Pan Tealight i Koszmar Siebie Się Bojący…

„I nie patrzył w lustra.

Nigdy!!!

Nie mógł.

Bo wiecie, gdy w nie zaglądał. One lustra bezczelne, świńskie twory, najbardziej popierniczonego umysłu twory, wypaczające wszystko i wszystkich… wcale nie odbijające, raczej od razu oceniające, wydające werdykt, który nigdy nie jest taki, jakiego byście pragnęli… zawsze negatywny.

Zawsze znajdujący w tobie coś kiepskiego, złego, gorszego, zmienionego w nie tę stronę… wykształcającego, przekształcającego.

A jego na dodatek straszące…

I to jeszcze jak!!!

Bo widzicie, to, że inni się go bali, to był jego zawód i tyle. Taką miał robotę. Fucking job i tyle. Odrobinę zrozumienia! Wystrasz się i tyle! No! Przecież nikt ci nie każe od razu na ten temat dysertacji pisać!!! I tyle.

Podskocz, zsikaj się czy coś…

Ale on sam.

Nie…

… nie, no weźcie, no nie mógł przecież się tak kompromitować przez jebane listra. Przez oną zmowę jakąś duchów odbijania wszelakich. No nie mógł! I jeszcze na dodatek na nosie wyskoczyło mu coś dziwnego. Jakby mała osoba, machająca nóżkami, i to we wściele neonowo zielonym kolorze.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Wschód słońca.

Cliche, czyż nie?

A jednak…

… wyobraźcie sobie taki, no oczywiście, że nad morzem, sorry, ale naprawdę bardzo blisko. Możnaby nawet z okna dalej klikać, ale jednak… znowu to jednak, no wiecie, wiatr wieje, cudze myśli i sny wwiewa mi w głowę. Ale tak tutaj jest na Wyspie. W takim miejscu naprawdę wszystko się szaleje. Wszystko się jakoś tak mieszka, gdy człek zdoła się otworzyć na to, co zwą naturą…

I zerwie się w okolicach szóstej rano…

Nie ma boja, teraz będzie zmiana czasu, więc może będzie lepiej. Może przytrafią się takie w końcu prawdziwe wschody słońca. Takie doprawdy powalające, takie wielce szalone. Z tymi kolorami na cały nieboskłon, bo jakoś tak, w ciągu tego roku, to nie wyszło. No serio, a listopad to miesiąc wschodów… może się uda, bo ten, którego dopadłam, był intrygujący, nie będę okrutna. Intrygujący zamglony i właściwie nieistniejący.

Póki nie wyszła czerwona kula.

A potem nadeszła mroźna mgła i została na dzień cały.

Może to i dusze onych pomordowanych przez morskie potwory marynarzy, a może jednak nie, kto to wie, psychiczny porąb w łeb na pewno. Bo z człowiekiem coś się dzieje jak tak długo będzie szukał dobryh ujęć, jak popatrzy na składany pomost, z którego w tym roku znowu sobie nie skoczył. Znowu…

Przyszły rok trzeba serio zaliczyć.

No ale…

Wschód.

Słońca brak jest kolor. Taka pomarańcza brudna, lekkie wtręty różu, radosne ptaki obsrywające wystające kamienie. I dość spokojne morze. Ale wszystko robi oczywiście ona mgła. Zabiera wyrazistość horyzontu, skrywa go, sprawia, że czuję się bezpieczna w mojej wyspowej kuce. Nawet koleś nagle truchtający za moimi plecami mnie nie przeraża, choć zapomniałam słuchawek… na pewno zboczeniec.

No kurde no!!!

Tak wcześnie biegać?

LOL

Wodorosty, ech te burgundowe takie piękne, ona linia piasku i wody i wodorostów… no dobra, zapach może nie jest szalono cudowny, ale jednak… te kolory, no i ona mgiełka i te wszelkie dziwne poświaty dzięki mgle wciąż gęstniejącej.

I jest… po tych mazach, pod tymi pomarańczami i różami, pod oną całą skomplikowanością… nagle pojawia się ono. Czerwone słońce, a dokładniej połowa jego, by w końcu wysnuć się w całości. Ale jakie słońce. Słońce w 4 kolorach, dokładnie w czterech warstwach. Od najjaśniejszej do najciemniejszej.

Niczym słoneczna tęcza…

Nie widziałam czegoś takiego…

I chyba wtedy właśnie to coś zaczęło się dać, słońce malało, istaniało wyłącznie ponad morzem, gdzieś w oddali, a dookoła mnie tylko mgła i te szepty. I jeszcze te dziwne myśli i chęć skrycia się w bezpieczeństwie domowych pieleszy… Może to już nagle prawie 10ta, ale jednak, zdjęcia są, więc…

Uciekać?

Uciekać!!!

Bo kto mi zabroni.

Uciekać w mgłę, która mnie fascynuje, westchnąć nią, wchłonąć ją w siebie, a potem z niej tworzyć. A potem jakoś się jej poddać. Bo na Wyspie robisz to, co natura karze Inaczej nie można oddychać.

Nie można.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.