„Pan Tealight uważał, że dziewice są od tego, by kąpać się w ich krwi. Ale problem z dziewictwem był taki, że nie miał on nic wspólnego z tą tam… błoną. Musiała istnieć świadomość seksualności i kobiecości. A z tym tzw. dziewice miały problemy. Doczołgiwując się, wiele nazbyt prędko i łapczywie, do momentu w życiu, kiedy po raz pierwszy miały wykorzystać swą siłę i stać się nieprzydatnym mięsem dla jednorożców… po prostu panikowały. I tak, jakoś dziwnie, chyłkiem, niczym chrzanione raki, prawdziwe dziewice zaczęły znikać z puli genowej człowieczeństwa. A to zagrażało magii. Odbierało jej subtelną naiwność. Narażało na nazbytnią świadomość… Chwiało i tak niestabilną równowagą między idiotkami w pastelach, a ciemno odzianymi damami, którym co nieco błyszczały się oczy.
I ogólnie było fuj!!!
Dziewicami trzeba było się zająć i, choć Pan Tealight dobrze wiedział, że się do tego nie nadaje… no ktoś musiał. Szkółka NiezbytLeśna dla Dziewic powstała rok temu, ale młode drzewka czystości wciąż nie skłaniały się ku nierządnej kobiecości. Czegoś brakowało. I Pan Tealight nie wiedział o co chodzi. Postanowił więc zwrócić się o pomoc do wiedźmy Wrony… choć niezbyt chętnie i z pewną pewnością ogólnej, nadciągającej zagłady. Mógł poprosić o pomoc wiedźmy, które mieszkały w Sklepiku, ale zwyczajnie ich było mu szkoda; zakochany w Królowej Śniegu jej nigdy by nie… no nie było wyjścia!!!
Czasem los bywa nad podziw przebrzydle okrutny…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS> Dzień Dziecka 🙂
PS. Recenzja może stara, ale książka wciąż jedna z ulubionych: „Ja, Tituba, czarownica z Salem.”