nawet zainteresowane tym, by omawiać z nim jego problemy. Dała mu kocyk i kiełbaskę w bułce, herbatkę, no i posadziła przy oknie, ale jednak na zewnątrz, bez urazy, słoneczko waiło, a witamin winien nabrać…
No i miała swojego, przecież…
Anioł Wiedźmy istniał!
I był zazdrośnikiem!
… więc po prawdzie, to naprawdę nie mogła zrobić nic innego, ale jednak noc nadchodziła i naprawdę nie mogła tak go zostawić. No naprawdę. Jakoś tak, po prostu i zwyczajnie, nie mogła… ja to będzie wyglądać, jak sąsiadka spojrzy, a to coś pod drzwiami wysycha, albo listonosz przyjdzie…
Czy zając…
Jeszcze podgryzie gościa?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Dobry omen” – … ech, no wiecie. Tak naprawdę, to pamiętam wciąż pierwszy raz, kiedy czytałam tę powieść. Pierwsze wydanie w Polsce, pierwsze zetknięcie z autorami…
Ech, co za wspomnienia.
A powieść jest mega!
Zresztą, BBC też, no co?! Czasem coś i obejrzę, to, że nie mam TV, to jednak czasem nawet ja coś przełknę i jakoś mnie to zaintryguje. Ale jednak, co książka to książka. Ono zagubione dziecko, ech, cała historia, pierwsze tłumaczenie, potem sięganie po inne książki tych autorów… ale… wyobraźcie sobie Damiana z Omenu ino inaczej, tak z ludźmi i ogarem ale nie do końca…
Bardzo inaczej.
Bo widzicie, czasem i piekłu i niebu się nudzi.
I czasem Wszechświat zapomina, albo i nie, o swoich dwóch osobnikach. I jeszcze czasem akurat nadchodzi ona Apokalipsa, ale jednak, jakoś taka odmienna, wiecie, lekkie bóle stawów i tak dalej, może i próchnica gdzie niegdzie… ale najpierw oni, Anioł i Diabeł. Ino cokolwiek mocno uczłowieczeni. Mocno bardzo mocno!!!
Kurde, jacy oni są niesamowici!!!
Niczego nie powiem, bo po pierwsze spojler, a po drugie większość i tak wie o co chodzi. O serialu/filmie było głośno, o samych autorach też, więc czy ktoś w ogóle jakoś ominął tę powieść? Na pewno tak, bo przecież jednak tych wszelakich produkcji tak wiele, że aż człek nie ogarnia.
Jak mu nie będą napiernidczać reklamami, to przerąbane…
Ale… tej powieści nie warto ominąć. Tak, może nie do każdego dotrzeć, bo wiadomo, gusta różne, ale jednak, warto spróbować. Dla mnie to jedna z najpowieści! Nie tylko komiczna, ale nad podziw prawdziwa. Wskazująca na to, że człowiek potrafi, ale religia to nie zawsze lek na zło…
Wprost przeciwnie.
Spacerek…
Jej, z domu wyszłam, a spoglądając na ostatnie występy dziwów przerażajacych na Wyspie, to szczerze to jest wydarzenie. Naprawdę… otóż ostatnio mamy jakieś bandy nastolatków wczesnych w mieście, ballade robią, no i trzynastolatka skopała policjanta. Ludzie nie do końca wiedzą co o tym myśleć, ale spoglądając na komentarze w mediach społecznościowych, to wiecie, raczej wszyscy by chcieli dyscypliny. Oczywiście nie ma o tym mowy, bo nie wolno i tak dalej, przecież to dzieci, biedne i zestresowane, ojojjjj, co to będie, ale… sami pomyślcie…
Byłam raz w takiej sytuacji, że napadła mnie pod samochodem banda około dziesięciolatków. A niska jestem. Wyrośnięci byli i mieli kije, co wtedy robicie? Wrzeszczeć raczej mocno głupio i obciach, bo przecież to dzieci, uderzyć tego nie wolno, więc tak naprawdę, to ino się poddać, dać zabić i tak dalej… a to przecież było kilkanaście lat temu!!! Kurde!!!
… więc dziś…
Co gliniarz miał zrobić?
No co?
Przecież nie przyjebie smarkuli, więc… nic nikt nie zrobi. A mi się wciąż one pręgierze marzą i obwieszanie na murach – lub skałach miasta. A co. I to nie dzieci, nie, no nie, obwieszamy oczywiście rodziców, a co.
Niech cierpią.
Jak i my musimy z ich wydzielin komplikacjami.
Spacerek…
No tak, więc udaliśmy się w las, wiecie, tam raczej można spotkać nikogo, a z onym Nikogo o wiele łatwiej rozmawiać, bo i on naprawdę gadać nie chce, może i posłucha, ale to też nie do końca wiadomo czy na pewno, wiecie, jednak skomplikowany byt to jest, więc może i lepiej w ogóle nie gadać?
Bo jeszcze coś nagra czy jakoś inaczej spamięta.
Nie nie nie.
Spacer…
Spacer więc on miał sobie być by odnaleźć ten sławetny gród/borgen w Rø Plantage i chyba został zakończony sukcesem, ale… wiecie, no szczerze, to nie dość, że nie mój okres, to jeszcze na dodatek to cholerne gołoborze jest!!! No po prostu koszmar totalny, szczególnie teraz, gdy jeszcze pizga radośnie wiater i wicher produkując wszelakie powiewy, bo czemu nie, wolność rządzi…
No ale…
Chyba go znaleźliśmy, a może nie. Nie wiem… Dlaczego? A bo drzewa tam tak wycięte, jak on łysy placek na czaszce okolonej włoskami! Takimi rzednącymi… no po prostu mega depresja i tak dalej. Pewno, że kształty pni i korzeni są fascynujące, ale jednak, bez urazy, przecież ta wycinka jest dobijająca. Jaka w tym natura… no dobra, w oddali była jakaś łączka i sarna na niej, ale jednak…
Nie… ja tam nie wracam.
Wszystko jakieś takie ostatnio zrujnowane tutaj.
Coś tam, jest, coś drzemie, ale przez tę wycinkę, wiatry niszczące ostatki gleby, na której coś mogłoby urosnąć… nie, nie mogę. Nawet dla archeologii, zresztą, on i tak już z epoki żelaza, więc wiecie… młody.