Pan Tealight i Pierdołów Bóg…

„Właściwie, to Wiedźma Wrona Pożarta naprawdę kochała pierdoły.

No serio.

Wiecie, kawałek patyczka w fajnym kształcie, dziwny kamyczek, cząstka łupinki, zamorsko wędrujący kokosowy obłupek… coś w tym było, co ją przyciągało. Co ku niej śpiewało, co naprawdę ją lepiło do siebie. Ten kameczek ze szlaczkiem, nawet nie skamielina, jakieś ziarenka piasku, ale tylko trzy…

Sadzonka dziwnego krzaczka…

Bardzo w dziwnym kształcie drzewko i jeszcze piłeczka golfowa i papierek po czekoladce, i oczywiście ta plastikowa łyżeczka. Do tego zawsze sól, cukier i pieprz, czy co tam… no wiecie, sama nie jadła, dawali, to zabierała ze sobą. I patyczki, którymi jakoś zamiatała dookoła świat, bo one tak same zahaczały się o jej szal, chustę i wiecie, już zostawałay na zawsze, bo przecież…

I ten wisiorek, co był przy czekoladowym króliczku, właściwie kupionym wyłącznie przez ten wisiorek no! I papierek… ten, w który zapakowany był ostatni prezent świąteczny i jeszcze wstążka, i naklejka, listek spod tego, jakże dla niej ważnego miejsca, choć już nazwy jego nie pamiętała, igły sosonowe związane, by się nie pogubiły czasem, bo jakby się pogubiły, to wiecie, jeszcze koniec świata by nastał, czy coś w ten deseń… wię chyba dlatego on ją tak lubił.

Bo nie kupowała diamentów i tych luiwitonów…

Ale te pierdoły tak kochała.

Drobiazgi.

Pierdołów Bóg, który uznawał ją za swoją uczennicę, apostoła, a czasem nawet i jedno ze swych wcieleń…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Okay…

Po pierwsze wycięli kolejne drzewa.

I niestety tym razem koło cmentarza w Gudhjem.

Jak zwykle cichaczem, w weekend, wiecie, żeby nikt nie zauważył, że coś się dzieje. W tempie zastraszającym. Wkurwiona jestem? Aż mi dym leci uszami. I jeszcze to pierdolenie o ekologii tutaj… Po prostu… serio, wytłumaczcie mi, podobno wirus, który przede wszystkim atakuje płucka, więc oddychanie… a oni niszczą to, co daje nam tlen? Serio? Gdzie tutaj ogika? Co? Chodziło o widok, czy o budowę dziwacznego parkingu? Na CHUJ on nam?!!! Tak wiem, że każdy chce się wozić od drzwi do drzwi, ale serio, szczerze, ludzie kurna!!!

Nogi są od chodzenia!!!

Nawet nie zauważacie znaków zakaz jazdy rowerami!!!

Co wam po autach?

Nie wiem, ale wkurwiam się, nie tylko ja, sporo ludzi zauważyło w końu, że drzew ubywa i to jakoś tak seryjnie nocą, po cichu, gdy nikt nie patrzy, gdy inni w pracy, albo w zamknięciu… a bo co. Wtedy przecież nic nie powiedzą, a potem się im wmówi, że się nie znają… Ale wiecie co, wrony wiedziały…

Przeprowadziły się na drugą stronę już na początku wysiadywania jaj.

Wiedziały jak zawsze.

Zawsze.

Słuchajcie wron. Serio… lepiej na tym wyjdziecie, niż słuchanie dziwnych ludzi. Naprawdę. Lepiej o wiele!!! Może i są głośne, ale może to dlatego, że nikt nie słucha, jak onych delfinów z „Autostopu przez galaktykę”?

Nie rozumiem tego świata, ale…

Czy ktoś rozumie?

Za to dziś musieliśmy do ogrodniczego. Wprowadzili, dopiero teraz, dziwną zasadę, której nie do końca rozumiem. Czyli 10 albo 15 osób może przebywać w sklepie. Nie wiem dokładnie, bo bardzo dziwnie to napisali, jest 10 i 15 jedno na drugim. No i oczywiście kolejka na zewnątrz. Nie no, ludzie stoją dość w grzecznej odległości, ale widać, że zaczynają się wkurwiać, bo tak naprawdę…

To wszystko zaczyna cuchnąć.

Powiedzmy sobie szczerze, że nie była to miła rozrywka, kolejka wewnątrz też, dzieciaki latają hak chcą, wiadomo, że małe chodzą do przedszkola, więc roznoszą wszystko… nie oszukujmy się… no i… jakoś oczywiście nic nie możesz powiedzieć. Bo przecież. Bo przecież to TYLKO dzieci. Ale te cholerne dzieci mają rodziców, chyba słabych na umyśle, albo zwyczajnych idiotów, ale…

Zaraz, ja też jestem słabująca na umyśle!!!

Też zaczną olewać to wszystko i co mi zrobicie?

Dacie lepsze leki?

No ale… poza drzewami, RIP, dziwną kolejką, ogólną makareną w miejscahc publicznych… są oczywiście one namioty. No więc stoją sobie dziwne namioty niedaleko przychodni, czy szpitala, kurcze, nie wiem dokładnie, ale stoją w Rønne i… nie wolno im robić zdjęć!!! Eeee… hej, zaraz, jak to nie wolno? W ogóle lepiej nie robić zdjęć onym karteczkom z obostrzeniami, bo można dostać, wiecie „spojrzenie”.

Albo w ryj, zależy kto co, jak i jaka pora.

Ale… co do namiotów.

Możliwe, że będą chcieli nas przebadać, co wydaje mi się intrygujące, biorąc pod uwagę to, że widać iż ludzie do sommerhusów już przyjechali, więc jak, kto, po co? Jaki w tym sens poza teoriami spiskowymi, które od razu rzucają się z odpowiedziami… Mamy maj!!! Ludzie!!!

Kurna no!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.