Pan Tealight i Muza Olewactwa…

„No imię mówiło samo za siebie…

Wiecie…

… była oną piejącą i opiewającą właśnie to. Nowomodną opierdzielalność i wszleką zlewkę totalną i jeszcze, czynności jakiekolwiek nadmierne ponad jakieś oddychanie czy żarcie… a nawet jeśli to, to tylko i wyłącznie w ramach potrzeby.

Koniecznej.

Zresztą… Muzy, opiekunki spraw wielkich z Delf od czasów Zeusa namiętnie czczonego, ojczulka ichniego, a teraz zaledwie wspominanego w mitologiach, to wiecie, się namnożyły. A i spraw, którymi mogły się zająć narodziło się więcej i jakby każda ze spraw miała jakąś w sobie oną potrzebę posiadania takowej muzy, więc i ono olewactwo, nie lenistwo, nie mylmy pojęć, ale jednak…

Olewactwo, to był rodzaj sportu.

Jednak trzeba było wiedzieć, co się robi. I trzeba było wiedzieć jak. Były i pewnego rodzaju za i przeciw, istniał kod zachowań, ruchów, gestów, w szczególności splunięcia i rolowanie oczami, znaczy przewalanie nimi… tak, no i jeszcze te dźwięki, niby westhnienia niby prychnięcia, ale jednak…

Prawie język.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

No to wiosna.

Pogodynka ostrzega, że ci lubujący się w dwucyfrowych pogodach, znaczy pewno chodzi im o powyżej 9 stopni? Nie wiem, niech im będzie, no więc już wkrótce one osoby, czyli jak podejrzewam wszyscy poza mną, będą się mogły radować i tak dalej. Rozumiecie, wiosna prawdziwa, one wszelakie pikniki, jak już prawo pozwoli, to może i śluby będą, jak już kurna, no po testach u nas ino 3 osoby wykryto na tyle dni, to może i śluby i chrzciny  jakieś, wiecie…

Rodzinne meetingi?

Takie tam… no co to drzewiej ludzie robili, co było normalne… wiecie co było, bo ja się przyznam, że zachowania homo sapiens novinkus zdają się mi jakieś takie pokręcone. Jakieś takie porąbane i jeszcze wszelako pomieszane.

Serio…

Jak wrócić do czegoś, o czym się zapomniało, albo teraz przeraża?

Szczerze?

Nie no, pewno, że i tutaj niektórzy nie byli grzeczni, więc… kurna, szczerze, jak myśmy wszyscy tutaj przetrwali no i nie wymarli wspólnie i na amen? Na zamkniętej rzestrzeni… no szczerze, te imprezki, leśne spotkania, beki z maseczek…

Hmmm… nie wiem, ale może Wyspa z wirusem się nie lubi?

Może?

Jak na razie to ni zawilce ni czosnek niedźwiedzi nie szaleją.

Może wiedzą coś więcej?

Pewno, że można je spotkać, ale jednak wciąż rzadko. Wciąż jeszcze nie ma onych niesamowitych kwietnych dywanów i tak dalej. Wciąż na drzewach ino pąki, niewielkie, maciupkie takie, jeszcze nie kwitnące takie, jeszcze nie…

Ale już za chwilę.

Chyba że przymrozi.

Chyba…

Ale mniejsza, najważniejsze, że most otworzyli, bo jeśli nie wiedzieliście, to już teraz wiecie, że most na drodze do Allinge był w remoncie. Co do trolla pod mostem, to nie wiem jak się z onym remontem miał. Przyznaję, że dawno mnie tam nie było, a jak już w okolicy to ino wyznaczonym objazdem. No wiecie, lepiej nie przeszkadzać jak ktoś pracuje, to raz, a dwa, trolle mają swoje zwyczaje. Pierun wie, co on sobie tam umyślił z onymi robotnikami?

Może zjadł kilku?

A może botoks miał czy coś…

No jak most odnowiony, to czemu i nie jego strażnik? No szczerze? Przecież kto mu zabroni. Może podpatruje ludzi, a nawet i telewizję tam u siebie ma? Jak nic jakieś HBO czy Netflix czy inne tam Disneye… nie wiem co teraz jest najbardziej popularne. A może jednak woli ciągłe gapienie się w morza szum, ptaków śpiew, traw wszelkich wzrost i wiecie, inne takie?

Chyba trza do niego pójść.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.