„Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane… teraz zwana była przez wszystkich ostatnio Nostradamusem Faraońskim.
Wiecie, jak te mrówki…
Zgroza wszelaka, szczególnie dostępna za friko, zwykle dar od sąsiadów, który się pleni i pożera wszystko, a czego nie pożere, to wlezie na to, w to, albo co gorsza, użre was w końcu w język, czy coś innego. Kompletnie coś innego. Malutkie takie, ilościowo przytłaczające, niby ziwerzątko domowe, no ale…
Tak ją nazywali.
A wszystko przez to, że przeprowadzając się do Gulehusa Misia powiedziała: To dobre miejce na chorowanie. A potem nie zrozumiała co powiedziała. Ale zapamiętała i teraz… teraz wszystko znowu jest dziwnie, Już nawet nie chodziło o te jej sny, które od dwóch lat jakoś tak stawiały ją na baczność, jeśli chodzi o składowanie żarcie. Jakoś tak, o pilnowanie wszelakiej… aprowizacji.
Ale, mieszkali na Wyspie.
Na szczęście?
Z jednej strony tak. Ale jeśli chodzi o pewne aspekty, byli wszyscy w totalnej, czarnej, ciemnej, niezbyt może duszącej, ale cuchnącej i aromatycznie wybijającej się ponad inne zapachy… no wiecie, w zadku byli i tyle. I nawet ten Przedwieczny był tym wszystkim bardzo zaskoczony.
Aż nazbyt bardzo.
Aż nazbyt przerażająco…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Spacer?
Bo wiecie, u nas można. W końcu czas, w którym zwykle wsio zaczynało się zaludniać, głównie Niemcami… nie zaistniał. To jest dziwaczne. To jest… no wiecie, jak kiedyś, gdy tak naprawdę mieliśmy jesień i zimę dla siebie… ale zaraz wiosna kalendarzowa przynajmniej, bo podobno ma przymrozić, więc choinki nadal rosną na oknach. Wiecie, na wszelaki wypadek! Nie chcę by padły.
Ale może jednak spacer?
W końcu, nawet jeśli kogoś spotkamy, to wiecie, wyminie się ich z daleka.
Nawet jeśli…
A pójdziemy przed siebie, przez miasto na plążę. Na Salene, które jakoś tak znika strasznie szybko, mrugniesz i już nie ma kolejnego centymetru wybrzeża, kichniesz i pożarło kilkanaście kamieni. Ale najpierw oczywiście miasto. Piękne, kolorowe Gudhjem z oknami sklepów pozasłaniamymi dziwnymi szmatami, z większością ogólnikowo zwanej przestrzeni handlowej, znowu wolnej. Z dachami pozdejmowanymi, wielością remontów ogromną, tylko dwoma sklepikami otwartymi – oczywiście poza spożywczymi.
Dziwnie tak.
A pogoda piękna. Tylko cichutkie wiatru powiewey, słonecznie, w słońcu nawet aż nazbyt ciepło, w cieniu lekko chłodnawo, więc można iść… i nagle… ten brak banerów, ten brak oświadczeń o tym kiedy co otwarte, ta informacja na kinie, że zamknięte z powodu… wiadomego…
Takie to zombie like.
Apokalipsa całą gębą. Pojedyncze jednostki starające się oddalać od siebie, ale wciąż dziwnie bezpiecznei czujące się w sklepach. W sklepach, w których na razie wsio jest. Na razie? A może zwyczajnie to się nie zmieni? Chociaż, chociaż patrząc na to wszystko, co dzieje się w świecie… bo Wyspa jakoś tak się dziwnie odcina mocno od kontynentu… to wiecie co, no…
Pusto.
I możesz obrabiać ogród, odwalać robotę przez neta, iść na plażę… i nagle, tak nagle, jakoś tak, wiecie, rozumiesz po raz kolejny, a może od nowa, dlaczego tak walczyłeś o to miejsce. I wciąż walczysz.
Rozumiesz.
Pustkę.
Tak wiem, teraz wszyscy nagle okrutnie wkurwieni na introwertyków, dla których tak naprawdę niewiele się zmienia – dla tych co wsio z domu robią, ale, spoglądając dookoła, naprawdę nie rozumiem, nigdy nie rozumiałam, po kiego spotykać się tak grupowo. Dlaczego samotność dla wielu postrzegana jest jak wyrok śmierci. Moje wszystkie osobowości doprawy potrafią się zabawić.
Same ze sobą. LOL
Tak trudno to zrozumieć?
Kurde, co z nastolatkami, które trudno podobno wyciąghnąć z domu. Tymi przyczepionymi do komputerów, gamersami? Zniknęli nagle? Co z rodzicami, którzy nie wiedzą jak to się zachować przy swoich dzieciach, co w ogóle z małymi skurczybykami robić? Dla tych dziwadeł nagle uświadamiającymi sobie, iż mają partnera, współmałżonka i muszą z nim być przez dzień cały. Nie ma zmiłuj…
Serio?
Ludzie, co z tym światem?
Tak, takie myśli człekowi się rzucają na czachę, gdy patrzy na brak banerów na wędzarni, na one niekopcące kominy, na pusty kompletnie parking, na puste morze, gdzie tylko w oddali smugę brudną puszcza jakiś… chciałabym powiedzieć parowiec, bo smuga czarna jak noc, ale przecież ich już nie ma…
No ale…
Wyjdźmy z miasta! C.D.N.
PS. Odezwa HM Królowej Margrethe II