Pan Tealight i Wzdęcie…

„Znaczy…

Wiecie, to zawsze jest problem, prawda. I zawsze wiadomo, iż coś z tego wylezie. Albo pierd, albo coś, co może zaskoczyć… Na szczęście tym razem nie Wiedźmę Wronę Pożartą Przez Książki Pomordowane, ale kogoś, kto dotąd naprawdę, nigdy właściwie…

… nie sprawiał problemów…

Bo widzicie, coś się podziało z Mikołajami!

I to wszystkimi.

No dobra, czasem chłopaki rzeczywiście coś upędzili i były problemy, ale jakoś Sklepik z Niepotrzebnymi wdychał w siebie opary, wdychał w siebie one dziwności, neutralizował pewne zapachy i ogólnie był pomocny i całkowicie po ich stronie, a jednak… kurcze, a jednak to ich ono wzdęcie dopadło.

Leżeli w podziemiach, w onej niesamowitej szarości, ciemności, zimności… czy co tam który sobie umyślił, bo wiecie, każdy miał jednak swoją grotę, ale salonik i Pokój Do Niespodzianek wspólny. W końcu raczej nie mieli przed sobą sekretów… a przynajmniej nie mieli ich wielu.

Wiecie…

Nie oceniajmy.

No i tak sobie warzyli różne rzeczy. To z prawej mieszali, to z lewej, czasem dodali to, czasem tamto, a czasem karmili tym nawet i siebie… nie że tylko innych, całkiwem nieświadomych takich. No i chyba ten ostatni eliksiri im jakoś takoś nie do końca wyszedł. Naprawdę. I ich wydął…

I teraz leżeli, jęczeli i wszelako wyglądali baloniasto.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Noc, dzień, dzień i noc…

Właściwie na Wyspie pewno wszystko jak wszędzie indziej, ale jednak, bardziej jak na wsi, no przynajmniej w Gudhjem… wiecie, cicho, na szczęście, świetliście do 21ej co najmniej, bo już się one jaśniejsze noce gdzieś tam budzą… a potem ciemno, bez świateł, bez aut, bez ludzi…

Dziwnie?

Nie wiem, inaczej nie umiem.

Muszę mieć ciszę. Po prostu muszę. Spokojność wielką i szczególną, którą wypełniam własnymi dźwiękami, ale nie w nocy. No dobra, mam zrąbane zatoki, więc tak, zdarza mi się chrapać, czy raczej dusić, bo jeszcze leki… wiecie, kto w dzisiejszych czasach nie ma takich problemów?

Ale poza tym cisza.

I czekanie, aż ciemność wróci.

I cholerna pełnia…

Też tak macie, że pełnia was wyprowadza z równowagi? Albo nie śpicie, albo śpicie i dziwne macie sny, albo was spowalnia, albo daje kopa energetycznego. Nigdy nie waidomo… a może to tylko tak ze mną? Kto to wie? Ktoś przeprowadzał badania? Ale wiecie, takie na sporej liczbie królików wszelako doświadczalnych i ludzkich oczywiście. Muszę poszperać, może i są takie badania…

Jak nie, trzeba to nadrobić.

Z rozróżnieniem na płcie i rasy.

Ale noc i dzień, dzień, noc…

To one wyznaczają coś, co oznacza się jako działania czas i spania. A przecież jakoś tak, wciąż w zawieszeniu, kto tam wie kiedy pracować, a kiedy nie? Ludzie się sypią nerwowo, więc może niektórzy naprawdę w końcu zrozumieją, że są zwierzami nocnymi, a inni, że bez światła nie mogą w ogóle i nadrabianie roboty nocami, to serio nie jest dla nich? Może ludzie poznają siebie, albo choć…

Dadzą sobie na to szansę?

Nie…

Co ja się oszukuję. No weźcie. Nic się nie zmieni, Homo sapiens novinkus jest skazany na bycie sobą i tyle. Homo sapiens sapiens będący w odwrocie po prostu siedzi na progu i łka… bo znowu powtarzają błędy, które złamały przeszłości, znowu robią to samo… jakby Einsteina nie słuchali.

Albo wysłuchali i stwierdzili, iż jeśli są skazani na ono powtarzanie, no to już przy nim pozostaną. Bo przecież to coś znajomego, więc po co dodawać sobie stresu? Może i mają rację, może Neandertalczyk znowu ginie… z całym łbem pomysłów na wystrój wnętrz i wszelaką działalność charytatywną?

Kto to wie?

Nie wiem, ale przestaję tolerować słońce.

Tak, światło. Tak, dla zdjęć to magia po prostu, ale jednak, jakoś tak da mnie, człowieka, ciała, oczu w szczególności…

… to ból.

Co się dzieje?

Może już się rozpadam… zmieniam w ten cały magiczny pyłek i jacyś potomkowie Dzwoneczka zmiaatają moje szczątki i wciągają to nosami? No co, trza zachować humor, nawet jeśli on trochę grobowy taki. Ale nie cmentarny, bo jeśli o to chodzi, to widziałam drugi pogrzeb na Wyspie… znaczy, odbywa się ich zapewne więcej, ale dla mnie to było dość szokujące, bo ludzie byli ubrani na czarno. Kurde, pewno przyjezdni, czy coś? Przecież tutaj nikt się nie ubiera… nikt o to nie dba!

Hmmm…

Pełnia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.