Pan Tealight i Polecony…

„Czekała na niego.

Oj czekała.

Tak długo, tak mocno.

A on, a on… on nie przychodził. Jakby o niej zapomniał, a może pomylił adresy i osiadł w czyjejś zapomnianej skrzynce, no i marzł i źle się czuł, i jeszcze na dodatek myślał sobie, że to ona… właśnie ona o nim zapomniała, nie zaglądała do skrzynki, nie sprawdzała, nie czekała…

Ona.

No przecież mogło tak być!

Mogło…

A co, jeśli było? W której skrzynce miała szukać? Co miała zrobić? Jak go odnaleźć… jeżeli nadawcy nie miał, bo sam siebie wysłał i zawsze się tak wysyłał, jak tylko gdzieś się zagubiał, zawsze, ale tym razem…

Spóźniał się.

A tak na niego czekała.

Przygotowała ciasteczka nawet, wiecie, takie papierowe z literkami, zdobione znaczkiem, oczywiście na serwetce z tytułem nadania… jak zawsze.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

No dobra…

Święta…

Nie wiem, czy kogokolwiek jeszcze one obchodziły/obchodzą. Naprawdę. Ludzie mają inne problemy. Wsio się zmienia, wali… i zaczynam wierzyć w ten niesławnym film reżysera, którego imienia nigdy nie umiem dobrze napisać, „Zdarzenie/The Happening”. Bo to właśnie drzew starciliśmy ostatnio wiele. I przez idiotów i przez wiatr. Jakby on chciał nas za coś ukarać. Ale…

Lurna, czemu nie.

Ja sadzę.

Kilka dni temu wykończyłam się przekopując ogród, siejąc, a potem wysadzając choineczki i podkradzone gałązki wierzby, które puściły mi ładnie korzonki w wodzie. Może by się dało podkraść więcej? W końcu i tak je spalą, więc… no kurde no, dajcie mi więcej, ja pokocham i zrobię z nich drzewka!!!

Kocham drzewka.

Kocham przeraźliwie.

I szlag mnie trafia jak się je wycina bez sadzenia nowych, wycina na potęgę, bo widok, bo może ktoś się wybuduje, choć jest zakaz przecież, a potem się dziwią, że ziemia spływa, skały spadają… susza jebana nas dojeżdża. No ludzie, więcej pomyślunku… a co jeśli ten virus to zemsta drzew?

Ja bym się mściła.

Ale ja baba jestem.

No ale… wiosna przyszła.

Chyba, bo temperatury znowu mają spaść na chwilę.

Ale podobno nie będzie już przymrozków, no cóż, zobaczymy. Nie chcę stracić moich roślinek, potrzebuję ich więcej. Potrzebuję obsiać i obsadzić sporo ziemi. Naprawdę. Sporo!!! I to na wczoraj!!! LOL

Sorry, nie jestem cierpliwa.

Chcę by to rosło, by żyło, kwitło czy nie, w zależności, wiecie, od preferencji onej roślinności. Chcę… naprawdę. Bo przecież co nam szkodzi. Co szkodzi znowu mieć powietrze, którym daje się kurna oddychać.

No ludzie!!!

Szczególnie ci zachwycający się teraz widokami, bo smog się zmniejszył.

Pomyślcie dlaczego.

No ale, święta. Jak na razie mamy wszelakie dziwne wystawki w miastach, one piórka, których najwięcej znajdziecie w Szwecji, no i jakieś tam drewniane króliczki. Są na Wyspie wariaci, którzy chcę umieścić na niej one kolorowe, dziwaczne, gigantyczne napisy i inne śmieci dla Turyścizny, wiecie, te co to podobno Instagramerów przyciągają, ale po co, po kiego, czy natura nam nie starczy. Piękna, miejscami dzika, niesamowita, bizony nawet mamy, czemu to nie wystarczy? Dlaczego potrzeba plastiku i wiecie, onej chińszczyzny…

Instagramerzy…

… też jestem jednym z nich, znaczy mam Insta i to nawet dwa Bearfrombornholm1 i BornholmDifferent. Mam 4 blogi, Youtube nawet!!!

Rany Julek, kurna, influencer ze mnie…

Nie, biedny człek, co się stara, ale mu nie wychodzi.

Nawet gówno.

Bo widzicie, z niektórymi tak jest, że zarabianie, to zwyczajnie nie ich konik. Co gorsza, oddają się za darmo. Nosz przecież byłabym idealną dziwką, ale wiecie, raczej już wiek nie ten. I nie… nie jest to nawet zabawne…

Ale w tych czasach, co jest?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.