„Roślinka z Roślinka po prostu była mega.
Serio.
Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane przycinała Hermana i Haralda, potem Mandragorka i Goblinka Gremlinka i Peniska i oczywiście… a nie Palem i Wielopalem nie byli przycinalni, ale Druid z Vitlycke i Pupusiek/Kraken już tak… Mniejsza, wielu ich było. Wielu ich jest. A przycięte końcówki, wiecie, ponieważ są tacy, co nie wywalają spraw i rzeczy łatwo, szczególnie jak one zaczynają już one puszczać korzonki…
… no zwyczajnie.
A potem przejmują łazienkę.
Ale Roślinka z Roślinka, kurde, było w nim coś takiego,co krzyczało namaszczeniem krzyżmem i koroną, tą, wiecie, wszelako logiczną niegdyś, nie tym, z czym się obecnie kojarzy wielu… i jeszcze tronem, i w ogóle, Artury jakieś, Ryszardy i serca, tylko czemu od razu wyrywać je lwom?
Zostawcie lwy w spokoju!!!
No… chodzi o to, że był malusi taki, a potem zaczął rosnąć i rosnąć, no i znowu rosnąć i jeszcze, ciągle nowe listki, gałązeczki i jeszcze i jeszcze, jeszcze troszkę, bo dlaczego nie, dlaczego nie?
Przejmowanie świata nigdy nie było łatwiejsze…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Człowiek tak siedzi, a wiecie, siedzi twarzą do okna i co widzi, ciągle zmieniający się księżyc, jakby kurde czas był tak bardzo pokręcony, tak bardzo pomylony, że zajmował się ino przyśpieszaniem, a nie czymś bardziej produktywnym… jak na przykład wysyłanie mi zapachowych świeczek. no wiecie…
… kocham pachnące świeczki…
I ogień.
Kocham ogień…
Ale na razie mamy koniec listopada i tyle. Właściwie nie wiadomo co z tym fantem wszyscy robią i czy w ogóle kogokolwiek to obchodzi, że grudzień furknie i będzie ten 2021 i nic się nie zmieni… chocia nie, UK nie będzie w EU… oficjalnie. I herbaty nie da się już normalnie zamówić.
Ale szaleństwo… dziwactwo!!!
No nic.
Trzeba będzie się nauczyć z tym żyć.
Ktoś by pomyślał, że cała masa windowsowych odświeżaczy i tyh no tak, jak to się nazywa… aktualizacji zbyt wielkich, zbyt mieszających mi dyskiem… po prostu wkurwiajacych, nazwijmy to po imieniu. I co z tymi mediami społecznymi, co to teraz każdy ma te poerdolone stories? Kto to ogląda? Serio!!! A zaraz, przecież ja nie mam telefonu…
LOL
Co ja tam wiem o świecie.
Zaraz, przecież właśnie dlatego nie mam telefonu!!!
Ale…
… spoglądam przez okno.
A za nim pole wciąż niezaorane.
Po bokach zdobią jego zieleń rumianki, gdzieś tam wszelakie wyższe trawy lekko połamane, bo przecież wieje. Wieje i wieje i łeb mi pęka. W końcu chyba zarobię jakąś migrenę, choć w tym roku nie było tak źle, albo zawał serca, bo z boku mnie wielkie okno na taras, przez który właśnie czarny kot przeleciał i jak człek widzi takie coś ino kątem oka, to po prostu jakoś tak podskakuje…
Razem z krzesłem.
Ale nic to.
Trzecia już, więc zaczyna się robić ciemno, bo to ten czas. Cudowny czas światełek wszelakich, które ludzie zaczynają już rozmieszczać gdzie się da. Nie no, ja już od miesiąca mam wszystko zrobione na zewnątrz. Znaczy wiecie, zeszłoroczne lampki, niebieskie na śliwce, reszta dookoła domu i słodkie to takie, cudowne.
Ale kartki wciąż niewysłane…
Jakoś mi to schodzi w tym roku.
Zamiast się wziąć za to, robię, wiecie, jak na studiach, jak sesja przychodziła, to wiecie, zamyślony i jakiś rozbity człek sprzątał pokój, okna nawet mył… tak teraz znajduję sobie masę roboty, ale nie pisanie tych kartek. Zresztą, wielkie pisanie, przecież tylko wypisać trzeba, więc co za filozofia? Co mnie powstrzymuje? Może już tego nie lubię? Nie no, oszukuję się, po prostu dostałam dziwne paczki z używanymi rzeczami, no i jakoś takoś, wiecie, przeraziły mnie. Bo boję się używanych rzeczy, nawet, a może w szeczgólności antyków… ale używane sprawy…
Po co ktoś to komuś wysyła?
Dlaczego…
A może to tylko ten księżyc…
… kurde, czasem myślę, że co jak co, ale jego mogłabym wyłączyć, gdybym tylko mogła, gdybym mogła…