„Poraninka nie była nią.
Poraninka nie była też nim…
A taka była, że jej nie było, nie istniała, ale Pan Tealight czuł, że musi być wymyślona. Może jako czynność, może jako danie, ale musi zaistnieć! I to już teraz, a może… a może jednak jeszcze nie teraz. Nie wiedział… po raz pierwszy nie umiał podjąć deyzji, z jednej strony miał w sobie ono uczucie i wizję, a z drugiej, jakoś tak, bardzo mocno, bardzo dziwnie…
Jakby nie mógł się zdecydować.
On?!!!
Przecież nigdy tak nie było. Białe białe, czarne czarne, ten ma żyć, tamten nie, wiedział to wszystko nim jeszcze ktoś zadał pytaniem, nim się zauroczył, wahał… nim nawet pomysł na oną ideę, która miała zrodzić wątpliwości i rozgawory, się narodził… Nim wszystko się ustaliło, nim nawet…
Tak, a teraz…
No patrzcie na niego.
Przedwieczny Wątpiący!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
No to tak…
Polska nie, Szwecja nie… przynajmniej na czas 1 czerwca, gdy to piszę, czy merry dzień dziecka wszystkim!!! LOL Ale Niemcy tak, Islandia i Norwegia też, ale Finlandia nie… takie kurna negocjacje zaszły w rządzie. Jeśli chodzi o otwieranie granic, to może po wakacjach, ale… tak naprawdę, jeśli Duńczyk chce, to se może pojechać czy polecieć nawet na drugi kraniec świata, a co! Nikt mu nie zabroni.
Podobno Grecja jest full open?!
Serio?
Oczywiście nie dla Szwecji, bo wiecie, teraz wszyscy się mszczą za to, że Szwecja się nie zamknęła. Tajemnicą niejednego poliszynela jest, że wielu to wykorzystało, wyjechało do Szwecji na kilka miesięcy, może nawet będą próbowali tam zostać…
Może?
Bo ten spokój, poza oczywiście miejscami, gdzie najeźdźcy przejęli dzielnice, jest niesamowity. W tych miejscach zielonych, dzikich właściwie, niesamowitych… czy mogłabym mieszkać w Szwecji? Nie wiem, nie sądzę… prawnie, to dla mnie kraj jeszcze bardziej pokręcony niż Dania. A tak, Dania też ma swoje szaleństwa, szczerze. Ale jednak… helleristningery tam są przecież.
Tyle rzeczy do obadania, tyle do…
Wakacje… letni domek może? Ale kąpiele!
Oj nie, tam szczerze są potwory w morzu!!!
Wielkie!!!
Na przeciwko mnie stoi helikopter.
I nie, nie jest to zabawka.
Otóż, przede mną, a dokładniej przed moim kawałkiem ziemi, który za dwa miesiące będzie już mój od roku!!! O kurde, ale ten czas leci. Pamiętacie naszą przeprowadzkę… pewnie nie, czy ja ją pamiętam? Pamiętam ból. Utratę. Poczucie okradzenia, oszukania, cierpienie… ale też nowość, wszelaką inność, a jednocześnie, jakby człek tutaj od zawsze… hmmm, dziwny jest mózg ludzki, dziwne jego uczucia…
Nie mózgu uczucia, ludzia uczucia!
No rany, o czym to ja?
A już wiem… no więc zaraz obok, ino, że na przeciwko mego największego z okien jest pusta posesja. Cudo, które z chęcią bym kupiła i zrobiła z niej cudowny, bajkowy sad. Jabłonie, czereśnie i kilka brzóz by wkurzyć sąsiada… bo podobno ma alergię, dlatego wsio wycina… pederasta. Tlen niech se odetnie, bez urazy, ale pyli wsio jakiś czas, nie cały czas jeśli chodzi o drzewa czy krzaki, no weźcie no… trawy okay, ale daj im urosnąć i będziesz żył. Zresztą, zastanów się dlaczego cię tak to alergiuje…
Na tej, wspomnianej posesji, pustej, wygolonej prawie z trawy, wylądował helikopter, bo wiecie, koleś co ją kupił kilka lat temu, to ląduje sobie tutaj raz, dwa razy w roku – mam nadzieję, że nie będzie częściej, swoim maciupkim, ale cholernie głośnym helikopterem. Wyobraźcie sobie jak idiotycznie to wygląda, gdy w dzielnicy willowej, czy jak to zwał, wiecie, domki rodzinne, nagle ląduje sobie takie gówienko.
Przecież to absurd!
Podobnie jak sławetny bopælspligt… wiecie, w domu, który się kupi, poza sommerhusami, należy mieszkać co najmniej przez 180 dni w roku, a nie pozwalać im się walić, nawet nie wynajmować ich, a ludzi szukających tu domu jest masa… więc wytłumaczcie mi absurd, że nie można oddelegować kogoś, by zebrał kasę z kar, ukarał, wszelako wysatwił mandaty… czyli zebrał cash no, bo nie mają na TO pieniędzy.
No przecież to generuje kasę…
Ello głupoto!!!