„Zakochani przychodzili.
Nie wiedział dlaczego… ale przychodzili. Może przez zmarłą niedawno kobietę w okolicy, a może przez coś innego, o czym nie chciał wiedzieć? Tak wiele ostatnio w tym świecie było takie… dziwnie mu znajome i nieznajome zarazem. Tak wiele w tym oznaczał jako to, czego naprawdę nie chciał znać…
Nie chciał się w to zagłębiać.
Miał dość tego, że wszystko się wciąż i wciąż i wciąż powtarzało. Homo sapiens sapiens istniało w tak nielicznej grupie osobników, a moc Homo sapiens novinkus wciąż się rozrastała, wciąż… wiadomo, że nikt nie chciał być wykluczony, ale… tak, Pan Tealight ostatnio coraz częściej wypatrywał oznak zagłady całkowitej, bo to teraz, to była li tylko zwyczajowa zabawa…
Zresztą…
Spoglądając na mieszkańców Białego Domostwa wiedział, że nie jest sam w swym zamyśleniu. Co gorsza, przerażało go, iż Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane… wiedziała o tym pierwsza. Wychwyciła dziwne wibracje, pokręcone myśli wyłapała, duchy wysłuchała… szybciej niż on. Przedwieczny. Pradawny. Jeden z Pierwszych!!!
Wstyd trochę.
I obciach.
Ale ci Zakochani…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z prawie końcem maja rząd poinformował, iż granice mogą przekraczać zakochani.
Znaczy coś, co tutaj zwie się kerste, a co tak naprawdę dla wielu jest „dupą”. Sorry za dosłowność, ale jeśli o to chodzi, to Duńczycy wielu już lekko oszołomili oną swoją lekkością, jeśli chodzi o seks. Tak, jak najbardziej posiadanie dzieci z kilkoma partnerami jest dość popularne, jakby… nie wiem, nie mogli się powstrzymać, za to już rodzina, w znaczeniu rodziców – serio, niezależnie od płci, ale przynajmniej dwójka dorosłych i jacyś dziadkowie niedaleko – to coś niespotykanego.
A podsłuchując starsze panie…
Hmmm, zaczynam się zastanawiać, czy czasem Dania nie straciła rodzinności.
Czy przez ów lockdown, u nas naprawdę lekki… nie uświadomiła sobie na nowo tego, iż miłość nie musi być idealna?
Bo wiecie, pojawiły się teksty w stylu: nie będę już tak wybrzydzać. Może nada się to, co mam, może warto popracować nad związkiem. No i święte „życie po polsku”… oj tak, brechtam z tego zawsze podobnie jak z padania pelikanami. Chodzi oczywiście o pary żyjące razem bez księdzowego, kościelnego, tudzież urzędowego TAK. Kiedyś Polacy, jako innowiercy, musieli czekać długo na „swojego księdza” i tak się uchowało powiedzenie do dziś, mimo iż… cóż, kto tu się żeni?
No i one obleśne, czarne dziwadła stawiane 30latkom, co to wciąż są niesajęci… wszystko tutaj jakoś krzyczy: samotność.
No ale, teraz, ukochani mogą przekraczać granice. Pewno dlateego, że sześciokilometrowa kolejka na Broenie po długim, majowym weekendzie jakoś wkurzyła wszystkich i poluzowywują dalej te obostrzenia? Nie wiem, ale info poszło. Może jak ten blog się opublikuje, granice otworzą normalnie?
Ale z drugiej strony…
Co jeśli inni nie?
Ale…
Jeśli macie ukochaną za granicą, może przyjechać.
Ukochany też… LOL
Tylko, no właśnie, pojawił się problem. W jaki sposób sprawdzić kto ukochany a kto nie? Zaręczeni może i mają jakieś, wiecie, choś zdjęcia i pierścionki, ci planujący śluby to już w ogóle, ale ci w początkowych fazach związku?
Rząd stwierdził, że należy sprawdzać wiadomości, SMSy i tym podobne, ale przecież to naruszenie prywatności jak cholera, więc jak to robić…
Nadal nie wiem jak to rozwiążą.
Może po prostu otwórzcie granice, w końcu niektórzy i tak jakoś się przesmykują, ci co pracują tu a mieszkają tam robią to przecież przez cały czas, ludzie… to wszystko zaczyna przypominać idealną definicyjnie farsę totalną, bo jeśli zaraza, to właśnie oni pracownicy powinni nas wszystkich już zabić, no i jakoś… dobra, żeby nie było, kilka dni temu zmarła… sąsiadka.
We śnie…
Zwyczajnie, więc…
… więc…
Spokojnie. Nie była może super leciwa, jak na nasze standardy, ale… i znowu jakoś tak nierodzinnie się zrobiło, co nie? Samotnie, w łóżku, ktoś ją znalazł… ktoś jakoś tak. Ktoś… takie to… nie, wcale nie smutne. Po prostu nie każdy musi kochać tak bardzo ludzi, naprawdę.
A niektórych ludzie nie kochają…
I takich mamy na Wyspie.
Wielu.