Pan Tealight i Sir Hryzantem fon Nos…

Sir Hryzantem fon Nos… pochodził, jak już sama nazwa wskazywała, z dziury, która zwała się Nos i, o której, naprawdę nikt nie miał pojęcia. Ot tylko dwie chatki i to bez zabudowy, jakieś ogródki, króliki, kury i tyle…

Ale nazwisko se zrobił.

I podstawy ku niemu miał.

Bo wiecie, podstawy, to czasem serio wszystko. Papierek, jakaś babinka ze świetną pamiętcią i garścią pożółkłych fotek oraz wszelakich, notatek, kościelne archiwa, tudzież czyjeś inne, ale wiecie, ino te płatne… chociaż i te czasem mogą zachachmęcić, ale jednak… jak już płacisz za poród, chrzest się znaczy, to kwitek musisz mieć, a i wpływy winny być odnotowane… tudzież odnotowani ci porodzeni i ochrzczeni, co to wiecie, no przyszłościowo myśląc, którzy jeszcze winni w trakcie życia dopłacić, no sami wiecie jak to jest…

No więc on je miał.

Miał wszystko…

… tylko że świat miał to gdzieś.

Miał gdzieś jego konia, kopię, zbroję lekko pogiętą, jakby z puszek zrobioną, choć trzeba przyznać, że dość równie zesprejowaną na złoto, aż kurna się tak świecił, jakby mu za to płacili, a przecież błędnym nie płacą… wiecie, bycie Błędnym Rycerzem było wyzwaniem dla umysłu i serca…

No i nóg.

Szczególnie kolan!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Ech…

Nie no, pewno, pandemia.

Podejrzewam, iż jakimś porąbanym dekretem zaczęli sprzedawać świąteczność wszelaką już z końcem września. I serio, u nas to się nie zdarza. Lepiej, najczęściej zdarza się dopiero w grudniu i bardzo szybko mija, więc… więc naprawdę trzeba się spinać by zdobyć coś lepszego. Albo w ogóle coś zdobyć… ha ha ha! No ale, w tym roku, najpewniej z powodu Sami Wiecie Czego, wszystko zaczęło się wcześniej. Dom ustrojony i tak dalej, ale to akurat w miejscu takim wyspowym, to nic dziwnego… ludzie chcą światła, wiecie, nazywam to „syndromem domowej latarni”.

A co.

Ciągłe analizowanie homo sapiens novinkus naprawdę mnie wciągnęło.

I małe torebki!!!

Dobra, rozumiem, to nie ma sensu. W znaczeniu takiej torebki, ale czemu te cholerstwa czasem są takie słodkie… no dobra, sporadycznie, raz na miliony, a cała reszta to syf i mogiła. I już. I jeszcze jakie to drogie!!! I niby jak to w lesie nosić? Albo jak się szuka grobów, wiecie, archeologiczne życie…

… to co z taką torebką wtedy?

Ech…

Po prostu zero ogłady we mnie.

Wiecie, pozycji damy nie dostanę.

To na pewno.

Nie dość, że u kosmetyczki byłam ze 3 czy 4 razy, ale wyłącznie w sprawie przekłucia uszu, a u fryzjera dokładnie dwa razy… raz za dzieciaka, nie mogłam się wybronić, a drugi raz przez przypadek przed własnym ślubem, bo się Chowaniec musiał, wiecie, wystroić nagłownie, bo wtedy miał jeszcze nagłowność jakąś…

Teraz ma ino mnie…

No i jakoś tak, ponieważ i tak miałam na niego poczekać, ślub był po studencku, więc wiecie, zero imprezy, no i też nie miałam jak uciec. Ten fryzjer się mnie uczepił, nie pytał o nic… koszmar…

… więc damą nie będę…

Nie jest mi za damostwem tęskno.

Ale… co do maseczek, to wsadźcie je sobe w zadki. Po pierwsze mnie wypryszczyło tak, że nie macie pojęcia. Nie miałam takich problemów od… eee czasów pradawnych i nastoletnich. Po drugie człek dmucha se w oczy, a po trzecie… czuję się dziwnie pamiętając debaty dotyczące noszenia kapturów i zasłaniania oczu i ust…

… takie niedawne.

Hmmm…

Jak to czasy się zmieniły.

Na razie oczywiście kolejne obostrzenia. Już nas nie lubią w wielu miejscach i nie wolno nam gdzieś tam lecieć, nie żebym miała w planach, ale coś, co było zwykłym – raczej nie polecamy – zmieniło się w – oni nas nie chcą. Oczywiście Szwecji znowu się obrywa i obecnie, co mogło się już zmienić, przyjechać można z dwóch części Szwecji do nas… co dowcipne, by dotrzeć do Ystad przejeżdżacie przez one pasma o podwyższonym ryzyku, ale kogo to obchodzi.

Wycofają was z promu, albo z granicy i tyle.

Ciekawe kiedy zaczną znowu kontrole paszportowe?

Świąt nie będzie na pewno, więc one dziwne polskie wycieczki, co to planują wyjazdy do polski, a tak obiło mi się o uszy, niech sprawę przemyślą. Bo tak, jak najbardziej, w Szwecji nie ma spiny. Ale w Szwecji też ludzie chorują. To nie jest jakiś łosiowy raj opuszczony przez spiczaste nakrycie głowy, wielce metalowe…

… i nie, nie będzie fety.

Obecnie już tak wiele muzeów, które nie były zamknięte, jest zatrzaśnięte. Odwołano masę spraw, spotkań, wszelakich imprez…

… więc czytajcie wiadomości.

Ale niekoniecznie polskie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.