Pan Tealight i Influenser…

„Pojawił się.

Z telefonem wielkim, patykiem do niego, jakby krowę miał zaganiać czy owce w dodatku płatnym miał mieć, pierun wie… Do tego, wiecie, oni te portki mają takie teraz, jakby woda w piwnicy była u nich, czy co… no przykrótkie w tak zabwny sposób, może to i wygodne, ale no serio… każdy facet wygląda, jakby nagle miał wielką dupę i pół metra wzrostu, a nie właściwy swój wymiar.

No i jeszcze te skarpetki!

Buty wsuwki…

Serio!?

I, co najzabawniejsze, to ciągnął za soba taki stojak, wiecie, jak w szpitalach dają do kroplówki, tylko on miał na nim takie wielkie, świecące zimnym, jebiącym światłem, kółko. W środku puste. No i doczepione miał do tego jakieś fru fruwajki i jeszcze kabeleczki, małą antenkę, czy kij wie co…

I wiecie, stanął tak…

I zaczął zdjęcia strzelać, ale nie że okolicznym dziwom, ale kurna sobie. A nos miał wielki. Doprawdy, wersja brokułowy Pinokio!!! Tak samo drewniany i zapatrzony w siebie, na siebie i w ogóle…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Życie ino z Duńczykami?

Wakacje…

Na to się chyba zanosi. Chociaż oczywiście wszystko wyjaśni się 10go maja. A przynajmniej każdy na to czeka. Z drugiej strony, może zamknięte kraje sprawią, że Turyścizna zostanie w swoich miejscach, zostawiając jednocześnie kasę w kraju? No co… z drugiej strony i tak wszyscy kupują w onych chińskich sklepach, alibababch i innych tam, których nawet nie znam… więc…

Ech, no nie wiem.

Z jednej strony mieszkanie na Wyspie zawsze ma w sibie ten element odosobnienia. Wyczuwalny bardziej lub mniej. W niektórych przypadkach jednak też może być ochroną, jeśli tylko… no właśnie, jeśli tylko nikogo nam nie zwalą.

Ale…

Nie wiem.

Naprawdę, kompletnie nie wiem jak to będzie w wakacje.

W końcu Niemcy wciąż mają chyba wciąż częściowo granice zamknięte, czy też raczej nasze zamknięte, a im się doradza siedzenie u siebie, więc jakby co, to tylko Szwedzi i Duńczycy z kontynentu się zwalą? A może jednak coś się zmieni? Może jakaś normalność… ale tak szczerze, czy normalność jeszcze będzie normalnością? A może nastanie coś nowego. Coś bardziej namacalnego w działaniu…

… nie tylko śledzące nas Elonowe spodki?

No co…

Ale…

Poza tym wszystkim, oczywiście istnym wielkim boomem było to, że Szwecję widać. Nie żeby jej wcześniej od nas nie było widać czy to z Hammerhavn czy Hammershusa. Jednakowoż teraz widać ją mocniej. Dokładniej. Jakoś tak, jakby była naprawdę jeszcze bliżej, jakby… Wyspa się przesunęła.

Dopiero po pewnym czasie człek sobie uświadamia, że na niebie brakuje onych dziwnych, zwyke zawsze tam będących…

… białych linii…

Że jakoś tak podniebnie czyściej jest.

Inaczej.

Ale na razie, na razie kwitną ostatnie drzewa owocowe, już czas na jabłonie, czekamy na bez. Już zażółciły się pola rzepakowe, co jest czystym szaleństwem! Serio już? Nagle spadła temperatura, nagle zrobiło się pochmurnie… jak dla mnie w końcu! No sorry, ale miesiąc ostrego słońca naprawdę wymęczył moją osobowość.

No i to podlewanie!!!

Ale ziemia wciąż sucha.

Potrzebujemy naprawdę deszczu. W większej ilości i trochę częściej. Szczerze. Może ktoś by tam na górze posikał więcej? Więcej pijcie, więcej sikajcie. No wiecie… wiecie na pewno jak to działa. LOL

Na razie kilka dni chłodu, potem pewno znowu żar i tropiki…

… ech…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.