Pan Tealight i Postęp nieustępliwy…

„Przybył Postęp Nieustępliwy, wlokąc się za Wiosną Nadziejną, by ino dobić pochmurność Wiedźmy Wrony Pożartej.

Od razu, od pierwszego dnia Pan Tealight wiedział, że będą problemy. I to nie jakieś takie mikre i ledwo widoczne, nie nawet zwyczajowe, które jakoś mógłby przykryć cień Czary Goryczy, ale jednak wielkie problemy o wizji swej wielkości, o pewności, o onej gigantycznej wielkości zewnętrznej i w sobie, onego pragnienia, by wiecie, wciąż jeszcze się poszerzać i brnąć w przód i w szerz…

I jeszcze…

… oczywiście haczyć o inne światy.

No bo przecież kto by chciał być ino jednowymiarowy!!!

Wiadomo, że w dzisiejszych czasach, to każdy prze ku sławie. Rozbierajki na Jutjubach i Instagramach, jeszcze te Tokipoki, no i inne dziwactwa, wiecie, dziś każdy chce pokazać cycki, jakiekolwiek je ma, ale nie ona. Ona nie chce nawet o tym słyszeć, więc wciąż klepie Biedę, ale Bieda mówi, że lubi takie zabawy… żeby nie było, Bieda ma swój kanał na Jutjubie.

I Fejsbuka ma!

Nie no…

Wiedźma Wrona też ma to i tamto, ale wie, że jak cycków nie ma, to się nie zarobi. No nie nada! Niby możnaby pokazać cudze, możnaby malowac je czy coś, ale jednak,  kurde, takie to zakłamanie… więc jak ten Postęp zaczął ją naciskać, to się odmachnęła i Bieda poczuła się zazdrośnie.

I zaczęło się.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Coastline…

Czyli wybrzeże…

… przestało istnieć między Melsted a Gudhjem.

Po zdjęcia archiwalne można się zgłaszać do mnie… i tak, doprowadziło mnie to do łez… gorzej, rozpierdzieliło mnie to gigantycznie, pocieszyła ino wiadomość, że Szwecja się otwiera, aczkolwiek wciąż z testami. Oczywiście ono testowanie jest tu i tu inne, ale jednak na jeden dzień, wiecie, jakoś człek powinien przeżyć…

Może się uda?

Może?

Ale, o czym miałam pisać…

O wybrzeżu… którego kamienista, piękna linia brzegowa, wiecie skały, miniaturowe jabłonki i dęby, w rzeczywistosci rzadkie, dodające uroku, już nie wspominajmy, że trzymające oną niewielką ilość gleby naskalnej w kupie, no wiecie… no to już ich nie ma. I róży dzikich i onych jagodowych krzewów, wielkich takich, aroniowych borówek i jeżyn nie ma… trawy pewno może jakieś si wyklują, choć wszystko wygląda, jak poważna depresja gangstera…

Wiecie, zdepresjonował się i przejechał po wszystkim takim wałkiem, i to z wielkimi wypustkami.

Ostrymi!!!

Nie chcę tam chodzić.

Od razu robi mi się niedobrze. Od razu czuję jak w lecie wypali wszelakie mchy i porosty, które rosły dzięki znikomej cieniowości i jeszcze, ech, fajno będzie jak ludzie, co to se tam domki poukrywali…

Wrócą.

Bo wiecie, nabrzeże nabrzeżem, czy raczej wybrzeże, co ja z tym NA… no ale, oni to raczej NA, wiecie, wysoko, na skałach, tam gdzie promieniowanie należy mierzyć ciągle i wietrzyć wiele i w ogóle cieszyć się z przewiewów…

Bo wiecie, u nas granit, to promienie lecą.

Dzięki onej degradacji zieleni wszyscy nie tylko nie będą oddychać, będą się suszyć i palić, ale też… no właśnie, czy to nie zwiększy promieniowania w powietrzu? Nie no ja wiem, że czasem w dawkach odpowiednich i tak dalej to to jest prozdrowotne, no ale, wiecie, u nas to już co za dużo, to małozdrowo… bardzo małozdrowo!!! No ale, ponieważ wszystko widać, to i tłumy się zwalają pooglądać sobie one najdroższe w Gudhjem posesje dotąd ukryte, albo widoczne ino z drugiej strony miasteczka, wiecie, tam od ulicy, z góry… czyli onego NA…

A ludzie ciekawi zawsze.

Ale…

… więc, lody w Gudhjem w porcie otwierają się 27go marca, znaczy, już otwarte. LOL

Ktoś chętny?

Widok jest, wliczony w cenę.

Co prawda po tym zeszłorocznym eksperymencie z odstępami – olewanymi – wszelaką bezpiecznością – olaną, to jakoś ja podziękuję. Bo jak widzę jak mi ludzie kichają na te patyczki i wafelki, to mi niedobrze. Szczerze. Nie chodzi o te koronne sprawy, wcale… zwyczajnie ludzie mnie brzydzą.

Jakoś tak.

Serio… od zawsze tak miałam…

Na szczęście z wzajemnością, w końcu moje szaleństwa brzydzą ich!

YAY!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.