„A więc Bagna Wszelako Wysublimowane systematyzowało się ze względu na wiele czynników.
Niektórzy woleli pozostawać ino w onych biologicznych, wilgotnościowych, roślinnych, botanicznych, no wiecie, kwiatkowych, roślinkowych, wszelako liściasto-korzeniowych tematach, inno znowu zerkali na okoliczności pływające i skaczące, a jeszcze inni na te… wiecie… ptaszki, lizardy, motylki i pijawy… albo taka anakonda… ooooo, to na pewno ma osobną rodzinę, gatunek i jeszcze te tam…
No inni na to, co kurde one bagna otaczało…
… kurde no…
Zapomniałam jak to leciało?
Grupy i podgrupy? Rodziny i wszelakie adopcje? Kto z kim, po co, na co i od której woli strony? No co, każdy ma jakieś problemy, co nie? Nawet takie Bagno Wysublimowane, które przypętało się do Sklepiku z Niepotrzebnymi i poprosiło o jakieś schronienie, świety azyl, czy też cokolwiek innego, co sprawi, że przestaną je mieszać w te wszelakie szufldkowania.
Niewielkie takie, z rzęską i trzemam lelyjami wyrastającymi z jednej strony, wielkimi liśćmi już lekko jesieniującymi się i oczywiście pałkami, wiecie, musiały być. Niby dopiero nad nimi pracowało, ale początki były obiecujące… przynajmniej mu się podobały, więc… cóż, to było najważniejsze.
A co!!!
I dostało azyl i miejsce w Ogrodzie Wszelakości…
I kumkać zaczęło nawet z radości.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Podróże.
Dobra, to masz ta maseczka.
I żeby nie było, ja szczęśliwie i niespodziewanie całkiem, nie miałam na sobie koszmary, jakiego zgotowali chińscy ekstremiści mojemu Chowańcowi, czyli worek na twarz… no bez urazy, ale to stopiony plastik z mikrodziurkami, co cuchnie… rzymanie tego na mordzie, gdy wszyscy i tak stosują social sistancing i tak naprawdę połowa promu zajęta ino, jest durne. Dlaczego? Bo odparzenie ryja gwarantowane. Poza tym, zawsze siedzimy tam, gdzie klima wali najmnocniej, sorry, ale ja mogę podróżować tylko w ty jednym miejscu, inne są nie do przyjęcia, macie wąty, ponoście mój mózg przez godzinkę, miną wam… no ale, maseczki on, siadamy. Ja mam bawełnianą, prezent, bez urazy nie byłoby mnie stać i musiałabym się męczyć w tym koszmarnym, parzącym gównie, a w momnecie gówna… mała dygresyjka…
W lipcu Dania wprowadziła darmowe bilety na wszystkie wyspy.
Tak, oczywiście, oznaczało to gigantycne tłumy wypasionych aut, co to nie mogły pojechać do Grecji, Tajlandii, czy innych Bangkoków. Oznaczało to ludzie z rowerami i łażących… koszmarny tłum, który nagle zwala się na ludzi, którzy dotychczasowo byli pozamykani w swych chatkach, wiecie, wymijali się w kilometrowej odległości na spacerach i wiecie, takie tam…
… więc… czyż nie należało wprowadzić maseczek wtedy? I to nie tylko moje pytanie, ale ludzi i przewoźników z tamtych rejonów.
A, że by sarkali przyjezdni, ojojojjjj… po pierwsze i tak zawsze coś im nie halo, a po drugie, tosz kuźwa nagle jebana pandemia nie minęła. Norwegia oznacza nas teraz jako najwyższy poziom ryzyka, obejmuje teraz kwarantanną wszystkich, ale nie, spoko, nośmy maseczki… żeby nie było, na razie ino do 22go października?
Widać magicznie wsio minie dnia tego…
Czy tylko ja mam wrażenie, że to popierdolony eksperyment na ludności? I nie, nie neguję istnienia wirusa, on jest, przypierdala, zabija, a tych, co przeżyli naznacza na zawsze, ale kuźwa niektóre posunięcia rządowe to kpina.
No więc…
Jedziem.
Płyniem się znaczy. LOL
Jeden pies i wydra.
Moja bawełniana maseczka jest fajna, miła, ale gorąco w niej, a w ryj wali mi oczywiście klima… i tak nagle zaczynam się zastanawiać, czy jak artystycznie dostanę ataku na środku onej jednostki pływającej, to upadającą mnie na pokład ktoś usłyszy? No przecież zbliżyć się nie mogą, ni kija…
Widzę, że Chowaniec się dusi, ale, kapitan opierdala tych, co zdjeli masecki, bo żrą niby. He he he, cwaniaczki. Pokupowali żarcia i jechane, morze jak stół, to mogą sobie pozwolić, co nie? Bajera!!! Czy zważają na to, w większości nie, nie oszukujmy się. Ale każdy ma te niebieskie cholerstwo na ryju jak nie je, czy idzie do klopa.
Gromada z Grey’s Anatomy na wyjeździe.
Są karni? Nie, wcale nie, zwyczajnie kary za nieposiadanie maseczki są tak wysokie, że po prostu szaleństwo, więc lepiej to coś mieć. Ale sarkają. Protestują i piszą dosadne teksty, które nie wyjdą poza granice państwa, bo DanskPIJAR magiczny nie pozwoli. Oni ino biedną księżną koronną, Mary, wypuszczają na fotce z samolotu, w maseczce oczywiście… biedną? Ano widzicie, dzioucha wciąż człowiek sięokazało i odruch ma…
No to wyciąganie ręki.
Cofnęła w porę, ale jednak, wyciągnęła, więc przyznała się publicznie. Przeprosiła, za bycie człowiekiem i tak dalej…
Sprytny ruch.
Po pierwsze tabloidy mogą się iść plumkać, bo nie wyciągną tego przeciwko niej, jak to się oberwało jakiejś norweskiej minister? Chyba? A po drugie, wyszło, że korona to tyż człowiek, choć ona wżeniona, to wiecie, czasem wydaje się, że chyba jakaś nieślubna przodkini największych w jej żyłach śpiewa.
Ale płyniemy.
Maseczka odcina dopływ powietrza, nie daje się oddychać, na dodatek klima wali po zatokach i oczach i w końcu zaczynam panikować… i dziś nie mogę mówić. Mam tak zrąbane zatoki, że strach, a ból głowy zaraz sprawi, że wylecę na to pole golfowe i sama w końcu złapię piłeczkę.
Na główkę oczywiście… marzy mi się piłeczka.
Bo wiecie, pozdrowienia z Fjällbacki.
Dzicza ze skałami, ni ma ludzi, drzewa, wrzos pięknie obrodził… oni tu deszcz mają, żadnej suszy, no piknie jest.