Pan Tealight i Bóg Jednej Skarpety…

Bóg Jednej Skarpety miał problem natury emocjonalno-personalnej.

Zwyczajnie czuł się zużyty!!!

Widzicie, wszyscy, ale to wszsycy, nawet ci użytkownicy pralek najmodniejszych, awet ci, co to tar jeszcze przedpotopowych używali… no chcieli być w tym klubie jednej skarpety. Że niby druga zginęła.

Że przecież to takie powszechne i w ogóle.

Instagramable!!!

No i była Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane, której to nie spotykało. Która jakoś nigdy, ale to po prostu never i w ogóle… nie miała takiego problemu. I wiecie co, ten zagubiony, a jednak wciąż będący na ustach, mający wyznawców Bóg Jednej Skarpety… ją właśnie pokochał. I choć nie była to taka miłość jak w Potterze, wiecie, z tym zrzucaniem ciuchów i wyzwaleniem elfów, to jednak, no jakoś poczuł się bezpieczny. Że tutaj, w tym miejscu, on, tak on, będzie mógł być w końcu pieruńsko kompletny.

Jakiś taki może dwunożny!

Bo dotąd poruszał się przez świat o lasce, wiecie, jak się ma jedną skarpetkę na sobie, to wybieracie, prawa dziś, lewa jutro i tak ciumkacie po świecie. Inaczej serio buty obcierają. A rajstopki… nie, to największe bezeceństwo wszechświata i wszechrzeczy, i on nie miał zamiaru się w to bawić.

I się tego czepiać.

… więc zostawał!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Głęboki las…

Jest takie miejsce w Almindingen.

Naprawdę jest. Miejsce, gdzie coś się zmienia. Gdzie ludzie może docierają, ale rzadko, szczególnie teraz, gdy ścieżki są rozjeżdżone przez te ciężkie maszyny, gdy zejść trzeba z utartej ścieżki i po prostu, zwyczajnie zzaufać tym drzewom. W większości wysokim iglakom. I onym dziwnym bułom zieleni, między którymi musicie ostrożnie stawiać stopy, by sobie nie skręcić nogi…

Ale jak tutaj iść ostrożnie, jak wszystko rozprasza, bo przecież tutaj muszą być i wróżki i smoki i wszelaka magia, ukryta zapewne, bo ludzie w dzisiejszych czasach tak ją mają gdzieś, albo przerabiają w komerchę, że serio, naprawdę, ona wie, że nie warto się ujawniać. Nie na razie…

No i te wszelkie porosty i grzybki.

Wiem, że wspominałam już o wspaniałym urodzaju na muchomory i to te czerwone, nakrapiane, najpiękniejsze i ogromne!!! Ale poza nimi są i inne. Malutkie, purpurowe, fioletowe, szarawe z lekko rdzawymi końcami i te dziwnie kościelne, czerwone w swej czubkości. Naprawdę.

Tyle ile ich jest.

Nie no… pewno, że są też te jadalne, ale tam…

… co w nich takiego intrygującego?

Te są jak żyjątka, jak pradawni mieszkańcy tego lasu, jak coś, co trzeba zapytać o radę i jeszcze na pewno upewnić, że dobrze się zrozumiało odpowiedź. Oczywiście wszystko, jeśli tyko udało się wam przejść, tak naprawdę między kurhanami.

Tak, oto miejse, gdzie pochowano wielu.

Może bardzo wielu, ale te maszyny, te korzenie… jednak ich duchy wciąż tutaj są. Zaniepokojone? A może mnie poznają?

Może?

Mężczyzna z siekierą…

Jezioro.

Tak… oto coś, co możecie ujrzeć w tym miejscu, jeśli już zdecydujecie się opuścić te wysokie i piękne drzewa, ich mniejsze potomstwo, one wszelkie cudowności iglaste i pojedyncze brzozowate, które jakoś zostały dopuszczone do komunitywy. Tych, którzy strzegą Zapomnianych.

Tych, którzy Pamiętają.

I tak naprawdę nie chcesz opuścić tego miejsca.

Naprawdę.

Bo widzicie, tam jest cudownie, tam można się schować, choć w pewnym momencie mogą do was dotrzeć odgłosy z Kałacha, no ale, wiecie… podobno tutaj, gdzie niegdzie w szałasach ukrywają się żołnierze. Ci z PTSD. Ci, którzy mają dość tego podobno NORMALNEGO świata. I tak się zastanawiam, przecież po to ludzie uciekają na Wyspę, więc… może w rzeczywistości większość z nas ucieka?

No i wtedy zobaczyłam tego gościa z siekierą, a zobaczenie zamaskowanego gościa z siekierką i innymi utensyliami… no dobra, oczywiście, że u nas jest spora baza wojskowa i wypuszczają biedaków, by żyli z lasu, podobno nie wolno ich karmić i tak daje i zgłosić jeśli pojawią się wam na progu…

… ale jak dla mnie to świństwo.

W końcu… świat jest straszny.

A tutaj, akurat w tym miejscu z najdziwniejszymi grzybami, z duchami i wielką iglastością… gdy schodzisz ostrożnie ku jeziorze miejając dziwnych biegaczy. Kurde, ino wyłazisz na drogę nagle tłok. Nawet auto!!! Nie no, mam dość… jezioro… a w nim odbijają się kolory jesieni. Może jeszcze nie wszystkie, może nie…

… ale są.

Tylko kurcze, czemu znowu mam takie mokre nogi?!!!

Wrócę tutaj, może za tydzień. Muszę, chcę…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.