Pan Tealight i Foczy Kadaver…

„Leżał tam.

No oczywiście, że chciała go pomacać, weźcie, w końcu przede wszystkim była sobą, naukowcem, co to zawsze musi mieć i próbkę i opis, no i oną wszelaką, bogatą inną dokumentację… co prawda zapachowo już tutaj odczuwała, iż obiekt jej westchnień jest raczej zmarły od dawien nie do końca strasznie odległych, lekko gnijący, ale wciąż napuchnięty, więc wiecie…

Wrony były zachwycone.

Mewy też.

No dostać taki kawał mięcha… i to właściwie za darmo pewno, no chyba, że ktoś im ofiarę z takiego zezwłoczka, za coś… hmmm, Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane zaczynała nazbytnio myśleć… a nazbytnie myślenie u iwedźmo-naukowców nigdy nie kończylo się dobrze…

Tym bardziej, że nie mogła go tym kijaszkiem…

No po pierwsze Chowaniec i Pan Tealight obydwaj stwierdzili, że nie idą z nią TAM, gdzie właściwie nie wiadomo czy to woda czy piasek jeszcze, czy ino ułuda, po drugie cuchnie straszliwie, a po trzecie…

Nie ma kijaszka!!!

A tego nie dało się przebić!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Plaża…

Wiecie jak to wygląda.

Gdzieś tam jest woda, gdzieś jest piasek, albo kamyczki, wiadomo, że plaże są różne. Wszelako ich stratygrafia oraz systematyka musi być intrygująca biorąc pod uwagę ciągłą zmienność… ale ta plaża, zwykle jest sobą. Czyli piaskiem. Dużą ilością piasku dość ubitego, wywianego, wiecie, prawie skałka, ale jednak nie, więc po prostu super się chodzi, czy biega, czy też… no na przykład rowerem czy koniem, wiecie…

… jak to jest.

Oczywiście, że mówię o Dueodde, choć czasem się zastanawiam…

Zastanawiam się, czy to wszystko tak się nazywa, czy jednak ten pas piaszczystości i zróżnicowanego dna morskiego dzieli się na jakieś mniejsze, bardziej intrygujące nazwami byty? A może… może podzielone jest to na mniejsze cząstki, które w bornholmskich dialektach noszą jakieś dziwne, brzmiące zabawnie albo magicznie… nazwy, wszelkie słowa?

A może?

Morze?

No właśnie…

… bo tutaj ono morze jest bardzo zdywersyfikowane. No wiecie, różnorakie takie… By popływać idziecie kilometr w wodę, kilometr w prawo sprawi, że wyjdziecie w miejsce dość dzikie i przez wielu nieznane, w lewo znowu, powoli teren będzie się podnosił i powoli zmieni się w kamienne płyty przypominające mi zawsze te sceny z The X Files, gdy Scully odkrywa one zapisane płyty statku, czy czegoś tam…

Wiecie?

Ale…

Dueodde.

Obecnie w weekend szczególnie dowód na to, że wciąż mamy tutaj jakąś Turyściznę. Tudzież, że domki są wciąż pozajmowane i tak dalej. Nie zazdroszczę im. Opowieści o wybijajacych szambach są po prostu mityczne w tym rejonie. Nie zazdroszczę, bo ludzie zrobili się jeszcze bardziej dziwni, creepy i wszelako…

… boję się ich.

Nie zazdroszczę.

Ja chciałam na plażę, bo wiecie, trochę wiało, ale niezbyt, słonko trochę przez one chmury przebija, pewno, że zaraz zajdzie, bo przecież dzień się zaczyna często w okolicach 12tej i kończy po 16tej, więc nie ma wiele czasu na spacer. Na dodatek zmieniła się plaża znowu i Chowaniec stwierdził, że nie, nie skręcamy tam, gdzie ja mu pokazuję, bo wyjście jest gdzieś indziej, no i… serio, nie używajcie GPSów, używajcie żon… przestroga na przyszłość… no więc nam się przedłużyło. Ono chodzenie. Po dziwnym piasku, grząskim takim, ale miejscami tworzącymi malownicze płaskorzeźby… można się zakochać, potem lekki zapaszek, no ale słońce odbija się w spokojnej wodzie, więc co tam, takie to romantyczne… LOL…

… i myślałam, serio, że to kamień.

Ale przecież nie podeszliśmy do trupa. No weźcie, pewno że chciałam, ale mi nie dał. Szczerze!!! Ja pierdziele, nie pomacałam se zdechłej foki, a tak ładnie wrony jej oczy wyjadły i sznureczek jelit malowniczo, niczym świąteczną niespodzinakę ją okalał i w ogóle… przy podkręconych kolorach była piękna, jesienna.

Barwna…

Tak wiem, śmierć.

Ale sorry… to natura.

Smród się zwiększył, więc człek wyminął pięknego, upadłego anioła, młodą mewę, mocno świeższą, jakby dopiero spadła z nieba… mam nadzieję, że to nie jest przepis na 2021… Naprawdę. Foka oczywiście wzbudziła wszelakie zainteresowanie, będą zdjęcia. Ale poza tym najbardziej uderzało morze, które wdarło się daleko pozostawiając rozlewiska, niektóre dzięki wodorostom krwawe mocno… serio, o co chodzi. Czy już koniec świata, czy nie?

Bo jak zaraz, to biorę kredyt i jadę na północ.

Serio!!!

No ale… na razie złażę z plaży, przedzieram się przez las i miejsce, które Turyścizna ukochała se na kibelek, wciąż czuć… i plącząc się między ścieżkami docieramy do samochodu i jest ciemno.

Wiadomo, zima, co nie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.