Pan Tealight i Mały Króliczek…

„Wiecie, puchata kuleczka.

No po prostu maks radocha, krótkie łapy, uszy długie, wiele sierściwości, pyszczek cudowny, malutki ruchliwy noseczek, umaszczenie szarawe, wciąż jeszcze lekko zimowe i te opalizujące kropelki krwi do nich przyklejone… no przecudne no, jakby go ktoś spryskał i one wielkie zębiska, takie białe, ale jakby rzezane w aniołki, czy coś w ten deseń, no i te piórka, co się mu przylepiły do łapek…

Po prostu przesłodki był.

A że i czas odpowiedni, to Pan Tealight nie mógł się mu oprzeć.

Wampiry, wilkołaki, ogry, elfy, gnomy, krasnale, dłorfy, ciemni i jaśni, aniołeczki, Przestarożytni mniej lub bardziej, Pokręceni, Niesklasyfikowani, no i małe puchate króliczki, czemu nie. Może i mutant, ale czasy takie, że kto z nas nie jest mutant, więc… a potem się zaczęło. Może i rzeczywiście dziwnym było to, że Mały Króliczek pojawił się wtedy, gdy tylko Przedwieczny był w Sklepiku, może to już winna być wskazówka, no ale…

Jajka.

Zaczął znosić jajka, ale nim zaczął je znosić, a przynajmniej tak wskazywała linia, krzywa strasznie, wyrysowana na ścianie Białego Domsostwa, która obrazowała całe one zajścia mające miejsce w ciągu zeszłego tygodnia… nim pojawił się nabiał, zaczęli znikać mieszkańcy. Dobra, może i o niektórych zapoknieli, może niektórzy naprawdę jakoś się ostatnio nie udzielali, ale coś nadgryzło potężnie Wygódkę, a to już była wysoce nielekka przesada!!! Nawet jak na to miejsce.

… więc zaczęli myśleć.

I znajdować jajka.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

To jak jest?

Pusto.

W kilku miejscach/knajpkach, dają żarcie na wynos. Żeby nie było, ale w portach spokój, łódki zakryte, wszelaka nicość i ona woda neibieska taka, dno lekko szmaragdowe. Wiatry ucichły na chwilę, czekamy na śnieg.

Papier toaletowy u nas w sklepie wystawili przy drzwi.

Nie wiem po co, bo nikt go nie kupuje.

Poczekamy do początka miesiąca, bo przecież sorry, ale biedny z niczego nie naleje. Jak Salomon. Może wtedy ludzie coś zaczną szaleć, ale chyba… nie wiem, chyba raczej nie. Proboszcz w Gudhjem… proboszczka? jest dostępna na telefon. Jakkolwiek lekko zbereźnie to brzmi, to wiecie, ona tylko po to, by pogadać.

Każdy próbuje coś ugrać przez net.

Ja jak zwykle nie umiem, więc widzę swoją przyszłość… kij tam, w ogóle jej nie widzę i tyle. Czas się przyznać. Jestem w dupie. Ale wiecie, no taka osobowość, co to jest zawsze w dupie! Jeżeli chodzi o kasę, serio. Zwyczajnie rozdaję robotę za darmo. Byłamym dziwką charytatywną jeśli to akurat byłoby moim powołaniem… ale nie, sztuki i nauki się zachciało, czy raczej nauki i sztuki.

Ani jedno ani drugie w moim przypadku nie działa progresywnie na mnogość cyferek na moim koncie, paypalu i tak dalej. Pewno nikt z was nie zauważył DONATE na szczycie srony bloga? Co? Szczerze się pytam, bo wiecie, nigdy nikt nie kliknął w żaden. A blogów mam 4. Dziesięcioletnie. Jeden nawet starszy, ale ponieważ przeniesiony, więc wydaje się młodszy, ale… do dupy jestem.

… więc…

Kurna, może to mnie zmotywuje?

Ten koniec świata?

Bo to koniec świata, co nie?

W Gudhjem pusto.

Chyba po raz pierwszy widzę aż taką pustkę poza zimą. Bo w zimie to normalność, że idziesz i mijasz maksymalnie jednego człowieka. Nawet z tymi nowyi połączeniami, teraz odwołanymi… nawet z tym całym boomem, który się miał zacząć jakieś dwa lata temu… ktoś chyba nie doliczył. Ktoś chyba zapomniał, że z pustego… że my nie będziemy robili za maupy w cyrku, w którym nawet orzeszków nie dają.

Nie oszukujmy się, na pierdoły jest, ale…

Jednak wróćmy do miasteczka.

Naprawdę jednego z najpiękniejszych na świecie, sorry. Z cudownymi uliczkami, których, nwet jeśli zdaje się wam, iż miasto ono znacie, nie znacie. Serio. Sama znalazłam je po kilku latach. Wszystko przez to, że człek grzeczny i się stara, wiecie, innym w paradę nie włazić, czasem aż za bardzo, zapomina o samym sobie… za bardzo batoży się za pomyłkę, za brak lizodupstwa, za…

Niekochanie siebie…

No więc wszędzie pustka.

Słońce zachodzi za Bokul, oświetla kwitnące, czy raczej próbujące wkiatnąć pierwsze drzewa, których u nas już niewiele pozostało, bo wycinają na potęgę. Wkurwia mnie to, ale niczego nie mogę zrobić poza zdobyciem onych milionów, kupieniem ziemi i zasadzeniem lasu. Niczego więcej nie mogę…

… więc wciąż wracamy do kasy…

I zakrytych okien, które straszą…

Dziwnie jest.

Niby cisza i spokojność, niby nawet nie wieje, ale mroźność dziwna w powietrzu, wszystko jakoś tak czeka, drży, jakoś tak nie jest sobą…

Dziwnie jest.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.