Wstydliwości Pożartej Przez Książki…

No to się przyznaję, jak przed egzekucyjnym plutonem, co to wciąż się zastanawia: strzelić czy nie strzelić? Wybrać serce, głowę, czy o wiele prostszy obrać cel, czyli wiadomo dupsko… Bynajmniej przyznaję się najpierw, coby nie było, że choć mam co czytać: „Namiestniczka” tom 2 wciąga i ze szponów swego świata trudno wypuszcza, to nie mogę oprzeć się uczuciu dziwnemu, takiej chcicy pieruńskiej, zawiści jakiejś, pierdniczonemu giga-pragnieniu… posiadania nowych książek. W ilościach ogromnych, najlepiej wszystkie poza poradnikami erotycznymi, opowieściami celebrytów i nazbyt mdłymi seriami w stylu: też możesz być szczęśliwa, tylko się uśmiechnij. Chcę krwi, flaków, magii i smoków, chcę dziewic rozdzieranych przez moce – niekoniecznie złe, bo ostatnio dochodzę do wniosku, iż dziewice i pierdniczone aniołki wybić trza!!! nie leżą mi w kontekście wcale.

Chcę wciąż nowych historii… uzależniona od świeżej farby drukarskiej, od tej kruchości kartek, ich mlecznej, czasem ciemniejszej, wołającej sepią barwy…

Chcę wciąż nowych postaci i światów.

Chcę… książek!!!

Co widzę nowość, czy jeszcze niepewną zapowiedź, już mnie coś w dołku ściska. Już mi przed oczami coś lata. Zawistna się robię małpa, bo ktoś ma, a ja nie. Jak dziecko, któremu zza szybki machają lizakiem, ślinię się… ślina skapując tworzy malownicz strumyczki, wżera się w skórę, zmarchy tworzy, a ja mam to gdzieś. Uszami telepię z nerwowości, bo chcę przeczytać to, a nie to – zapominając, że sekudny temu byłam tylko w tamtym świecie. Ciągle spoglądając czy gdzieś nie czai się ów – nowszy model… Dziurki od nosa rozchylają mi się niczym jamy jakiejś pieprzonej, smoczej jaskinii – tylko mniej złota tam, ale jak pogrzebać coś się znajdzie, a i ryk potwora gwarantowany.

Piesek Pawłowa to przy mnie zwyczajna sucha gąbka!

Chciwa jestem, pazerna. Wali mnie właściwie czytelnictwo, bo najchętniej odebrałabym innym książki. Za ten brak czczenia tomów, za nieumiejętność rozpoznawania bukietów farb drukarskich, giętkości stron, czy faktury okładki. Tych niby wyznawców książek kamieniowałabym, oblewała smołą i w pierzu tarzała! NIEGODNIŚCIE… Ale jakie ja mam do tego prawo? Uzurpuję sobietytuł Kapłanki Wiedźmy Klanu Wąchaczy Książek, Pożartej Przez Książki, ale też i wiecznie, kanibalistycznie do nich ustosunkowanej.

KSIĄŻKI TO MOJA RELIGIA, WYZNANIE I DROGA! No i Wyspa, ale ona to rozumie!!!

Książka na dziś… coś innego. Tomik wierszy: „Jak powstało piekło”.

I pytanie… czy ja się nadaję do konkursu?

No bo do tego już coś piszę 😉 wykańczam Kopciuszka, bo mnie kurde zawsze wnerwiał. Choć Pinokio bardziej!!!

A czasem myślę, gdyby tak no wiecie… ZNORMALNIEĆ?

„O! Wielka Boginii Psychicznie Potarganych
Matko do Świata Niepasujących!
Jedyna co znosisz nas i naszą nieświadomość…
O Wielka i Wyrozumiała!!!
Racz wejrzeć na mą lizusową duszę
…i kopnąć mą karmę w kuper, bo muszę
przez chwilę być normalna…
PS. Potem wracam do siebie!!! 🙂
LOVE
AMEN
C.D.N.”

A MOŻE NIE 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz