Pan Tealight i Kury Aniołów…

„No mieli grzędy.

Mieli też taki odkupnik, wiecie, coby łatwiej się czyściło…

I kury.

Wszystkie kurna niebiańskie i idealne. Ćwierkające i gdakające psalmy jakby urodziły się z gramofonami w środku. Albo i USB dojściem. Tudzież całą pamięcią narodów dotyczącą muzyki i utworów od kamieni stukających, poprzez hymny i rocka. Nawet na wiele głosów, wiecie, umiały bez  orkiestry piać…

I piały.

Co rano, co wieczór, co południe… i co za często.

Ale każda fryzowana, puchata i mocno zadufana w sobie. Naprawdę i prawdziwie, do końca na amen i alleluję. Bo wiecie… Alleluj miał się za wielkiego ich opiekuna i pasterza onych kurzych łebków i łapek. I piórek, pierzynek, poduszek i jeszcze dzióbków onych kształtnych… i oczywiście żołądków.

Taki rosołek ino na żołądkach!!!

Mniam!!!

Oczywiście, był aniołem, ale wiecie, miał łupież na skrzydłach i ino odchody kurze w postaci maseczce lekko glinkowanej mu pomagały… woniał może i, może i nadmiernie, ale jednak… wiecie, chciał być pełnym aniołem. By mimo wszystko te bezgacie kiecki go nie wytykały paluchami idealnie spiłowanymi…

Płytki paznokci też się z niego śmiały…

I tylko kury nie.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Sprawa zbrojna.

No i się wiecie, jebło.

Znaczy nie no, pewno uznają, że się ludzie czepiają i tak dalej, ale poszło w prasę, więc… no nie wiem, czy kiedykolwiek to odzobaczę. Jak klikniecie w linka, to na pewno zajarzycie o co mi chodzi. Zresztą, jak się okazuje nie tylko mi… oczywiście o to, iż projekt, który przeddstawiony został od tej stroy wygląda jak pistolet.

I to taki dość charakterystyczny.

Jak ktoś się zna na broni, to pewno nawet rzuci jakimś modelem, czy coś, aale już go widzę czyszczonego, czarnego, no ie odzobaczę tego, a przecież normalnie muzeum, wciąż jeszcze, białe i kanciaste. Wygląda ciekawie, ale jakoś nie gryzie się z terenem zbyt mocno. I pewno, że ja wybrałabym coś innego, ale wiecie… artyści i ryby głosu nie mają. Nawet jak ich wędzą, znaczy wiedźmy i artyści…

… ekhm.

Na razie muzeum to wciąż przepiękny biały moloch z widokiem, małym parkingiem, dziwnością w śordku i oną niesamowitością, czyli strumieniem przepływającym przez sam środek budynku, co naprawdę wiele pozwala wybaczyć wystrojowi onej konstrukcji.

No co, tutaj mogę się wypowiadać.

Jestem młodszym kustoszem.

Ha ha ha… tak, archeolodzy też tak mogą skończyć.

Dziwaczny to był epizod, uciekłam po tym, jak się okazało, że dupy całować trzeba nie ino trzem królom, proboszczowi i biskupowi, ale też burmistrzowi, staroście i chuj wi czemu jeszcze, naprawdę. Było to lekkie szaleństwo, szczególnie z powodów logistycznych, ale tam…

Przeżyłam.

Uciekłam i pozostało mi po tym nie tylko złe wspomnienie, więc… tak, wiem jak robić w muzeum. Wiecie, by ludzie przychodzili. Czasem mi się wydaje, iż oni wychodzą z założenia, że jest, więc należy bić pokłony…

Cóż.

Nie.

Hammershus…

No i mamy kolejne…

… nie tyle tragedie, w znaczeniu ludzkie, ale raczej historyczne. Powiem wprost… ja kurna nie mam pojęcia jaki to chlew przyjechał na Wyspę, ale to co wyprawiają wszędzie, to już woła o pomstę do nieba. Pewno w Polsce dostałabym komentarzem „500 plus zjechało”? Tak, Dania jak najbardziej też dysponuje takimi ludźmi.

Tu jest jak wszędie indziej, ino wiecie, bliżej donosicielstwa i wszeakiej socjalności jak to już w USA o nas pisali.

Się ma ten fejm. LOL

Ale… o co chodzi?

A oczywiście o tumanów, który po naszych sławetnych i jedynych takich w tym kraju ruinach, łażą. I to łażą w znaczeniu się wspinającym, kruszącym i niszczącym. Już widzę jak polscy średniowiecznicy klną, bo to w końcu oni murowali i restaurowali nam mury! I odwalili wspaniałą robotę, ale… cóż, widać tym ludziom robota innych za nic. Zdjęcia i sceny na nich dantejskie jak nic. Bolą…

Ale…

Pisałam już o onym samobójczym pchaniu się wszędzie…

… więc…

Widać i Hammershus im niestraszny. A mówiłam, że jakiś demon, a nie ino wszelakie underjordiski się by przydały. I to taki, wiecie, prawdziwy. Bez cukrowatości i dieci niestraszenia, bo one bezczelne jakoś nie wydają się bać czegokolwiek. I tak, oczywiście, że obwiniam rodziców, ale co z tego, oni robią to samo.

Nawet w wieku babciowym.

Tyle karetek ie słyszałam w tym roku, to nigdy!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.