Pan Tealight i Konstrukcjonizm Brutalny…

„Był brutalny, oj był.

Miał nawet ten pokoik z nożami i wiecie, foliowym dywanikiem i ścianami łatwo zmywalnymi i jeszcze… te siekierki w różnych rozmiarach, skalpele i taśmy, okowy… oj miał to wszystko, z najlepszych materiałów.

Miał…

I był brutalny, ale jednak, Konstrukcjonizm Brutalny miał też fobię. Bał się panicznie krwi, czerwieni, oraz lepkości i klocków lego, więc wiecie, problemy z konstrukcjami też miał. Wiedział o tym.

Nie oszukiwał się.

Był niedoskonały, ale… subiektywnie ujmując wszystko, wzbogacony artefaktami… miał się nieźle. Jak tylko pozwalano mu badać wszystko i macać, na nowo nazywać, a potem porzucać, wyśmiewać kultury, poglądy, a potem, przyjmować je na próbę… Uznawać za logiczne, a potem nagle nieistniejące, bo przecież wciąż badał, wciąż nad czymś pracował… był w końcu naukowcem najwięjszym. Jednakże… Problem dygotał w maniakalnym tańcu w tym, iż nie wszystko chciało być macane i badane. A już na pewno nie Wiedźma Wrona Pożarta czy Pan Tealight. Obydwoje, niczym z tej samej gliny ulebieni, wypaleni w ogniach tego samego pieca.

Czy jakoś tak…

… no nie…

Jednak nic nie mogli zrobić z tym, iż uznał ich za swoje konstrukty… za coś, co można było doświadczyć, zbadać, ale też coś, co nie istniało… i tak jak Wiedźmie Wronie ono niesitnienie całkowicie nie przeszkadzało, tak Pan Tealight lekko się wkurwił. Dokładniej mówiąc wpadł w szał i…

Dość powiedzieć, że ostatnie żeberka z grilla były przesmaczna.

Z ziołami z ogrodu Wiedźmy.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Zimno…

Tłoczno.

Ciekawe, że żadna z reklam nie pokazuje natłoku rowerów i aut teraz. Dziwnych pokrzykiwań, hałasu motorów – koszmarnego, dlaczego to nie jest jakoś regulowane przez prawo? Żadna z reklam Wyspy oczywiście. Wszystkie raczej tłoczą się w okolicach czystości, rodzinności i takich tam.

Wiecie, peace and quiet, fred og ro…

A prawda?

Prawda jest taka, że lato tutaj to koszmar. Lipiec w szczególności. W sierpniu zaczyna się szkoła, więc wiecie, trochę luzu, mniej wrzasków, ale jednak, wciąż pełno… a potem, upadek na szybko odmalowanych ścian, pleśń i walka tych, którzy tutaj mieszkają o oddech, o spokój, o miejsce do życia, dach nad głową…

Latem tego nie widzicie, zresztą, szczerze…

Przecież wmówiono wam, że to raj!

Czasem wydaje mi się, iż był taki moment, że Wyspa była prawie rajem. Polityka jakoś tak była okay, nikt nie chciał zrzucać tutaj odpadów radioaktywnych, czy wysiedlać ludzi by tworzyć posesje dla bogatych, a ilość artystów… hmmm, gdzie oni wszyscy się podziali? Gdzie? Wyprowadzili się jubilerzy naprawdę wyjątkowi, zniknęli malarze, umarli rzeźbiarze… zamykają się sklepy, które były ikoniczne…

Rozumiem zmiany, ale to…

Wycinanie drzew, krzewów by stworzyć gówno, które ma przypominać chyba tylko niektórym o tym, że było tutaj coś, co można było zatrzymać, ale tak serio po co? Jako sezonowe, rdzewiejące gówno?

Gówno… zbyt wiele go ostatnio.

Chyba tym czymś przelewającym czarę goryczy była sprawa ustawiania dziwacznych „dzieł sztuki” – i tak, nawet ja nie potrafię uznać ich za to, a uznaję gówno często, jak malowniczo wysrane – spoza Wyspy. Potem poniżenie ludzi, wyzwanie ich od idiotów nieznających się na SZTUCE… ścięcie drzewa, symbolicznego obecnie i to pod osłoną nocy… gdy akurat nikt go nie pilnował, bo przecież tutaj takie rzeczy się nie dzieją…

A może wtedy, gdy nagle wszelakie remonty przestały się odbywać?

Coroczne odmalowywania fasad…

… to zniknęło, bo domy zostały wykupione przez Kopenhawkę, która po nabyciu ma je gdzieś. Bo przecież tutaj naprawdę można posmarować i wsio płynniej się toczy. I to w oczach prawa. Nie możesz nosić noża, ale wykup pozwolenie i już możesz… czyli właściwie jak to jest? Jak?

Tak, świat się zmienia wszędzie, ale ja jestem tutaj…

I patrzę.

I płaczę, bo tylko to można zrobić.

Jak długo to wszystko pociągnie? Kto to wie? Pustki posezonowe, ono przymuszanie ludzi do idyllicznego przedstawiania Wyspy… bez urazy, ale to nie jest miejsce dla każdego. To miejsce dla tych, którzy chcą ciszy i przyrody, ale jak mają jej doświadczyć, gdy motory im kołują nad łbami lub znowu coś wycięli… jak?

Joga w Gudhjem?

Powodzenia, po przejeździe kolejnej kawalkady aut, powietrze jest cudowne!!!

Idylla?

Nie wiem, ale zmiany są potrzebne… tylko, czy możliwe? Chyba już nie i czasem przeraża mnie myśl, że ten świat, cudowny, piękny, niesamowity… rozsyupuje się poprzez chciwość kolejnych rządzących dupków… tak…

… mamy ich też.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.