„No na wierzbie wyrosły, zamiast tych tam kotków, wiecie… tak na zimę, tak, żeby po prostu pustkę zapewnić, ale wierzbie się one Tomasze Niewierne nie spodobały bardzo. I to bardzo bardzo, więc wiecie, jakoś takoś było po onych dziwnych, tymczasowych Tomaszach.
Po prostu.
Ni nawet kłaczka, bo kłaczaści byli tacy, serio, glośni i mocno upierdliwi, jakby kurna wsio im się należało. Jakby naprawdę każdy ułamek świata, który zaczynał się im od wierzby, był dla nich stworzony i miał im robić dobrze. I to dobrze z odpowiedniej strony i wszelako… wiecie…
… no ekhm…
Ale wierzba miała to gdzeiś, zresztą, zauważyła, że cholerniki raczej nie dość, że toksyczne, to jeszcze na dodatek jakieś wirusowe i zakaźne mocno. A co jak co, jeśli można było problemowi łeb ukręcić na początku, wiecie, w onej wszelkiej kołysce, mocno w tym miejscu mitologizowanej… no to, czemu nie. Pojawiły się, więc wiecie, poradziła sobie z nimi i dzięki niej…
Ale nie każdy tak myślał.
Nie każdy myślał, że ingerencja w Tomaszowy ekosystem była dobra. Oj nie, byli tacy co wołali, że one żyć powinny, może nauczą się niezabijać? Może jednak… w każdym jest dobro przecież…
Ale ona wiedziała.
Nawet gdy ją palili…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
No więc mamy hyggetesty i jest ubaw po pachy.
Po 15 minutach macie wynik.
Oczywiście, że wsio jest o wiele mniej wyraziste, prawdopodobne i dokładne, ale kolejki są widoczne i wielkie i… eee, nie utrzymują odstępów. LOL Weźcie mi wytłumaczcie po kiego iść na test jak nie macie powodu? I czemu hygge w nazwie?
Że podobno to ma ludziom hygge zrobić?
Eeeee…
Nie kumam tej logiki.
Ale ja ostatnio niczego nie kumam. Robią nam lockdown w znaczeniu zamknięcia knajp i bibliotek oraz wielkich galerii handlowych, ale my tego nie mamy, więc, eee… co, zamkniecie jedyny większy sklep? Serio? Nas tu szczerze ino garstka. Ino minimum straszne, więc o co chodzi? I tak przecież podróżować wolno… no wiecie, nikomu się nie zabrania, jest ino… odradzane lekko.
Ale poza tym, to hulaj duszo, nie będzie bicia.
A powinno może być?
Nie wiem… wiem jedno, nadal wkurw w narodzie i tyle, dobrze, że drzewa są. Naprawdę, bo chociaż one, jak nie przewrócone, to wiecie, stoją wciąż, rosną, ochraniają, fascynują, a cała reszta, cała reszta zdaje się być tak brzydka.
Potworna nawet…
Nie wiem.
Chętni jesteście na testy takie dla zabawy? Szczerze? By robić sobie teścik co kilka dni, mimo że nawet nie ruszyliście dupy z domu ino dlatego, że to jest dostępne? Przecież, no po co? Naprawdę? Czy jest nagroda dla chorych?
A niechorych?
Światło.
No więc go nie mamy.
Skończyła się słoneczna wyspa… fejm odszedł… już wcześniej okazało się, że spadliśmy na któreś miejsce za innymi, jakby można było spaść przed innymi? Serio, kobieto, co ty piszesz… ale… naprawdę to czuć. Brak światła. Kilka dni temu było coś na kształt słońca i po prostu wydawało się to tak dziwne.
Tak nienaturalne.
Od października nie świeci.
I grudzień zdaje się nie być inny od poprzednich. Ciemny, dziwny, niby zachmurzony, a jednak suchy. Sądząc po moich roślinkach, przydałoby się im podlewanie, co wydaje się pokręcone, bo to zima już! Helloł!!!
Jak to podlewanie?
Może jeszcze trawę skosić?
Kurde…
Ale ten brak światła na znanej z największego nasłonecznienia wyspie jest zauważalny. Na pewno też wpływa na mieszkańców. Jakbyśmy już nie mieli przegibane. Poczta chyba w ogóle przestała działać.
No pięknie, gdzie moje paczki?
PS. No i na koniec zamknęli nas do 3go stycznia, ale ma być przedłużone… takie tam, pewno wszystkich zamkną, więc nie ma się czym chwalić, ale jednak, wiecie… podobno liczby są straszne, łóżek nie ma, sodma, gomora, pomora… dlatego z małych liter, wiecie, nie żebym nie wiedziała co to Sodoma była.
Tudzież gdzie.
W książce… LOL